– W zbyt wielu regionach czy krajach członkowskich Unii wprowadzenie w życie przepisów o ochronie przyrody doprowadziło do biurokratycznego koszmaru i blokady możliwości planowania, grożąc bezpieczeństwu produkcji żywności i energii odnawialnej, jak również kluczowej infrastrukturze – brzmi uchwała przyjęta w piątek na zjeździe w Monachium EPP, największego (176 na 705) klubu w Parlamencie Europejskiej.
Przewodniczący EPP Manfred Weber zapowiedział, że na razie chadecy odrzucą dwie propozycje forsowane przez KE. Jedna zakłada redukcję o połowę użycia pestycydów w UE do 2030 r. Druga przewiduje oddanie w tym samym czasie dzikiej przyrodzie 1/5 terenów zniszczonych przez intensywne rolnictwo.
Czytaj więcej
EPP nie chce oddawać pola skrajnej prawicy i próbuje pokazać jej wyborcom, że rozumie ich obawy.
Jednak bunt zagraża sztandarowej inicjatywie von der Leyen: Fit for 55. Chodzi o ograniczenie do 2030 r. o 55 proc. emisji CO2 wobec 1990 r.
Głosowanie w europarlamencie będzie testem, czy Weber narzuci swoją agendę. „Financial Times” szacuje, że przeciw zielonej rewolucji opowiedzą się nie tylko chadeccy deputowani oraz posłowie należący do dwóch klubów radykalnej, populistycznej prawicy, Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) oraz Tożsamość i Demokracja (ID), łącznie 128 deputowanych. W podobnym kierunku miałoby się skłaniać 30 spośród 101 posłów liberalnych (Renew), a także jakaś liczba deputowanych socjalistycznych (SD).