„Do aborcji farmakologicznej potrzebujesz zestawu poronnego, który możesz zamówić z Women Help Women ” – można przeczytać na stronie Aborcyjnego Dream Teamu, organizacji pomagającej w przerywaniu ciąży. Za przedstawianie takich informacji, a nawet rozdawanie ulotek o aborcji można by trafić do więzienia. Przewiduje to obywatelski projekt, który już po świętach trafi do Sejmu.
Wynika z niego, że do dwóch lat pozbawienia wolności groziłoby za publiczne propagowanie działań dotyczących możliwości przerwania ciąży, nawoływanie do aborcji, a nawet informowanie o możliwości zabiegu w przypadkach innych niż wymienione w ustawie. Zakazane ma stać się też nakłanianie kobiety do przerwania ciąży, co już teraz jest nielegalne, jednak tylko w przypadku aborcji, dokonanej z naruszeniem przepisów ustawy.
Czytaj więcej
Walka z PiS jest dość łatwa. Wystarczy lewicowemu wyborcy puszczać przemówienia Jarosława Kaczyńskiego. Kłopoty sprawia potencjalny koalicjant.
Autorem projektu jest Fundacja Życie i Rodzina znanej działaczki prolife Kai Godek. O tym, że fundacja zbiera podpisy pod projektem, informowaliśmy już w październiku. Kaja Godek potwierdza, że zbiórka już się zakończyła, a projekt na dniach trafi do Sejmu. – Przeliczamy podpisy, więc nie mogę jeszcze podać dokładnej ich liczby, choć na pewno będziemy mieli bezpieczny zapas powyżej 100 tys. – mówi Kaja Godek. – Projekt zostanie złożony 28 grudnia w Święto Świętych Młodzianków Męczenników – dodaje.
Święto to upamiętnia rzeź niewiniątek, dokonaną na rozkaz Heroda. To oczywiście nie jest przypadek. Zdaniem Kai Godek celem ustawy jest bowiem likwidacja systemowego pomocnictwa w aborcji.