Wybory prezydenckie i komisja nr 95 w Krakowie. Dariusz Lasocki: Po prostu się pomylili
Lasocki był następnie pytany o pojawiające się w przestrzeni publicznej zarzuty od osób popierających Rafała Trzaskowskiego, że w czasie II tury wyborów doszło do nieprawidłowości. Wskazywać mają na to sytuacje, w których w niektórych komisjach w II turze doszło do gwałtownego wzrostu poparcia dla Karola Nawrockiego względem I tury.
Jedna rzecz musi tu wybrzmieć. Szanowni Państwo, komisje wyborcze pochodzą z ludu, to znaczy nie ma w Polsce korpusu urzędników, którzy co wybory w liczbie 250 tysięcy idą na wybory i idą pilnować wyborów. I są w każdej komisji
Dariusz Lasocki, były członek PKW
- Powiedzmy sobie szczerze, urzędnicy, wyborcy, którzy są urzędnikami jednostek samorządu terytorialnego, a w szczególności komisje wyborcze, też mężowie zaufania, po prostu pomylili się. Rzeczą ludzką jest się mylić. Oczywiście trzeba się do tego przyznać. Nie ma możliwości prawnej, żeby dzisiaj przeliczyć ponownie głosy, chociażby w tej jednej (budzącej największe kontrowersje) komisji (nr 95 w Krakowie – red.). Nie ma i kropka. Prawo nie zezwala. Nie tyle, że nie umożliwia, co nie zezwala na taki proces - wyjaśnił.
W tym kontekście przypomniał, że do 2018 roku, czyli do roku wprowadzenia zmian w Kodeksie wyborczym przez PiS „karty wyborcze były po zatwierdzaniu wyborów niszczone”. - Taka była procedura. Takie było prawo – podkreślił. - Prawo i Sprawiedliwość w 2018 roku wydłużyło okres przechowywania kart wyborczych do 5 lat. One dzisiaj, kilka dni po wyborach, są składowane w urzędach gminy, są zapieczętowane. Urzędnik wyborczy dba o to, żeby nikt nie miał do tego dostępu i tak się dzieje – dodał.
Dopytywany jak w komisji nr 95 mogło dojść do prawdopodobnej zamiany wyników między kandydatami (na korzyść Karola Nawrockiego – red.), Lasocki odparł,że był to „błąd ludzki”.
- Rzeczywiście doszło do błędu. Błędu, który jest karygodny, który powinien być napiętnowany. Ale jeszcze jedna rzecz musi tu wybrzmieć. Szanowni Państwo, komisje wyborcze pochodzą z ludu, to znaczy nie ma w Polsce korpusu urzędników, którzy co wybory w liczbie 250 tysięcy idą na wybory i idą pilnować wyborów. I są w każdej komisji – zastrzegł.