Ukraiński ekspert ds. bezpieczeństwa: To nieprzewidywalna wojna

Nasza armia bije w zaplecze Rosjan – mówi Ołeksij Melnyk, ekspert ds. bezpieczeństwa kijowskiego Centrum Razumkowa.

Aktualizacja: 19.09.2023 06:37 Publikacja: 19.09.2023 03:00

Ukraiński ekspert ds. bezpieczeństwa: To nieprzewidywalna wojna

Foto: AFP

Wpływowy amerykański gen. Mark Milley mówił ostatnio, że Ukraina ma około 30–45 dni pogody umożliwiającej walkę. Ukraina zdąży w tym czasie doprowadzić do przełomu?

Zgodzę się z tym, że za 30–45 dni drogi przekształcą się w błoto. W okolicach Kijowa gleba jest piaszczysta, deszcz popada i po godzinie nie pozostaje po nim śladu. A na południu Ukrainy są czarnoziemy. To ma wpływ na działania wojenne. Z drugiej zaś strony przypomnijmy sobie, jak rosyjskie wojska wycofywały się z Chersonia albo spod Kijowa. W obu tych przypadkach nie chodziło o warunki atmosferyczne, lecz o to, że Rosjanie nie byli już w stanie zaopatrywać swoich sił. Kontrofensywa ruszyła na początku lata, nie udało się szybko przedrzeć przez obronę Rosjan. Ukraina postawiła więc na zniszczenie łańcuchów logistycznych i punktów dowodzenia przeciwnika. Nasza armia bije w zaplecze Rosjan. W pewnym momencie Rosja znajdzie się przed wyborem: narazić swoje wojska na okrążenie albo wycofać się z dotychczasowych pozycji. Rosyjscy żołnierze skarżą się w sieciach społecznościowych nie tylko na niewystarczającą ilość amunicji, ale i na brak żywności, a nawet wody.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Władimir Putin jak Kim Dzong Un. Nie ma już wyjścia awaryjnego

Podobno Kim Dzong Un ma dostarczyć Rosji amunicję. Pomoże to Putinowi?

Rosyjski przemysł zbrojeniowy już nie wyrabia się z produkcją amunicji. Świadczy o tym chociażby to, że intensywność rosyjskich ostrzałów artyleryjskich zmalała. Nawet dostawy ze strony Korei Północnej nie pomogą Rosji, to nie są te ilości, których potrzebuje rosyjska armia. W ubiegłym roku Rosjanie zużyli w wojnie z Ukrainą 20 mln pocisków. Rocznie rosyjska zbrojeniówka jest w stanie wyprodukować 1,5–2 mln pocisków. Wielu patrzy na ukraińską kontrofensywę przez pryzmat codziennych zmian na mapie działań wojennych. To bardzo uproszczone podejście. Wojna rządzi się własnymi, innymi zasadami.

Rosjanie ściągają siły do miejscowości Tokmak w obwodzie zaporoskim. Szykuje się wielka bitwa o miasto?

Gdy Rosjanie zajmowali Bachmut, by przesunąć się do przodu 40 cm, poświęcali życie jednego swojego żołnierza. Odzyskiwanie miasta w taki sposób sporo by kosztowało. Inna opcja polega na tym, że miasto znajdzie się w zasięgu naszej artylerii. Tokmak niekoniecznie trzeba szturmować i myślę, że Ukraina nie będzie tego robiła. Wystarczy, że miasto zostanie chociażby częściowo okrążone. Kluczowe jest to, by drogi komunikacyjne łączące Krym z resztą okupowanych terytoriów znalazły się w zasięgu ukraińskiej artylerii. Dzisiaj docierają tam tylko rakiety zachodniej produkcji. Są drogie i nie można ich marnować na strzelanie np. do ciężarówki wojskowej. Jeżeli te szlaki komunikacyjne znajdą się w zasięgu ukraińskich haubic, będzie to zupełnie inna sytuacja. Takiego typu pocisków Ukraina ma znacznie więcej.

Czytaj więcej

Kontrofensywa. Droga będzie długa, mokra i mroźna

Ukraina potrzebuje czasu, by odciąć Rosję od Krymu?

Nie będę wróżył. To bardzo nieprzewidywalna wojna. Zakładam, że nasze dowództwo gdzieś w 50 proc. ma wiedzę na temat tego, co się dzieje w Rosji. Do końca nie wiemy, czy Rosja dysponuje świeżymi rezerwami, by przerzucić je na fronty wojny. Na razie widzimy rotację ich jednostek. Wiele będzie zależało od tego, kto ma więcej sił do przeprowadzenia ofensywy i utrzymania obrony. Jeżeli Ukraina ma przygotowane świeże jednostki, które będą mogły pójść do przodu w momencie przedarcia rosyjskiej obrony, Rosjanom może wszystko się posypać. Ale nawet jeżeli do tego dojdzie, to takie jednostki są w stanie przesunąć się do przodu maksymalnie 30 km. Muszą zrobić przerwę i poczekać na dodatkowe siły i zaopatrzenie. Tokmak mniej więcej znajduje się w zasięgu takich możliwości.

Na Kremlu przekonują, że nie będzie kolejnej fali mobilizacji. Można im wierzyć?

Nie można im wierzyć. Mówią to samo, co mówili rok temu, przed pierwszą mobilizacją. Myślę, że na Kremlu mają dylemat, bo do wyborów prezydenckich w Rosji pozostaje zaledwie pół roku. Z innej zaś strony Rosji brakuje żołnierzy na froncie. Jeżeli wojskowi zmuszą Putina do ogłoszenia mobilizacji, zrobi to. I chodziłoby raczej o zmobilizowanie 300 tys. ludzi, z których połowa od razu wylądowałaby w Ukrainie. A to oznacza, że 150 tys. nieprzygotowanych, ale trzymających broń i strzelających nowych rosyjskich żołnierzy, byłoby dla nas poważnym wyzwaniem.

Czytaj więcej

Antony Blinken pod bombami w Ukrainie. Przyjaźni z USA szukają też sojusznicy Rosji

A jak wygląda to nad Dnieprem? Podobno nie ma już tyle ochotników, na których ukraińska armia mogła liczyć na początku wojny.

Problem jest. Nikt nie był przygotowany do tego, że ta wojna będzie trwała tak długo. Do tego dochodzi szereg innych problemów związanych z zabezpieczeniem socjalnym dla rodzin zaginionych, poległych i rannych żołnierzy. Z badań Centrum Razumkowa wynika, że 70 proc. ankietowanych ma w swojej rodzinie lub w gronie znajomych osoby, które padły ofiarą albo ucierpiały z powodu wojny. A do tego dochodzi problem korupcji w wojskowych komendach uzupełnień. Problemów nam nie brakuje.

Wpływowy amerykański gen. Mark Milley mówił ostatnio, że Ukraina ma około 30–45 dni pogody umożliwiającej walkę. Ukraina zdąży w tym czasie doprowadzić do przełomu?

Zgodzę się z tym, że za 30–45 dni drogi przekształcą się w błoto. W okolicach Kijowa gleba jest piaszczysta, deszcz popada i po godzinie nie pozostaje po nim śladu. A na południu Ukrainy są czarnoziemy. To ma wpływ na działania wojenne. Z drugiej zaś strony przypomnijmy sobie, jak rosyjskie wojska wycofywały się z Chersonia albo spod Kijowa. W obu tych przypadkach nie chodziło o warunki atmosferyczne, lecz o to, że Rosjanie nie byli już w stanie zaopatrywać swoich sił. Kontrofensywa ruszyła na początku lata, nie udało się szybko przedrzeć przez obronę Rosjan. Ukraina postawiła więc na zniszczenie łańcuchów logistycznych i punktów dowodzenia przeciwnika. Nasza armia bije w zaplecze Rosjan. W pewnym momencie Rosja znajdzie się przed wyborem: narazić swoje wojska na okrążenie albo wycofać się z dotychczasowych pozycji. Rosyjscy żołnierze skarżą się w sieciach społecznościowych nie tylko na niewystarczającą ilość amunicji, ale i na brak żywności, a nawet wody.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Ukraina nie odpuszcza Krymu. Wołodymyr Zełenski ruszy z ofensywą?
Polityka
Kto wygrał debatę Trump-Harris? Amerykańsko-francuski publicysta: Nikt
Polityka
Niemiecki rząd odpowiada Donaldowi Trumpowi: Nie jemy kotów i psów
Polityka
Andrzej Kohut: Przełomu w czasie debaty Donald Trump–Kamala Harris nie było
Polityka
Do kogo powinien należeć Krym? Erdoğan nie ma wątpliwości
Polityka
Białoruś twierdzi, że gra Pokémon GO była używana do liczenia białoruskich myśliwców