Reklama
Rozwiń

Kobiety musiały walczyć, by móc uprawiać sport. „Przewodnik Katolicki”: Łatwo o zgorszenie

Na przełomie XIX i XX wieku ruch emancypacji z trudem wywalczył dla kobiet nowe prawa w życiu społecznym i politycznym. I chociaż priorytetowe znaczenie miały prawo do pracy, wykształcenia i udziału w wyborach, to panie zyskały także możliwości uprawiania sportu na szerszą niż dotąd skalę.

Publikacja: 11.07.2025 14:40

Maria Kwaśniewska, brązowa medalistka olimpijska w rzucie oszczepem (Berlin 1936), pierwsze kroki w

Maria Kwaśniewska, brązowa medalistka olimpijska w rzucie oszczepem (Berlin 1936), pierwsze kroki w świecie sportu stawiała w młodzieżowych klubach okresu międzywojennego

Foto: nac

Ideał kobiecy dla większości konserwatywnych społeczeństw XIX wieku stanowiła kobieta delikatna i pasywna, skoncentrowana na prywatnej sferze życia składającej się głównie z obowiązków rodzinnych. Poglądy takie umacniane były przez autorytety ówczesnej medycyny, które często oceniały aktywność fizyczną kobiet jako zagrażającą ich zdrowiu, a zwłaszcza płodności.

Amerykański lekarz Edward H. Clarke w książce „Sex in Education or A Fair Chance For Girls” („Płeć w edukacji lub sprawiedliwa szansa dla dziewcząt”) z 1873 r. pisał, że edukacja i aktywność fizyczna „wysuszają” kobiecą naturę: „Jeśli dziewczyna w okresie dojrzewania intensywnie się uczy i ćwiczy, to rozwój jej macicy może zostać zahamowany, a funkcje menstruacyjne zaburzone – co prowadzi do trwałego uszczerbku na zdrowiu”.

Brytyjski psychiatra dr Henry Maudsley głosił, że „menstruacja to najważniejszy wyraz kobiecego organizmu. Jakiekolwiek nadwyrężenie organizmu w tym czasie – czy to przez edukację, czy aktywność fizyczną – niesie ryzyko utraty tej funkcji” (1874). Powszechnie wierzono, że ruch i aktywności fizyczne mogą spowodować takie konsekwencje jak uszkodzenia macicy, problemy z menstruacją albo wręcz trwałą bezpłodność. Szczególnie niebezpieczne miały być te dziedziny sportu, które wiązały się z różnymi rodzajami wstrząsów ciała, jak jazda na bicyklu (rowerze). Po raz pierwszy tę retorykę skrytykowała lekarka i sufrażystka Mary Putnam Jacobi, która w 1867 r. wygłosiła tezę: „Nie ma żadnego dowodu, że przeciętna kobieta wymaga odpoczynku w czasie miesiączki. Organy rozrodcze nie są tak delikatne ani kruche, jak to się sugeruje”. I miała rację.

Czytaj więcej

Kardynałowi nie wypada jeździć źle na nartach

Wehikuł społecznych przemian

Mimo medycznych i moralnych przestróg, kobiety zaczęły powoli, ale konsekwentnie wchodzić w przestrzeń sportu. Symbolem tej przemiany stał się rower, który jako rozrywka dla dam od początku budził kontrowersje. Przede wszystkim jazda na nim nie pozwalała ukryć faktu, że kobieta ma dwie nogi, a i stroje wybierane przez cyklistki często budziły zgorszenie.

Reklama
Reklama

Pomimo krytyki ze strony malkontentów, w ostatnich dekadach XIX wieku tzw. bicykl lub welocyped zyskał ogromną popularność – i to nie tylko jako środek transportu, ale także jako wehikuł społecznych przemian. W 1896 r. „New York World” pisał: „Każda kobieta, która wsiada na rower, zadaje cios konwencjom społecznym”. „London Saturday Journal”, w 1895 r. donosił, że „Jazda na rowerze wywołuje u kobiet twarz rowerową – wyraz zmęczenia, zapadnięte policzki, opuchnięte oczy i twardą szczękę”, a „The Sunday Herald” w 1891 r. głosił nawet, że „rower to śmierć kobiecej skromności”.

