Jak hartowała się prawica

Obecne próby konsolidacji prawicy to kolejny akt spektaklu, którego premiera odbyła się 20 lat temu.

Publikacja: 12.07.2014 12:00

Gdy po wyborach parlamentarnych w 1993 r. z Sejmu wypadła praktycznie cała rozdrobniona wówczas prawica (oprócz Konfederacji Polski Niepodległej), rozpoczęły się nerwowe rozmowy zjednoczeniowe. Był 1994 r., patronował im ksiądz Józef Maj.

Rozmowy odbywały się w podziemiach stołecznego kościoła św. Katarzyny. Stąd nazwa przedsięwzięcia – Konwent Świętej Katarzyny.

Te spotkania pełne były nieufności i podejrzeń. Ksiądz Maj dwoił się i troił, żeby jednać zwaśnionych, a i tak wszystko rozbiło się o wybór wspólnego kandydata na prezydenta. W prawyborach uczestniczyło czterech kandydatów.

„Teraz, k... my"

Do dzisiaj nie wiadomo, czy wygrała je prezes NBP Hanna Gronkiewicz-Waltz czy były premier Jan Olszewski. Do wyborów w 1995 r. zgłosili się oboje i przegrali je z kretesem, a prymas Józef Glemp nakazał prałatowi Majowi zdystansować się od Konwentu.

Europoseł PiS Ryszard Czarnecki, weteran prawicy, wówczas członek ZChN, mówi, że owa inicjatywa zaczęła się jako zacna i patriotyczna, a skończyła jako groteska.

– Przyjęta formuła, że każde ugrupowanie ma w tym porozumieniu jeden głos, okazało się fatalne, bo pod koniec specjalnie zakładano nowe organizacje, żeby mieć więcej głosów w Konwencie – w ten sposób prawica, zamiast się zintegrować, jeszcze bardziej się podzieliła – wspomina Czarnecki.

Z Konwentem pośrednio związana jest jednak późniejsza historia drugiej, udanej próby zjednoczenia organizacji prawicowych, czyli powstania AWS. Matką chrzestną tej inicjatywy była socjolog Jadwiga Staniszkis, a ojcem sukcesu okazał się Marian Krzaklewski, ówczesny lider NSZZ „Solidarność".

Szef związku wykazał się nietuzinkowym talentem politycznym, zbierając liderów prawicy przy wspólnym stole. Krzaklewski zaproponował algorytm, wedle którego miała być zważona wartość każdej partii na scenie politycznej. Nie uchroniło to prawicy od kłótni.

Jarosław Kaczyński twierdził wtedy, że największą partią AWS jest jego Porozumienie Centrum, ale z powodów pragmatycznych zgodzono się na dowartościowanie ZChN. Paradoksem był fakt, że choć całe PC kandydowało do Sejmu z list AWS, to lider wystartował z listy Ruchu Odbudowy Polski, bo nie mógł się dogadać z AWS.

To Kaczyński sformował hasło TKM („teraz, k... my"), dotyczące obsady stanowisk. Tak jego zdaniem miała funkcjonować AWS. Filozofia TKM na długo weszła do języka politycznego, a o Kaczyńskim utarła się wówczas opinia, że nie jest zdolny do kompromisów i dlatego nie wytrwa w żadnym porozumieniu.

Wewnętrzne spory

AWS utrzymała się u władzy przez całą kadencję, ale konflikty wstrząsały nią od początku. Krzaklewski odgrywał rolę nadpremiera, sterując z tylnego siedzenia rządem Buzka.

Nad prawicą znów zawisł wtedy cień Konwentu z kościoła św. Katarzyny. Wszystko za sprawą wicepremiera i szefa MSWiA Janusza Tomaszewskiego, uczestnika obrad z początku lat 90.  Skonfliktowany z szefem Kancelarii Premiera Wiesławem Walendziakiem stworzył tzw. spółdzielnię, wymierzoną przeciw swemu rywalowi. Sam jednak poległ na polu bitwy, gdy do mediów wyciekła informacja, że rzecznik interesu publicznego złożył przeciwko niemu wniosek do sądu lustracyjnego. Musiał odejść. Potem oczyścił się z zarzutów o współpracę z SB, a nawet pod koniec rządów AWS wrócił do polityki.

