Podczas antyżydowskiego zgromadzenia nie doszło do zagrożenia bezpieczeństwa, dlatego nie było podstaw do jego rozwiązania, a obrażanie grup narodowościowych mieści się w granicach wolności zgromadzeń – to puenta uzasadnienia umorzenia śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez prezydenta Kalisza, który nie wydał decyzji o rozwiązaniu manifestacji narodowców 11 listopada ubiegłego roku. Umorzenie dotyczy również sprawy komendanta policji w tym mieście, który nie wydał zgody na zatrzymanie osób, które dopuściły się przestępstw tzw. mowy nienawiści.
Organizatorzy – z grupy prorosyjskich „Kamratów” – wykrzykiwali „śmierć Żydom”, „Nie semicka, nie tęczowa, ale Polska narodowa”. Uczestnicy spalili również kopię „Statutu kaliskiego”, który przyznawał Żydom prawa w Polsce.
Zawiadomienie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez prezydenta miasta Krystiana Kinastowskiego i komendanta policji w Kaliszu Dariusza Bienka złożyli m.in. Związek Gmin Wyznania Żydowskiego i Fundacja American Jewish Comittee Central Europe.
Czytaj więcej
Prezydent Kalisza i szef tamtejszej policji nie odpowiedzą za brak reakcji i nierozwiązanie manifestacji patoyoutuberów, którzy publicznie krzyczeli m.in „śmierć Żydom”.
Śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Sieradzu. Ustaliła, że przebieg zgromadzenia był nagrywany przez policję, na bieżąco monitorowano również aktywność w sieci, gdzie transmitowano je na żywo. Zakwestionowano dwa transparenty, osoby ukarano mandatami. Wniosek o wydanie zgody na zgromadzenie „patriotyczno-modlitewne” wydał prezydent Kalisza. Obserwatorem zgromadzenia z ramienia miasta był Janusz Sibiński, wicenaczelnik spraw społecznych i mieszkaniowych. Do ochrony zgromadzenia, w którym wzięło udział ok. tysiąca uczestników, wysłano 250 mundurowych.