Głosy utrzymane w podobnym tonie możemy odnaleźć również w naszej rodzimej prasie z tamtego okresu. „Tygodnik Mód i Powieści” w 1894 r. opublikował artykuł „Ze sportu welocypedowego”, w którym napisano, że „jadąca kobieta jest tylko o krok od śmieszności, ruchy są nieestetyczne, równowaga trudna, damski fason sukni niedogodny w ruchach, więc ubiór zbliża się trochę do męskiego i przez to traci wdzięk właściwy. Odkądże to wydaje wam się rzeczą właściwą i odpowiednią kobiecej godności, prezentować publice nogę obciśniętą aż do kolana?”. „Kurier Warszawski” w 1898 r. pisał: „Kobieta na rowerze – widok zaiste niecodzienny, a dla niektórych wręcz niepokojący. Nie dość, że porusza się sama bez opieki męża czy ojca, to jeszcze w strojach, które nie przystoją damie, a które raczej przywołują na myśl chłopczycę niż istotę delikatną i czystą”. I proroczo sugerował: „Czy taka swoboda jest właściwa? Czy nie będzie początkiem dalszych przewrotów w obyczajach?”.

Nowa forma aktywności rzeczywiście wymusiła zmianę garderoby. Kobiety zaczęły rezygnować z gorsetów i ciężkich halek na rzecz praktycznych, choć kontrowersyjnych spodni – tzw. bloomersów. Ich pojawienie się wywoływało w XIX-wiecznej prasie niemałe poruszenie, nierzadko skandale. W 1905 r. „Gazeta Polska” napisała: „Wycieczki rowerowe stały się modą, która zdaje się rozprzestrzeniać niebezpiecznie wśród naszych pań. Oczywiście, sport i ruch są zdrowe, lecz czy nie zapominamy o tym, co najważniejsze – o powściągliwości, umiarze i roli kobiety w społeczeństwie? Trudno nie zauważyć, że taki sposób spędzania czasu sprzyja niebezpiecznemu luzowi w zachowaniu i stroju”.

Polki jednak konsekwentnie walczyły z takim tokiem myślenia. Ważną rolę w zmianie takiego postrzegania kobiety na rowerze odegrała dwukrotna noblistka Maria Skłodowska-Curie, która nie ukrywała swojej wielkiej sympatii do cyklizmu. W 1895 r. wraz z mężem Piotrem wyjechali w podróż poślubną po północnej Francji właśnie na rowerach, które otrzymali w prezencie od przyjaciół. Maria sama skróciła swoją sukienkę, jeździła też bez kapelusza (a wtedy kobieta nie mogła pokazywać się publicznie bez nakrycia głowy). Tak spędzona podróż była postrzegana jako bardzo niekonwencjonalna i nowoczesna.

Rower dawał niezależność, nie tylko dosłowną, jako środek samodzielnego przemieszczania się, ale i symboliczną. Kobieta nie potrzebowała już pomocy mężczyzny, by pojechać do miasta, do pracy czy na spotkanie. Frances Willard, sufrażystka i autorka książki „A Wheel Within a Wheel” („Koło w kole”), pisała, że nauczenie się jazdy na rowerze było dla niej „formą samowychowania i najlepszą lekcją wolności”.

Czytaj więcej

W zdrowym ciele aryjski duch
Reklama
Reklama

Muskuły silniejsze, ale serce nieczyste

Ośmielone kobiety zaczęły uprawiać również inne dyscypliny, takie jak tenis, krykiet, jazda konna lub wioślarstwo. Szczególnie mocno zalecana im była jazda konna jako odpowiednia dla damy alternatywa dla jazdy na rowerze – w podobny sposób umożliwiała przemieszczanie się, a przy tym w stosowniejszym sposobie siedzenia i ubrania. Kobiety jeździły wyłącznie w damskich siodłach. „Tygodnik Mód i Powieści” w 1895 r. poczynił takie porównanie: „Jazda na welocypedzie znajduje u nas o wiele mniej zwolenniczek niż jazda konno i słusznie, bo o ile na koniu w amazonce figura przedstawia się pięknie i korzystnie, to na rowerze jadąca kobieta jest tylko o krok od śmieszności”.