Czarnecki, wówczas szef Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, opowiada, że formuła rządzenia i poziom małostkowości były w tamtym czasie nie do przyjęcia. – Pamiętam, jak w wąskim gronie rozmawialiśmy o kandydacie na wojewodę małopolskiego. Kraków miał wówczas walczyć o tytuł kulturalnej stolicy Polski. Tomaszewski rzuca nazwisko kandydata, na co Buzek: człowiek o tak niskim wzroście nie może być wojewodą w kulturalnej stolicy kraju – relacjonuje.

Strach przed falą

Dr Jacek Kloczkowski z krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej zauważa, że do tej pory największą zręcznością w jednoczeniu prawicy wykazał się Jarosław Kaczyński. To on po rozpadzie AWS w 2001 r. scalił dwie liczące się siły – swoje Porozumienie Centrum i stworzone z renegatów z innych partii Przymierze Prawicy.

– Udało mu się zebrać w PiS większość osobistości prawicy, dzięki czemu wygrał wybory w 2005 roku – przypomina. – A poza tym utrzymał PiS jako duże ugrupowanie opozycyjne, z czego wniosek, że w największym stopniu posiadł patent na prawicowość, przynajmniej w oczach elektoratu – ocenia.

Tamto porozumienie też rodziło się w bólach. PiS powstawał na fali popularności, którą zdobył Lech Kaczyński jako minister sprawiedliwości w rządzie Buzka. W wyborach w 2001 r., które wygrało SLD, zdobył 9,5 proc. głosów, mając kilkuset członków w Polsce.

– Kaczyński i Ludwik Dorn mieli wtedy obsesję, że większe otwarcie może spowodować, że partię przejmie fala uciekinierów z AWS – wspomina jeden z posłów ówczesnego Klubu Parlamentarnego PiS.

Stąd z list ugrupowania Kaczyńskiego startowali skupieni w Przymierzu Prawicy: Wiesław Walendziak, Kazimierz Marcinkiewicz, Marian Piłka, Tadeusz Cymański czy Michał Kamiński. Dziś są poza PiS, ale współpracowali z nimi wtedy ludzie, którzy w PiS są do dziś: Mariusz Kamiński czy Kazimierz Ujazdowski i Marek Jurek (szef Prawicy Rzeczypospolitej – wybrany z list PiS).

Do 2009 r. statut PiS gwarantował ludziom wywodzącym się z Przymierza Prawicy stanowisko wiceprezesa ugrupowania.  Przed wyborami działacze Przemierza mieli dostać 16 jedynek na listach wyborczych PiS. Dostali osiem, bo  Kaczyński użył sformułowania, które dobrze znają jego bliscy współpracownicy: „okoliczności się zmieniły". Nie doprowadziło to do rozłamu, bo prawicowe gwiazdy z łatwością przeskakiwały anonimowych działaczy Porozumienia Centrum.

Jednak o tym, że takie połączenie jest przyczyną napięć, PiS przekonał się kilka lat później. W każdym z rozłamów, które dokonywały się potem w PiS, byli politycy wywodzący się z Przymierza Prawicy.

Najpierw w kwietniu 2007 r. odszedł ówczesny marszałek Sejmu Marek Jurek. Jeden z jego ówczesnych współpracowników ocenia, że „Marek zawsze marzył, żeby być liderem partii politycznej, nawet malutkiej".

Jurek nawiązał współpracę z PiS w 2012 r., dzięki temu dziś jest europosłem. Na powrót zdecydowało się też potem wielu członków efemerycznej Polski Plus. Założyło ją pod koniec 2007 r. trzech wiceprezesów PiS. Paweł Zalewski dziś jest w PO. Kazimierz Ujazdowski i Ludwik Dorn wystartowali jednak z list PiS w 2011 r.

Czy w PiS znajdą się politycy z kolejnych rozłamów? Jak pokazuje historia prawicy, droga do porozumienia jest trudna, a nawet jej przejście nie gwarantuje trwałego związku.

Gdy po wyborach parlamentarnych w 1993 r. z Sejmu wypadła praktycznie cała rozdrobniona wówczas prawica (oprócz Konfederacji Polski Niepodległej), rozpoczęły się nerwowe rozmowy zjednoczeniowe. Był 1994 r., patronował im ksiądz Józef Maj.

Rozmowy odbywały się w podziemiach stołecznego kościoła św. Katarzyny. Stąd nazwa przedsięwzięcia – Konwent Świętej Katarzyny.

Pozostało 95% artykułu
Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich