Tylko Polska sprzeciwiła się w ubiegłym tygodniu przyjęciu dwóch unijnych rozporządzeń dotyczących polityki azylowej. Wprowadzają one cały szereg wspólnych zasad dotyczących procedowania wniosków azylowych i przyjmowania uchodźców w Unii Europejskiej.
O reformie dyskutowano od lat, ale porozumienie osiągnięto dopiero teraz, bo udało się dobrze wyważyć dwie zasady. Z jednej strony odpowiedzialność, czyli obowiązek państw granicznych pilnowania granic i rejestrowania osób szukających w UE schronienia. Z drugiej strony solidarność, czyli obietnicę pomocy w razie, gdy tych uchodźców będzie zbyt wielu. Dziś teoretycznie to państwo wejścia azylanta do Unii jest zobowiązane do jego zarejestrowania i rozpatrzenia wniosku, co powoduje, że np. Włochy czy Grecja podlegają nieproporcjonalnej presji, a jednocześnie nie mają motywacji, żeby dobrze wykonywać swoje obowiązki. Dlatego nowe rozporządzenie jest w interesie wszystkich państw: i tych na granicy, bo mają obiecaną solidarność w kryzysie, i tych w głębi, bo mają obiecane lepsze pilnowanie granic i rejestrowanie uchodźców na granicy zewnętrznej UE.
Czytaj więcej
Nowy pakiet azylowy nie nakłada na nasz kraj żadnego obowiązku przyjmowania uchodźców z Południa. Z powodu tysięcy Ukraińców szukających schronienia nad Wisłą nikt ich tu nie wyśle.
Polska zagłosowała przeciw, argumentując, że rozporządzenia nakładają na nas obowiązek przyjmowania uchodźców przybyłych do innych państw UE lub zapłacenia kary po 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego. Nie jest to prawdą, bo rozporządzenie przewiduje możliwość częściowego lub całkowitego zwolnienia z obowiązku solidarności. Wystarczy, że Polska przedstawi Komisji Europejskiej wniosek z uzasadnieniem, powołując się na występowanie presji migracyjnej. Co ważne, w tym celu wcale sama nie musi występować o solidarność ze strony innych. Nie musi zatem wnioskować o przejęcie części Ukraińców przez inne kraje, ale musi wykazać, z jakim wyzwaniem się mierzy, żeby zapewnić przyjęcie ponad miliona osób.
Czytaj więcej
Preferencje wyborcze i to, jaką telewizję oglądamy, decydują o tym, co myślimy o migrantach i uchodźcach – wynika z analizy badań UW.