Ktoś skierował Tuska na zderzenie z górą lodową

Będzie dymisja Gowina, ale nie szybko – uważa były polityk PO

Publikacja: 03.02.2013 12:00

Obejrzyj rozmowę wideo z Pawłem Piskorskim

"Rz": Czy los Jarosława Gowina jest przesądzony?

Paweł Piskorski, lider Stronnictwa Demokratycznego

: Tak, jego współpraca na dłuższą metę z Donaldem Tuskiem jest niemożliwa. Ale nie będzie szybkiej dymisji. Premier poczeka i znajdzie inny niż ideowy powód do wyrzucenia Gowina z rządu, by nie pomagać mu budować mitu założycielskiego nowej formacji konserwatywnej.

Do tego czasu będzie „szorstka przyjaźń"?

Od 10 lat u Donalda Tuska jedna rzecz się nie zmieniła: każdą kolejną osobę, która za bardzo wyrasta, konsekwentnie eliminuje. Ostatnio był Grzegorz Schetyna, teraz jest Gowin. Stał się on dziś realnym konkurentem nie tylko jeśli chodzi o dusze kilkudziesięciu osób w Klubie PO, ale też w jej elektoracie. Tusk nie może sobie na to pozwolić. Nie wierzę, że premier chce gdzieś odchodzić, nie wyjedzie do Brukseli ani nie pójdzie na emeryturę do Sopotu. Za dwa lata będzie walczył o kolejną kadencję i do tego czasu rozprawi się z Gowinem.

Co naprawdę wydarzyło się w poprzedni piątek?

Tusk został wprowadzony przez współpracowników na górę lodową. Widzimy tylko kawałek tej góry, reszta jest bardzo głęboko. Najkrócej mówiąc: gdyby kierownictwo Klubu PO solidnie pracowało i wiedziało, co się dzieje wśród posłów, ostrzegłoby Tuska, że poddanie pod głosowanie tej ustawy zakończy się kompromitacją.

Nikt mu tego nie powiedział?

Albo nie powiedział, albo powiedział tak, że Tusk nie docenił zagrożenia. Premier jest zbyt doświadczonym politykiem, by się porwać na takie głosowanie, mając świadomość, jak się ono skończy. Naprowadzony na tę górę lodową, zorientował się dopiero, jak jego statek pękł i zaczął nabierać wody. A to pęknięcie jest o tyle istotne, że dotyczy ważnej i zapowiadanej przez niego zmiany oczekiwanej przez liberalny elektorat Platformy. Co więcej, sam do tej zmiany gorąco zachęcał.

Kto naprowadził premiera na tę górę lodową?

Donald Tusk jest w słabej formie. Jego ostatnie przeziębienie to tylko skutek wyczerpania i osłabienia. Tusk z okresu swej świetności miałby wszystko dobrze przygotowane, policzone głosy, miałby pewność, że projekt trafi do drugiego czytania. A gdyby jej nie miał, nie poszedłby na takie starcie. Nie pozwoliłby Gowinowi wyjść na mównicę i sam zabrałby głos w imieniu rządu. Trudno uwierzyć, że sam zlekceważył sytuację. Był źle przygotowany przez szefa klubu, a było to w interesie stojącego w cieniu Grzegorza Schetyny, który, oczywiście po wszystkim, jest teraz publicznie jego głównym stronnikiem.

Kto wciągnął Donalda Tuska w pułapkę?

Schetyna rozegrał Tuska przy użyciu konserwatystów?

Nie chcę snuć teorii spiskowych, ale ta sytuacja dla frakcji Schetyny jest najwygodniejsza. Dla ludzi, którzy zostali – jak Schetyna – odsunięci, sytuacja, gdy wszechwładza Tuska w PO się kończy, a lider jest zmuszony do dogadywania się z różnymi frakcjami, jest bardzo wygodna. Zarówno Schetynie, jak i Gowinowi opłaca się, aby Tusk nie był zbyt mocny i nie mógł na przykład wykreślić ich ludzi z list wyborczych. Ci wszyscy, którzy pragną osłabić Tuska, chcieli na skórze Gowina wypróbować, czy uda się zmienić układ sił.

Ale jeśli Tusk wyrzuci Gowina, to zostaną sami z Tuskiem. To osłabi ich pozycję, nie wzmocni.

