9. Jeremy Corbyn
Fot. AFP
Polityk, który dowiódł, że nawet w Wielkiej Brytanii w lewicy drzemią radykalne poglądy. Partia Pracy najpierw, w maju, nieoczekiwanie przegrała wybory parlamentarne, a we wrześniu wybrała sobie na przewodniczącego polityka, któremu najbliższy w UE jest grecki premier Aleksis Cipras. Starszy od Greka o 27 lat Jeremy Corbyn wsławił się w przeszłości pogardliwym podejściem do kapitalizmu i do – wydawałoby się brytyjskiej świętości - monarchii. Sprzeciwiał się też angażowaniu Brytyjczyków u boku Amerykanów w wojny w Iraku i Afganistanie wbrew ówczesnemu szefowi laburzystów Tony'emu Blairowi. Co ważne dla nas – nie podobało mu się przyjęcie Polski i innych krajów Europy Środkowej do NATO, bo drażniło Rosję. W zderzeniu z prawdziwą polityką nawet Corbyn stał się nieco mniej radykalny. Pozostawił posłom swojej partii swobodę w czasie głosowania w sprawie udziału Wielkiej Brytanii w nalotach na dżihadystów w Syrii. I przyczynił się w ten sposób do zaangażowania się swojego kraju w nową wojnę.
10. Viktor Orban
Fot. AFP
Od lat główny chłopiec do bicia w Unii Europejskiej, który zaskakująco bardzo dobrze sobie radzi z przyjmowaniem ciosów. W tym roku wyrósł na głównego przeciwnika Angeli Merkel w sporze o podejście do setek tysięcy imigrantów napływających do Europy. Kanclerz z sąsiedniej Austrii (która nie jest wzorem rozliczania się ze zbrodni Trzeciej Rzeszy) Werner Faymann posunął się do porównania jego polityki imigracyjnej do Holokaustu. To najmocniejsze słowa, jakie padły pod adresem polityka, od którego nazwiska utworzono termin określający odchodzenie od ideałów unijnych w rozumieniu liberałów (orbanizacja). Jednak im większa niechęć do Orbana wśród unijnych VIP-ów, tym większa popularność wśród Europejczyków znękanych poprawnością polityczną i błędami unijnych przywódców. Do jego fanów zalicza się nawet premier Bawarii, czyli oficjalnie koalicjant partii pani kanclerz.
11. Salman
Fot. AFP
Nowy król Arabii Saudyjskiej (włada od stycznia tego roku) stał się najbardziej nieprzewidywalnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych na świecie, zignorował zaproszenie Baracka Obamy na majowe spotkanie z monarchami Półwyspu Arabskiego. Buduje sunnicką koalicję przeciwników porozumienia między Zachodem a szyickim Iranem, który uważa za największe zagrożenie, megawroga w świecie islamu. Poprzedniemu królowi Abdullahowi, przyrodniemu bratu Salmana, nie udało się kilka lat temu przekonać Amerykanów do „obcięcia głowy wężowi" (poprzez zbombardowanie irańskich instalacji nuklearnych). On sam angażuje się w niszczenie proirańskiej rebelii w Jemenie. I nie zamierza ulegać masowej na Zachodzie krytyce związanej z łamaniem praw człowieka w jego kraju.
12. Justin Trudeau
Fot. AFP
Nowy premier Kanady stał się ulubieńcem liberalnych mediów na całym świecie. Pewną rolę odegrało to, że wygląda bardzo młodo (ma 44 lata) i jest przystojny, ale przede wszystkim zachwycił nowoczesnym podejściem do rządzenia, połowę miejsc w gabinecie przekazał kobietom,
ministrami uczynił też przedstawicieli mniejszości – największe wrażenie zrobił Sikh w turbanie, Harjit Sajjan, który został szefem ministerstwa obrony. Trudeau zaprosił 25 tysięcy uchodźców z Syrii. I nikomu nie przeszkadzało, że mają być to wyłącznie dzieci lub całe rodziny, a nie samotni mężczyźni (a takich znamy głównie ze zdjęć imigrantów przemierzających Europę). Nie uniknął błędów: uraził Bałtów, gdy okazało się, że nie wie o ich istnieniu. Pochopna była też decyzja o wycofaniu się z koalicji bombardującej tzw. Państwo Islamskie. Dzięki niemu o żyjącej w cieniu USA Kanadzie jest głośno.