Dziennikarze Ukraińskiej Prawdy (UP) latem ubiegłego roku przyłapali wielu ukraińskich VIP-ów w Monako. Tym razem dziennikarze z Kijowa wyruszyli do Zjednoczonych Emiratów Arabskich na przełomie grudnia i stycznia. Zajęło im kilka dni, by dostać się na zamkniętą plażę na terenie prywatnych willi i spotkać tam Julię Tymoszenko. Była premier i szefowa frakcji Batkiwszczyna szybko się zorientowała, że jest obserwowana i pośpiesznie opuściła leżak.
Autorzy materiału pt. „Batalion Dubaj” pokazali też miejsce, w którym mieszka Natalia Korolewska wraz z mężem Jurijem Sołodem, oboje są deputowanymi Rady Najwyższej ze zlikwidowanej już prorosyjskiej partii Opozycyjna Platforma Za Życie (OPZŻ). W jednym z centrów handlowych przyłapali też innego deputowanego (również z OPZŻ) Suto Mamojana. W noc sylwestrową spotkali zaś znanego ukraińskiego dziennikarza Sawika Szustera, który przekonywał, że pracuje, a nie odpoczywa w Dubaju. Dziennikarze UP twierdzą też, że na stale przebywa tam kilku ukraińskich oligarchów.
Czytaj więcej
Serwis Ukraińska Prawda opublikował na swojej stronie zdjęcia Julii Tymoszenko, zrobione jej z ukrycia w Dubaju. Dziennikarze ustalili, że była premier Ukrainy była tam na początku roku.
Tymczasem liczba deputowanych Rady Najwyższej mocno się kurczy. W poniedziałek media w Kijowie poinformowały, że Korolewska i Sołod postanowili zrezygnować z mandatów. Z informacji UP wynika, że nabyli w Dubaju nieruchomość wartą ponad 10 mln dolarów i nie zamierzają wracać. Tego samego dnia z mandatu zrezygnował inny deputowany z zabronionej prorosyjskiej partii Ołeh Wołoszyn. Gdy ukraiński parlament zatwierdzi te rezygnacje, pozostanie w nim zaledwie 408 z 450 deputowanych. Najmniej w historii ukraińskiego parlamentaryzmu.
Ostatnio mandatów pozbawiono pięciu związanych z Rosją deputowanych na czele z kumem Putina Wiktorem Medwedczukiem. Założona przez niego partia (OPZŻ) nie istnieje, ale około 40 jego partyjnych kolegów wciąż zasiada w ukraińskim parlamencie. Utworzyli dwie nowe grupy parlamentarne: Platforma za Życie i Pokój oraz Odbudowa Ukrainy. Tacy bliscy współpracownicy Medwedczuka jak Juryj Bojko i Nestor Szufrycz należą do pierwszej i ostatnio głosowali za pozbawieniem mandatu swojego politycznego guru. Co więcej, Szufrycz wciąż stoi na czele parlamentarnej komisji ds. wolności słowa.
W ubiegłym roku w Radzie Najwyższej zabrakło 150 niezbędnych podpisów, by rozpocząć procedurę pozbawienia mandatów wszystkich deputowanych należących do zlikwidowanej prorosyjskiej frakcji. Inicjatywa nie znalazła poparcia prezydenckiej partii Sługa Narodu. Odpowiedni projekt ustawy jeszcze w sierpniu złożył Ołeksij Honczarenko, deputowany z opozycyjnej Europejskiej Solidarności. Stworzył też petycję do prezydenta w tej sprawie, która zebrała ponad 30 tys. podpisów. Ukraiński przywódca skierował sprawę do Rady Najwyższej, ale od tamtej pory nie ruszyła z miejsca.
Ukraiński ruch Chesno zwraca uwagę, że prorosyjscy deputowani obecnie głosują po myśli partii władzy, popierają nie związane z wojną ustawy krytykowane przez resztę ugrupowań. Chodzi m.in. o ustawę dotyczącą rozbudowy miast, przegłosowaną w grudniu dzięki deputowanym z dawnej OPZŻ. Krytycy (w tym władze Kijowa) zarzucali, że ustawa działa na korzyść dużych deweloperów i wyklucza kontrolę publiczną. Partia Sługa Narodu jeszcze pod koniec 2021 roku straciła lojalność części swoich deputowanych i nie ma obecnie niezbędnych 226 głosów.
Według portalu Hromadske, powołujego się na rozmówców w prezydenckiej partii, zawarła ona układ z deputowanymi zlikwidowanego OPZŻ: pozostają w parlamencie, ale popierają ustawy Sługi Narodu.
– Są podstawy konstytucyjne, by większość z nich pozbawić mandatów – mówi „Rzeczpospolitej” Honczarenko. – Wygląda na to, że rządzącej frakcji opłaca się mieć ich głosy. Tych, którzy wyjeżdżają, pozbawiają mandatów. Ale ci, którzy pozostali, popierają wszystkie pomysły władz – dodaje.