Podkreślam, że Tusk nie zrobi tego teraz. Przeciwnie, będzie starał się pokazać, że zasypuje rowy z Gowinem. Można się w najbliższych dniach spodziewać jakiegoś „pudrowania", przyjacielskiej rozmowy, wspólnej kolacji.

Z której zdjęcia obejrzymy w tabloidach...

Oczywiście. I po takim spotkaniu panowie będą przekonywać, że wszystko jest wyjaśnione i nie ma już żadnego konfliktu. Gowinowi zależy, by ten konflikt szybko zażegnać, bo musi umocnić przywództwo wśród konserwatystów. Tuskowi też na tym zależy, bo nie może sobie dziś pozwolić na ryzyko rozłamu i wcześniejsze wybory. Ale docelowo będzie się musiał z Gowinem rozprawić. Inaczej szybko pojawią się kolejni i powiedzą: mam 15 posłów, albo nam ustąpisz, albo wychodzimy, a ty zostaniesz bez większości w Sejmie. Tusk jest dzisiaj chyba w najpoważniejszych tarapatach od kilku lat.

A może Tusk wyrzuci Gowina, a resztę przekona, by nie odchodzili.

Wiem nawet, że otoczenie Tuska zachęca go do takiego rozwiązania. Mówią: musisz ciąć szybko i przykładnie ukarać, a reszta będzie tak wystraszona, że nie pójdzie za nim. Ale to dla Tuska pułapka. Ci, którzy głosowali przeciw związkom partnerskim, nie wszyscy oczywiście, bo to dość zróżnicowane grono, wiedzą, że są na czarnej liście premiera. Ale konserwatyści są niebezpieczni w dłuższej perspektywie dla Tuska, bo on zakłada, że w przyszłej kadencji będzie się musiał dogadać z SLD, czego oni mogą nie zaakceptować. Dlatego spróbuje się ich pozbyć lub spacyfikować przed wyborami. Konserwatyści o tym dobrze wiedzą. Jak nie wyjdą w razie ostrego kryzysu z Gowinem, przeżyją w spokoju dwa i pół roku i wtedy zostaną po cichutku skreśleni z list.

Istnieje wariant pośredni. Gowin zostaje wyrzucony, konserwatyści odchodzą i tworzą klub. W tej sytuacji Tusk musi wziąć Gowina jako trzeciego koalicjanta, bo to mniejszy koszt niż sojusz z Leszkiem Millerem albo wcześniejsze wybory. Ale premier taką analizę musiał już przeprowadzić i wie, że teraz, przez jakiś czas, jest skazany na Gowina. Wszystkie inne warianty są dla niego dużo gorsze.

Gowin jako szef koalicyjnego klubu będzie miał silniejszą pozycję niż jako lider frakcji wewnątrz PO?

Wyrzucenie go za idee da mu dużo siły. Sam miałem być wyrzucony z PO, o czym dowiedziałem się dużo później, gdy poparłem konstytucję europejską, jako jedyny europoseł PO. Ale Tusk miał powiedzieć: nie teraz, znajdziemy inny pretekst, bo będzie silniejszy, jak powód będzie ideowy. Teraz jest identycznie. Zacznie się szukanie pretekstu do wyrzucenia Gowina. Reforma sądów albo to, że źle zaparkował samochód, że posadził las, cokolwiek. Coś się na pewno znajdzie, ma w tym doświadczenie. Bo dał się wpuścić jak dziecko i jest na sytuację wściekły.

Premier mógł się spodziewać, że konserwatyści tak zagłosują. Dzień przed głosowaniem odbyło się ich spotkanie, gdzie wyrażali stanowisko. Dziennikarze to wiedzieli, a premier nie?

Według moich informacji Tusk nie spotkał się ani z całym klubem, ani nawet z kierownictwem. Nie wybrzmiał jego głos w tej sprawie. A takie błędy się mszczą. Powtarzam: kiedyś taka sytuacja byłaby niemożliwa. Gdy kierownictwo partii było realne i miało do siebie inne uczucia niż wrogość i nieufność, to nawet jak nie ostrzegłby go szef klubu, zrobiłby to ktoś inny. Dziś Tusk, na własną prośbę, jest sam i nie docenił powagi sytuacji. Nikt nie powiedział mu: wyjdziesz ze szpitala, przyjedziesz i dostaniesz w twarz.

