Reklama

Wielka śląska kłótnia o posady

PO z PiS dążą do odwołania prezydent Grażyny Dziedzic. Ta mówi „Rz”: – Żądali stanowisk, a ja chcę fachowców.

Publikacja: 26.06.2013 02:13

Grażyna Dziedzic rządzi Rudą Śląską od 2010 r.

Grażyna Dziedzic rządzi Rudą Śląską od 2010 r.

Foto: Urząd Miasta Rudy Śląskiej

Bezpartyjna prezydent Rudy Śląskiej od trzech lat czyści wstydliwe sprawy zostawione po poprzedniku – działaczu Platformy Obywatelskiej. Wiele jednak wskazuje na to, że polityczny układ zbudowany ponad podziałami po to, by ją odwołać, ma szansę na sukces.

Do końca tygodnia rada miejska, w której egzotyczna koalicja PO, Prawa i Sprawiedliwości oraz Ruchu Autonomii Śląska ma 14 z 25 głosów, będzie głosowała za wnioskiem o nieudzielenie absolutorium. Jeśli wniosek przejdzie, będzie to w praktyce jednoznaczne z rozpisaniem referendum w sprawie odwołania pani prezydent.

Grażyna Dziedzic twierdzi, że jej kłopoty zaczęły się, kiedy odmówiła lukratywnych stanowisk działaczom PiS i zabrała stanowiska PO.

– Nie chcę takiego poparcia, które bierze się z posad. Mnie kolesiostwo i układy nie interesują – deklaruje.

Rządzili 10 lat

Platforma traci poparcie w sondażach i wpływy w samorządach. Rok temu, w referendum mieszkańcy Bytomia odwołali jej prezydenta Piotra Koja i radę miasta.

Reklama
Reklama

Identyczny scenariusz rozegrał się niedawno w Elblągu. Dwa dni temu zaś w wyborach prezydenta do drugiej tury wszedł tam kandydat PiS ze sporą przewagą nad kandydatką PO. Partia Jarosława Kaczyńskiego zwiększy też stan posiadania w elbląskiej radzie miasta.

Śląska Platforma straciła z kolei na rzecz PiS mandat senatora w Rybniku.

W Rudzie Śląskiej, by odbić władzę w mieście, PO sięgnęła po ostateczny środek – koalicję z partią Kaczyńskiego. A tę władzę próbuje odbić z rąk Grażyny Dziedzic, byłej szefowej ośrodka pomocy społecznej, która rządzi Rudą Śląską od 2010 r. W drugiej turze wyborów wygrała wtedy z kandydatem Platformy Andrzejem Stanią zaledwie 304 głosami. Stania był prezydentem przez 10 lat.

Dziedzic przejmowała tonące w długach górnicze miasto i zasłynęła w Polsce autorskimi pomysłami na oszczędzanie – pierwsza wprowadziła zwolnienia grupowe w urzędzie, ograniczyła urzędnikom pracę po godzinach.

– Teraz każdy wychodzi z chwilą zakończenia dnia pracy. Zamykamy budynek, gasimy światło. Nie ma przesiadywania do nocy. Oszczędzamy na nadgodzinach i mediach – mówiła „Rz".

Z fryzjera finansista

Stania zadłużył miasto ponad miarę – w 2009 r. zadłużenie sięgnęło 218 mln zł, czyli ponad 40 proc. budżetu. Dziedzic zmniejszyła je do 161 mln zł, a w ostatnich dwóch latach Ruda zanotowała nadwyżkę w budżecie (aż 26,7 mln zł za ubiegły rok).

Reklama
Reklama

Odkryła w urzędzie i jego finansach wiele wstydliwych spraw, m.in. że z konta depozytowego urzędu miasta zniknęło 2,2 mln zł na pożyczki dla pracowników, których nigdy nie spłacono. Śledztwo w tej sprawie umorzono ze względu na śmierć skarbniczki – urzędu miasta i  Pracowniczej Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej, ale Prokuratura Okręgowa w Gliwicach przez biegłego rewidenta bada co stało się z milionami z urzędu.

Dziedzic jako prezydent odkryła też m.in. 56 mln zł niespłaconych faktur, w tym zaległe zobowiązania wobec prywatyzowanego szpitala miejskiego. W wydziale finansowym, jak mówi „Rz", po Stani odziedziczyła tylko siedmiu finansistów. – Reszta to byli fryzjerzy, rolnicy, handlowcy i politolodzy – opowiada.

Choć stawia miasto na nogi, trudno się jej rządzi, bo ma obecnie mniejszość w radzie. Oprócz Porozumienia dla Rudy Śląskiej, które wystawiło ją w wyborach, panią prezydent popierają Rodziny Rudzkie i SLD. Razem daje to 11 głosów w radzie miejskiej.

Przez dwa pierwsze lata Dziedzic działała w koalicji z PiS. Jednak w kwietniu tego roku partia ta wraz z PO i Ruchem Autonomii Śląska oficjalnie poparła inicjatywę referendum w sprawie odwołania Dziedzic (nie udało się im jednak zebrać odpowiedniej liczby podpisów). Poseł PiS z Rudy Grzegorz Tobiszowski wytykał prezydent, że tylko dokończyła pomysł Stani (aquapark, choć o połowę tańszy), że nie realizuje polityki prorodzinnej.