Jednak znaleźli się również i przeciwnicy jazdy konnej. Lekarz ginekolog Jakub Rosenthal w „Poradniku lekarskim dla kobiet” z 1875 r. przestrzegał, że przyspiesza ona „rozwój płciowy panien, dlatego jest szkodliwą”. Bezwzględnie wymagano, aby kobieta jeździła zawsze w towarzystwie mężczyzny – miało to i tę praktyczną stronę, że w razie upadku z konia mógł on przyjść jej z pomocą. Ponadto zaczęto dostrzegać walory lekkiej gimnastyki w procesie kształtowania zręczności dziewcząt. Coraz więcej szkół żeńskich w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych czy Francji wprowadzało regularne zajęcia gimnastyczne i z gier zespołowych. W Anglii i krajach skandynawskich rozwijały się szkoły dla nauczycielek gimnastyki, co dawało kobietom nowy zawód i niezależność ekonomiczną.

Jak informował „Kurier Warszawski” w 1885 r., moda ta dotarła także do nadwiślańskiego kraju: „Od pewnego czasu gimnastyka u pań naszych poczyna wchodzić w modę. Wiele dam nie wychodząc z domu oddaje się ćwiczeniom hartującym muskuły i... nerwy. Lekcji udzielają wykwalifikowane kobiety na warunkach praktykowanych przez zwykłe przychodnie nauczycielki”. Naturalnie także i w tym przypadku zalecano, aby ćwiczenia nie były za bardzo forsowne i nie zagrażały delikatnej kobiecej kondycji.

Za wyjątkowo wdzięczną i kobiecą formę aktywności postrzegano jazdę na łyżwach. Autorzy książki „Skarbiec dla rodzin w mieście i na wsi” w 1888 r. wzniośle opisywali jej zalety: „Kto raz szybował po gładkiej jak zwierciadło powierzchni lodu, niby ptak w locie, ten przyzna, że jest to rozkosz z niczem nie porównana. Dość zresztą spojrzeć na dzielnych łyżwiarzy i zwinne łyżwiarki krążące jak błyskawica na kryształowej szybie lodowej, dość słyszeć ich śmiech wesoły, widzieć rozrumienione ich lica i rozjaśnione oczy, ażeby się przekonać, ile przyjemności zapewnić może ślizgawka, którą bardzo polecamy tak dla dziewcząt, jak dla chłopców; rozwija to siły i muskuły, uczy zręczności i zaprawia ciało do znoszenia zimna bez szkody”.

Podobną rolę spełniał i taniec. Zalecał go nawet ks. F. El. Łukaszewicz, autor swoistego poradnika cnót niewieścich i kobiecej przyzwoitości o znamiennym tytule „Złota książka polskiej dziewicy” (1895): „Taniec może być korzystnym dla zdrowia, gdy zachowasz pewne reguły. Nie tańcz za długo; unikaj izb ciasnych, dusznych; szaty miej wolne, swobodne, nie obcisłe; zmęczywszy się nie wychodź na dwór, nie pij nic zimnego, gdyś spocona”.

Stanowisko ks. Łukaszewicza było jednak w tym przypadku wyjątkiem, gdyż zdecydowana większość duchowieństwa nie sprzyjała idei kobiecego sportu. Ks. J. Nowakowski w liście pasterskim do parafianek (1895) grzmiał, aby kobiety „nie sięgały po modne i zgubne wynalazki, jak rower czy sporty nadmiernie forsujące ciało. Zdrowie duszy i ciała leży w umiarkowaniu i posłuszeństwie Bogu”.

Reklama
Reklama

„Przewodnik Katolicki” w 1893 r. pouczał: „Sport i zabawy, które wymuszają zbytnią swobodę i nieodpowiedni ubiór, prowadzą młode dziewczęta na ścieżkę lekkomyślności, gdzie łatwo o zgorszenie i utratę czystości serca. Rower, choć użyteczny, nie powinien stać się symbolem kobiecej pychy i odrzucenia naturalnych ról matki i opiekunki”.

Czytaj więcej

Szachy wróciły do domu

Budowanie siły i charakteru

Opór konserwatywnych środowisk umacniał kobiety w przekonaniu, że sport może być ich kolejną drogą do emancypacji. Na początku XX w. zaczęły śmielej uczestniczyć w zawodach sportowych, traktując to jako symbol walki o równouprawnienie. Igrzyska olimpijskie stopniowo otwierały się na kobiety, które nie tylko brały w nich udział, ale i zdobywały medale. Ponadto powstawało coraz więcej kobiecych drużyn i klubów sportowych (warto tu zaznaczyć, że generalnie pierwsze towarzystwa i kluby sportowe spotykały się często z krytyką).

