Tusk za Barroso? Jakie są jeszcze polskie szanse

Po raz pierwszy nasi politycy naprawdę liczą się w walce o stanowiska w instytucjach międzynarodowych. A tych do wzięcia jest aż pięć.

Aktualizacja: 27.04.2013 13:25 Publikacja: 27.04.2013 13:22

Tusk za Barroso? Jakie są jeszcze polskie szanse

Foto: ROL

Choć Polska jest już w Unii prawie 10 lat i należy do elitarnego klubu sześciu dużych państw Wspólnoty, w rozgrywce o pierwszoplanowe stanowiska w Brukseli udało nam się do tej pory odnieść sukces tylko symboliczny. Jerzy Buzek przez pół kadencji (2009–2012) był przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. To jednak stanowisko niemal wyłącznie reprezentacyjny.

Teraz do wzięcia będzie realna władza. W przyszłym roku oprócz José Barroso, szefa Komisji Europejskiej kadencję kończy szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton oraz przewodniczący Rady Europejskiej Herman van Rompuy. Zwalnia się także stanowisko sekretarza generalnego NATO. A parę miesięcy później w Nowym Jorku będą szukali kandydata na następcę Ban Ki-moona, sekretarza generalnego ONZ.

Pytany przez „Rz" o to, czy chciałby wejść w buty Ashton, Radosław Sikorski promienieje szerokim uśmiechem. Najwyraźniej sprawia mu przyjemność, że właśnie jego się wymienia w kontekście przejęcia sterów dyplomacji największego bloku gospodarczego świata. Ale natychmiast zastrzega: bez komentarzy.

W jego otoczeniu można usłyszeć, że  minister ma w pamięci doświadczenie sprzed pięciu lat, kiedy zaangażował się w walkę o stanowisko szefa NATO. I przegrał.

– Sikorskiemu wydawało się, że stoi za nim duża koalicja państw. Ale kiedy wysunął swoje nazwisko, koalicja się nie zmaterializowała. Teraz nie chce spalić swojej kandydatury – twierdzą nasi rozmówcy.

O przejęciu schedy po Ashton przez Sikorskiego mówią poważne europejskie media i eksperci, jak ostatnio „Der Spiegel" i Hugo Brady z londyńskiego Center for European Report (CER).

– Gdy cztery lata temu powstawała europejska dyplomacja, przywódcy Unii postawili na bezbarwną Ashton, bo obawiali się kogoś, kto będzie wtrącał się w ich własną politykę zagraniczną. Kryzys gospodarczy i niemoc Unii wobec tak kluczowych wydarzeń jak arabska wiosna uświadomił jednak wszystkim, że Europy nie stać już dłużej na tolerowanie miernot w Brukseli – tłumaczy „Rz" Nicolas Veron z brukselskiego Instytutu Bruegl.

Pytany, czy chciałby przejąć schedę po Ashton, Sikorski promienieje szerokim uśmiechem

Sikorski ma jeden fundamentalny problem: procedury, jakie wprowadza traktat z Lizbony. Po raz pierwszy to europarlament będzie desygnował do akceptacji przywódców UE kandydatów nie tylko na szefa unijnej dyplomacji, ale także przewodniczącego Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej. Jeśli, jak wszystko na to wskazuje, wybory  do europarlamentu w maju przyszłego roku wygra konserwatywna Europejska Partia Ludowa (EPP), do której należy PO, będzie miała prawo do mianowania swoich kandydatów na miejsce Barroso i Rompuya. Ale socjaliści, jako rekompensatę, wskażą, kto ma przejąć misję po Ashton.

To eliminuje szanse Sikorskiego. Ale otwiera drogę do kariery międzynarodowej dla Donalda Tuska. Na przejęcie roli Rompuya premier co prawda nie ma szans, bo przewodniczący Rady Europejskiej większość czasu spędza na koordynowaniu prac eurolandu i musi pochodzić z kraju należącego do unii walutowej. Ale szefa Komisji Europejskiej może zastąpić jak najbardziej.

– Tusk ma kilka poważnych atutów. W Brukseli uważa się, że doprowadził do normalizacji stosunków między Polską i Unią po rządach Kaczyńskiego i zdołał przeprowadzić kraj przez kryzys suchą nogą. Na rzecz polskiego premiera gra także przesunięcie w ostatnich latach środka ciężkości władzy w Unii w kierunku Berlina, bo Tusk jest postrzegany jako polityk bliski Merkel – mówi dyrektor Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS) Daniel Gros.

Podobnie sprawy widzi przewodniczący ważnej komisji ds. budżetu Parlamentu Europejskiego i wpływowy członek EPP Alain Lamassoure.

