W nocy z 8 na 10 września w Sopocie skradzione zostało auto premiera Donalda Tuska, zaparkowane ok. 200 metrów od jego chronionego przez Służbę Ochrony Państwa domu.
Lexusa odnaleziono kilka godzin po zgłoszeniu kradzieży 20 km od miejsca zamieszkania premiera, cztery dni później zatrzymano też sprawcę, 41-letniego Łukasza W. - z bogatą kartoteką policyjną - ma na koncie kilka wyroków między innymi za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu, bezpieczeństwu w komunikacji, a także za przestępstwa przeciwko mieniu, ale bez związku z kradzieżami samochodów.
O niejasnych okolicznościach tej kradzieży pisała „Rzeczpospolita”.
Premier żąda konsekwencji wobec SOP
W związku z kradzieżą samochodu premier Donald Tusk, jak wynika ze wspólnego śledztwa dziennikarzy „Super Expressu” i Radia Eska, miał się „wściec” na szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego, a ten z kolei zażądał dymisji najwyżej postawionych funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa.
Konsekwencje ponieśli szef i wiceszef zarządu biura ochrony premiera, choć, jak argumentowali funkcjonariusze, to dom i osoba premiera i jego rodzina podlegały ochronie, a nie zaparkowany kilkaset metrów od domu samochód.