To triumf tych, którzy chcą postawić Macierewicza pod sądem za sposób likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa ws. nieprawidłowości przy tworzeniu raportu z weryfikacji WSI. Teraz prokuratura musi wznowić śledztwo w głównym wątku — dotyczącym tego, czy Macierewicz poświadczył nieprawdę w raporcie.
Batalia prawna w tej sprawie trwa od 2007 r., kiedy Macierewicz przygotował raport z likwidacji. Po kilkuletnim śledztwie, pod koniec 2013 r., prokuratura uznała, że Macierewicz kierując komisją likwidującą WSI nie był funkcjonariuszem publicznym, który może odpowiadać za niedopełnienie obowiązków. Prokurator Leszek Stryjewski z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie uznał też, że raport z likwidacji WSI — choć zawierał informacje naruszające prawo — to w ogóle nie był dokumentem państwowym.
Taka linia została przez niego przyjęta pod wpływem Prokuratury Generalnej. Wcześniej z prowadzenia sprawy zrezygnował prok. Krzysztof Kuciński, który chciał Macierewiczowi uchylić immunitet poselski i postawić przed sądem. Poniedziałkowe orzeczenie sądu było krytyczne i wobec Macierewicza i wobec prokuratury. Sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska uznała, że w raporcie Macierewicz poświadczył nieprawdę. Odrzuciła też wywód prokuratury, że raport nie był dokumentem państwowym. Jednocześnie kazała prokuratorom na nowo zbadać, czy Macierewicz był funkcjonariuszem publicznym.
Sędzia zastrzegła, że nie oznacza to, że Macierewicz musi usłyszeć zarzuty. Jednak w tej sytuacji prokurator Stryjewski uznał wystąpienie do Sejmu o uchylenie immunitetu Macierewicza za „prawdopodobny scenariusz".
Sam Macierewicz uważa orzeczenie sądu za próbę odwrócenia uwagi od kłopotów rządu, który zmaga się z rosnącą liczbą protestów społecznych.