W obszarze sportów zespołowych przełomem było powstanie zespołu kobiet grających w piłkę nożną. Najsłynniejszym przykładem jest drużyna Dick, Kerr Ladies FC z Anglii, założona w 1917 r. W czasie I wojny światowej drużynę tę założyły pracownice fabryki amunicji Dick, Kerr & Co. Mimo sprzeciwu ze strony męskich związków piłkarskich, które zakazały oficjalnych meczów, drużyna rozgrywała liczne spotkania charytatywne i przyciągała na trybuny dziesiątki tysięcy widzów. Był to jeden z najważniejszych symboli kobiecej walki o prawo do sportu i publicznej aktywności.

W Polsce do lat 20. XX wieku kobiece organizacje sportowe i kluby zaczęły się tworzyć przede wszystkim w dużych miastach. Już w 1911 r. powstała kobieca sekcja klubu sportowego Sokół w Warszawie, który łączył ćwiczenia fizyczne z działalnością patriotyczną i edukacyjną. Organizacja Sokół promowała aktywność fizyczną jako element budowania siły i charakteru kobiet, co miało służyć również budowie niepodległej Polski. Podobne inicjatywy działały w Krakowie i Lwowie, gdzie kobiety zaczęły organizować pierwsze zawody lekkoatletyczne oraz gimnastyczne. Ważną postacią w Polsce była też lekkoatletka Maria Kwaśniewska, której rozkwit kariery przypadł na lata 30. Pierwsze kroki w świecie sportu stawiała właśnie w młodzieżowych klubach okresu międzywojennego.

Reklama
Reklama

W skali międzynarodowej pierwszymi igrzyskami, w których dopuszczono do udziału kobiety, były te w 1900 r. w Paryżu. Panie rywalizowały w tenisie, golfie, a także w żeglarstwie – choć w ograniczonym zakresie. Pierwsze lekkoatletyczne konkurencje dla kobiet pojawiły się na igrzyskach dopiero w 1928 r., lecz już wcześniej kobiety organizowały własne zawody i mistrzostwa. Innym istotnym przykładem z tamtego okresu jest ruch gimnastyczny. W Niemczech i Skandynawii rozwijały się organizacje promujące gimnastykę jako sposób na zdrowie i samodzielność kobiet. Były to też często grupy powiązane z ruchem sufrażystek, dla których ruch fizyczny był formą manifestacji niezależności i wyzwolenia.

Sport do lat 20. XX w. był więc przestrzenią przełamywania ograniczeń – ciała kobiet odzyskiwały prawo do ruchu, a przez to do wolności i samostanowienia. Drużyny takie jak Dick, Kerr Ladies FC, kluby typu Sokół oraz pierwsze olimpijki – to symbole początków emancypacji przez sport, które zainspirowały kolejne pokolenia do walki o równość i samodzielność.

Ideał kobiecy dla większości konserwatywnych społeczeństw XIX wieku stanowiła kobieta delikatna i pasywna, skoncentrowana na prywatnej sferze życia składającej się głównie z obowiązków rodzinnych. Poglądy takie umacniane były przez autorytety ówczesnej medycyny, które często oceniały aktywność fizyczną kobiet jako zagrażającą ich zdrowiu, a zwłaszcza płodności.

Amerykański lekarz Edward H. Clarke w książce „Sex in Education or A Fair Chance For Girls” („Płeć w edukacji lub sprawiedliwa szansa dla dziewcząt”) z 1873 r. pisał, że edukacja i aktywność fizyczna „wysuszają” kobiecą naturę: „Jeśli dziewczyna w okresie dojrzewania intensywnie się uczy i ćwiczy, to rozwój jej macicy może zostać zahamowany, a funkcje menstruacyjne zaburzone – co prowadzi do trwałego uszczerbku na zdrowiu”.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Plus Minus
„Kształt rzeczy przyszłych”: Następne 150 lat
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Plus Minus
„RoadCraft”: Spełnić dziecięce marzenia o koparce
Plus Minus
„Jurassic World: Odrodzenie”: Siódma wersja dinozaurów
Plus Minus
„Elio”: Samotność wśród gwiazd
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Rafał Lisowski: Dla oddechu czytam komiksy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama