„Rzeczpospolita”. Marcin Mastalerek twierdzi, że jest namawiany do tego, by startować w wyborach prezydenckich. Czy taki projekt polityczny ma sens?
Prof. Jarosław Flis: To wszystko zależy od tego co się zdarzy w PIS-ie, tzn. jaki będzie wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego. Za tydzień będzie o tym łatwo rozmawiać. Może się okazać, że wszystko się rozstrzygnie i wszystko może okazać się nieaktualne.
Chodzi o to czy PiS wygra te wybory?
Słowo „wygra” jest w tym kontekście ciut śmieszne, ale rozumiem, że tak prezes je rozumie. Ja biorę na poważnie to podejście prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który mówi, że „PiS musi wygrać po raz dziesiąty z rzędu i okaże się, że nie robił niczego złego”. Tak czasami jest, że się wygrywa dziesięć razy z rzędu, nie robi się niczego złego, ale się dziwnym trafem nie rządzi.
PiS faktycznie podkreśla, że cały czas wygrywa…
Wygrywa je symbolicznie. Lecz tylko w wyborach prezydenckich czy senackich, w pojedynczym okręgu zdobycie największej liczby głosów jest formalnym zwycięstwem. To że jest się symbolicznie pierwszym ma w różnych tradycjach różną siłę, ale widzieliśmy ostatnio, że to się zmienia i w Hiszpanii, i w Szwecji, krajach, w których się wydawało, że tradycja obejmowania urzędu premiera przez lidera największej partii jest mocno ugruntowania. Teraz jednak wylądowała w koszu, bo okazało się, że nie trzyma się realiów. Już starożytni mówili, że kiedy ludzi kupa i Herkules musi ulec. Co z tego, że jest się najsilniejszym na podwórku, jeśli trzech z osobna słabszych jest w stanie stłuc tego jednego.
Znacznie ciekawsze będzie to, jakie będą proporcje między obozem rządzącym, a opozycją. Jak to będzie wyglądało w przeliczeniu na mandaty: czy PiS poszedł w dół, czy w górę w stosunku do wyborów sejmowych. To jest jakaś ocena minionego półrocza. Jeśli się okaże, że poszedł w górę, czyli gdyby dzisiaj były wybory miałby więcej niż 194 mandaty, to byłby powód, aby się cieszyć, w szczególności, gdyby się okazało, że na spółkę z Konfederacją rządzi. Ale to byłoby dość spore zaskoczenie. Ale gdyby się okazało, że po przeliczeniu na mandaty sejmowe, jest tak samo, tylko że jeszcze gorzej, to wtedy żadne mówienie, że się jest dalej największym nie będzie mieć większego sensu.
Czytaj więcej
Decyzje w sprawie kandydowania w wyborach prezydenckich trzeba podejmować między listopadem a lutym i wtedy trzeba będzie rozmawiać - tak prezydencki minister Marcin Mastalerek odpowiada na pytanie, czy wystartuje w wyborach prezydenckich. - Byłbym gotowy podjąć taką decyzję - mówił w TVN24.