– Ocena Tuska jest w parlamencie wysoka – zapewnia „Rz".

Szanse premiera umacnia także brak, na razie, realnych kontrkandydatów. Sikorski nie wchodzi w grę, bo od odejścia w 1995 roku charyzmatycznego Jacques'a Delorsa, na czele Komisji Europejskiej zawsze stali byli premierzy. Ale i w tym gronie wiele możliwości nie ma. Włoch Mario Monti jest co prawda uważany za człowieka, który wyrwał swój kraj z zapaści, jednak na schedę po Barroso nie może liczyć, bo jego rodak Mario Draghi jest szefem Europejskiego Banku Centralnego. Premierzy innych państw Południa Europy, podobnie jak Francji, mają słabą pozycję, gdyż ich kraje wciąż są pogrążone w kryzysie. Rosnący eurosceptycyzm konserwatystów wyeliminował z kolei z gry Wielką Brytanię. A Niemcy, i tak już posądzane o hegemonistyczne tendencje w Unii, nie chcą umacniać złego wrażenia, mianując swojego rodaka na stanowisko po Barroso.

Czy w tej sytuacji Donald Tusk zdecyduje się na karierę w Brukseli? – Aktualnie rządzący przywódca dużego kraju Unii nigdy nie złożył dymisji dla stanowisk w instytucjach europejskich. To zastępowanie bowiem władzy pewnej dla władzy potencjalnej, uzależnionej od tego, czy kraje członkowskie będą chciały przyznać większe prerogatywy Komisji Europejskiej – zauważa Daniel Gros.

Sam premier nie zdradził jeszcze swoich intencji. Ale wyjątkowo intensywnie zabrał się za doskonalenie angielskiego, bez czego nie ma szans na przejęcie zadań Barroso.

– To tylko po to, aby lepiej prowadzić rozmowy z zagranicznymi partnerami – zapewnia „Rz" jeden z członków rządu. Ale na pytanie, dlaczego takiej potrzeby Tusk nie odczuwał przez ostatnie pięć lat, już nie odpowiada.

Jeśli premier w końcu ruszy na podbój Brukseli, będzie miał na sumieniu przynajmniej dwóch najbliższych współpracowników: Jacka Rostowskiego i Radosława Sikorskiego. Pierwszy jest typowany na kluczowego komisarza ds. gospodarczych i finansowych. Jednak gdyby Polak był szefem Komisji Europejskiej, naszemu krajowi komisarz w ogóle nie będzie się należał. Szef MSZ straci z kolei szanse na objęcie sterów NATO, o czym w skrytości ducha pewnie marzy. Przejęcie dwóch ważnych funkcji w Brukseli przez reprezentantów jednego kraju nie wchodzi bowiem w grę. Ale być może wówczas Sikorski podjąłby walkę o fotel premiera w Polsce?

Sukces Tuska w instytucjach europejskich nie zagrodziłby natomiast drogi do objęcia stanowiska sekretarza generalnego ONZ przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Szanse na to są tym większe, że zgodnie ze zwyczajowymi regułami nowojorskiej organizacji następcą Ban Ki-moona ma być teraz kandydat z Europy Wschodniej. Ale były prezydent musi liczyć się z wetem Rosji, stałego członka Rady Bezpieczeństwa. Kreml nie zapomniał o roli Polaka w promowaniu pomarańczowej rewolucji na Ukrainie. I do dziś nie może mu jej wybaczyć.

Choć Polska jest już w Unii prawie 10 lat i należy do elitarnego klubu sześciu dużych państw Wspólnoty, w rozgrywce o pierwszoplanowe stanowiska w Brukseli udało nam się do tej pory odnieść sukces tylko symboliczny. Jerzy Buzek przez pół kadencji (2009–2012) był przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. To jednak stanowisko niemal wyłącznie reprezentacyjny.

Teraz do wzięcia będzie realna władza. W przyszłym roku oprócz José Barroso, szefa Komisji Europejskiej kadencję kończy szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton oraz przewodniczący Rady Europejskiej Herman van Rompuy. Zwalnia się także stanowisko sekretarza generalnego NATO. A parę miesięcy później w Nowym Jorku będą szukali kandydata na następcę Ban Ki-moona, sekretarza generalnego ONZ.

Pozostało 89% artykułu
Polityka
Donald Tusk podsumował pierwszy rok rządu. „Wiemy, jakie są priorytety”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sondaż: Jak wielu Polaków jest rozczarowanych Donaldem Tuskiem?
Polityka
Piotr Serafin dla „Rzeczpospolitej”: Unijny budżet to polityka zapisana w cyfrach
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Hołownia w Helsinkach, czyli cała naprzód na północ