Choć Polska jest już w Unii prawie 10 lat i należy do elitarnego klubu sześciu dużych państw Wspólnoty, w rozgrywce o pierwszoplanowe stanowiska w Brukseli udało nam się do tej pory odnieść sukces tylko symboliczny. Jerzy Buzek przez pół kadencji (2009–2012) był przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. To jednak stanowisko niemal wyłącznie reprezentacyjny.
Teraz do wzięcia będzie realna władza. W przyszłym roku oprócz José Barroso, szefa Komisji Europejskiej kadencję kończy szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton oraz przewodniczący Rady Europejskiej Herman van Rompuy. Zwalnia się także stanowisko sekretarza generalnego NATO. A parę miesięcy później w Nowym Jorku będą szukali kandydata na następcę Ban Ki-moona, sekretarza generalnego ONZ.
Pytany przez „Rz" o to, czy chciałby wejść w buty Ashton, Radosław Sikorski promienieje szerokim uśmiechem. Najwyraźniej sprawia mu przyjemność, że właśnie jego się wymienia w kontekście przejęcia sterów dyplomacji największego bloku gospodarczego świata. Ale natychmiast zastrzega: bez komentarzy.
W jego otoczeniu można usłyszeć, że minister ma w pamięci doświadczenie sprzed pięciu lat, kiedy zaangażował się w walkę o stanowisko szefa NATO. I przegrał.
– Sikorskiemu wydawało się, że stoi za nim duża koalicja państw. Ale kiedy wysunął swoje nazwisko, koalicja się nie zmaterializowała. Teraz nie chce spalić swojej kandydatury – twierdzą nasi rozmówcy.