– Zaraz po wyborach PiS zażądał miejsc w radach nadzorczych. Powiedziałam: „dajcie fachowców". Ale było mało. Przed próbą referendum jeden z posłów tej partii powiedział, że chce wziąć jedną trzecią z 85 stanowisk w jednostkach budżetowych, urzędzie, w spółkach. Do dziś nie wiem, jak wyliczył, że jest ich tyle – mówi „Rz" Dziedzic.

Niedawno PiS miał zażądać stanowiska wiceprezydenta.

Reklama
Reklama

– Odmówiłam, bo miał być to katecheta, a ja mam świetnego wiceprezydenta po finansach. Z jakiego powodu miałabym go zwalniać? – pyta oburzona.

Wojna z PO wybuchła, jak mówi Dziedzic, kiedy zaczęła „przykrócać politycznych prezesów po prezydencie PO".

Przeciw Dziedzic wystąpił też Zbigniew Domżalski z Porozumienia dla Rudy Śląskiej – gdy odwołała go ze stanowiska prezesa spółki wodociągowej za podwyżkę cen wody i wydatki na ekskluzywny remont gabinetu.

Zdaniem pani prezydent w samorządach nie powinno być polityków, tylko fachowcy. – Duże partie tego nie rozumieją, one muszą mieć wpływy dla działaczy – przekonuje Grażyna Dziedzic.

Grzegorz Tobiszowski stanowczo dementuje jej słowa, jakoby PiS miał żądać stanowisk za poparcie. – To kuriozum, absurd, daleko idące kłamstwo – piekli się poseł.

Reklama
Reklama

Podkreśla, że jedynym powodem, dla którego PiS przestał ją popierać, jest zła ocena jej rządów. – To porażka. Nie po to odwoływaliśmy poprzedniego prezydenta, by wpaść z deszczu pod rynnę – tłumaczy.

Także posłanka PO Danuta Pietraszewska zarzuca Dziedzic, iż mija się z prawdą. – Od początku byliśmy opozycją i tak jest do dziś, choć wiele razy radni PO  głosowali zgodnie z intencją pani prezydent, robiliśmy to dla dobra miasta. Ja sama interweniowałam w kilku sprawach, by miastu pomóc – mówi. – Pani prezydent od razu zaczęła wyrzucać ludzi Stani, żyje żądzą odwetu – dodaje.

Posłanka przyznaje, że dość dziwnie wygląda współpraca z PiS, by Dziedzic usunąć ze stanowiska. – To najlepiej świadczy o tym, że jeśli walczące ze sobą partie zwierają szyki, to w mieście musi być bardzo źle – tłumaczy.

Prezydent Dziedzic twierdzi jednak, że ma świadków rozmów o posadach i dowody, że partie żądały od niej stanowisk za poparcie.

„Nie boję się referendum"

W połowie czerwca zdominowana przez opozycję komisja rewizyjna Rady Miasta przyjęła uchwałę o nieudzieleniu prezydent absolutorium. Radni postawili jej 11 zarzutów, np. ten, że umorzyła podatki od nieruchomości na kwotę 234 tys. zł (dla porównania w Gliwicach prezydent umorzył 4,3 mln zł, a w Chorzowie – blisko 5,2 mln).

Reklama
Reklama

Umorzenia objęły głównie domy pomocy społecznej, policję, straż i prokuraturę i były jedne z najniższych w ostatnich latach. Na przykład w 2006 r. ówczesny prezydent Rudy Śląskiej umorzył różnym instytucjom i osobom ponad 1,3 mln zł podatku, rok później ponad 600 tys., a w 2008 r. prawie 800 tys. zł, głównie firmom i osobom prywatnym.

Kilka dni temu wniosek o nieudzielenie absolutorium pani prezydent zaakceptowała Regionalna Izba Obrachunkowa – w tym samym składzie, który w kwietniu „przyklepał" wykonanie budżetu miasta za 2012 r.

– Nie boję się referendum. Ludzie widzą, co robię, spotykam się z nimi. Politycy zapomnieli, kto wybiera prezydenta – mówi „Rz" Grażyna Dziedzic.

Bezpartyjna prezydent Rudy Śląskiej od trzech lat czyści wstydliwe sprawy zostawione po poprzedniku – działaczu Platformy Obywatelskiej. Wiele jednak wskazuje na to, że polityczny układ zbudowany ponad podziałami po to, by ją odwołać, ma szansę na sukces.

Do końca tygodnia rada miejska, w której egzotyczna koalicja PO, Prawa i Sprawiedliwości oraz Ruchu Autonomii Śląska ma 14 z 25 głosów, będzie głosowała za wnioskiem o nieudzielenie absolutorium. Jeśli wniosek przejdzie, będzie to w praktyce jednoznaczne z rozpisaniem referendum w sprawie odwołania pani prezydent.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Wydamy majątek na podróże Nawrockiego. Szczegóły pierwszego budżetu nowego prezydenta
Polityka
Europejski Bank Inwestycyjny sfinansuje systemy antydronowe. Szansa dla Polski
Polityka
To koniec Rafała Trzaskowskiego? Historia pokazuje, że może być odwrotnie
Polityka
Sondaż: Czy Donald Tusk powinien przestać być premierem? Znamy zdanie Polaków
Reklama
Reklama