To może powinien być wściekły na tych, co go nie ostrzegli. Grupiński zapłaci za to stanowiskiem szefa klubu?

I Schetyna, i konserwatyści są wspólnie zainteresowani osłabianiem wszechwładzy Tuska. Ani w partii, ani w państwie nie dzieje się nic kluczowego bez jego wiedzy. Pokazał wiele razy, że potrafi każdego wynieść do rangi ministra, albo zniszczyć. Połowa składu obecnego rządu jest na to dowodem. Homo novus, którymi Cezar obsadzał Senat w Rzymie, to nic w porównaniu z tym gabinetem. Tusk chciał się zabezpieczyć przed takim niebezpieczeństwem, obsadzając stanowisko marszałka Sejmu osobą wyjątkowo zaufaną. I to w tej sytuacji zawiodło. Gowin i Schetyna zacierają ręce.

Chce pan powiedzieć, że istnieje strategiczny sojusz między konserwatystami i grupą Schetyny?

Moim zdaniem tak. Proszę jednak pamiętać, że to nie są w pełni wykształcone, wyraźnie oddzielone frakcje, podziały często idą w poprzek. Na razie mamy do czynienia z dużą grupą ludzi, których motywacje są osobne w sensie ideowym, a wspólne w sprawie struktury wewnętrznej i chęci zmiany partyjnego stanu rzeczy. I w tej sprawie oni się porozumiewają. Grupiński i Schetyna są teraz głównymi zwolennikami Tuska. Najgłośniej oburzają się na to, co robi Gowin. Tylko że to jest gra. Im zależy, aby Gowin uzyskał pozycję podmiotową, bo to otwiera im drogę do tego, żeby Tusk ich też zaczął traktować podmiotowo. Nie mówię, że Schetyna z Gowinem spotkali się i krwią przypieczętowali sojusz, ale mają istotny wspólny interes.

Co będzie dalej ze związkami partnerskimi? Grupiński mówi, że klub ponownie zgłosi projekt.

Chciałbym ustawy, bo jestem zwolennikiem formalizacji związków partnerskich, ale sądzę, że i tu Tusk nie jest w stanie wywiązać się ze swoich obietnic. Jeśli poszedłby na to rozwiązanie, to oznaczałoby, że po odbiciu się od góry lądowej pomyślał sobie: „jak się bardziej rozpędzę moim statkiem, to na pewno przebiję tę górę". Wiadomo, że w szybkim ponownym głosowaniu zasadniczo nic się nie zmieni. To byłoby bicie głową w tę samą ścianę.

W sprawie aborcji premierowi ostatecznie udało się przekonać posłów konserwatywnych. Teraz też może powiedzieć: dajmy projekt do komisji, a głosowania prędko nie będzie.

To mało prawdopodobne. Konserwatyści musieliby zjeść własny język. Proszę pamiętać, że większość z nich jest w trudnej sytuacji politycznej. Nie są liderami list, tylko zajmują dalsze miejsca, zdobyli kilka tysięcy głosów dzięki świetnym relacjom z lokalnym kościołem i często jego pomocy. Ich elektorat, tak jak lokalny biskup i inne autorytety,  oczekuje od nich konserwatywnej postawy. Jeśli zagłosują za związkami, to nie tylko nie mają gwarancji, że Tusk da im miejsce na liście, ale w dodatku mogą stracić sympatię i proboszczów, i wyborców. To się nie opłaca.

W dodatku Tusk wie, że nawet jeśli przepchnie projekt do komisji, to problem do niego wróci, stanie się bombą z opóźnionym zapłonem. Teraz o związkach debata jest gorąca, ale może łudzić się, że do wyborów ludzie o niej zapomną. A jeśli wyśle ją do komisji, sprawa może wrócić w dużo gorszym momencie, np. tuż przed wyborami. Wtedy może mieć jeszcze mniej sposobów na to, by sobie z tym poradzić. Ci, którzy mówią, by forsował tę ustawę jeszcze raz, pchają go z powrotem na kolizję z górą lodową. Myślę, że Tusk to wie. Dlatego będzie powtarzać, że on sam bardzo chciałby związków, ale nie będzie wracał do sporu o sprawę, dla której nie ma większości.

Obejrzyj rozmowę wideo z Pawłem Piskorskim

"Rz": Czy los Jarosława Gowina jest przesądzony?

Pozostało 99% artykułu
Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich