Platforma chce zyskać na in vitro

PO zarejestrowała komitet, służący zbiórce podpisów w sprawie in vitro. Powodem jest chęć pomocy parom, lecz również – poszerzenia poparcia.

Publikacja: 07.11.2022 22:34

Posłanki Platformy Obywatelskiej chcą, by zbieranie podpisów miało wymiar edukacyjny

Posłanki Platformy Obywatelskiej chcą, by zbieranie podpisów miało wymiar edukacyjny

Foto: PAP/Marcin Bielecki

– Obecnie w Polsce rodzi się najmniej dzieci od czasów II wojny światowej. Mamy demograficzną zapaść. W tym samym czasie problemy z zajściem w ciążę ma ponad 1,5 mln par, a często jedyną dla nich szansą na rodzicielstwo jest skorzystanie z in vitro – mówi Monika Wielichowska, posłanka PO i sekretarz komitetu inicjatywy ustawodawczej „TAK dla in vitro”. W ten sposób uzasadnia pomysł skierowania do Sejmu projektu zakładającego, że rokrocznie z budżetu państwa będą finansowane zabiegi in vitro w łącznej kwocie 500 mln zł.

Czytaj więcej

Kaczyński o demografii w Polsce: Jeżeli młode kobiety piją tyle samo, co ich rówieśnicy, to dzieci nie będzie

By inicjatywa obywatelska trafiła do Sejmu, trzeba zebrać co najmniej 100 tys. podpisów, a plan zbiórki Platforma Obywatelska zaprezentowała pod koniec września podczas konferencji w Senacie. Wzięli w niej udział m.in. rodzice bliźniaków urodzonych dzięki in vitro, szef partii Donald Tusk oraz celebrytka Małgorzata Rozenek-Majdan, która nie ukrywa, że jest mamą dzieci, poczętych tą metodą. Została zresztą zastępcą pełnomocnika komitetu inicjatywy obywatelskiej.

Dopełnione formalności

Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że 28 października marszałek Sejmu Elżbieta Witek zarejestrowała komitet. Oznacza to, że formalnie może ruszyć zbiórka. I rzeczywiście, jej rozpoczęcie planowane jest w najbliższym czasie.

Dlaczego PO podejmuje trud zbierania podpisów, zamiast po prostu wnieść projekt jako poselski? – Mamy poczucie, że łączy się z tym też wymiar edukacyjny. Chcemy dotrzeć do jak najszerszego grona, by pokazać, że in vitro to jest życie i że sprzeciwiamy się piętnowaniu przez konserwatystów dzieci poczętych w ten sposób – tłumaczy posłanka PO Agnieszka Pomaska, pełnomocniczka komitetu.

Dodaje, że powodem jest też chęć szerokiego pokazania, że PO nie zgadza się z polityką PiS. Chodzi o to, że PiS, będąc jeszcze w opozycji, sprzeciwiało się przyjęciu ustawy, regulującej zasady zapłodnienia pozaustrojowego, a po objęciu władzy skasowało program refundacji in vitro, uruchomiony w drugiej kadencji rządów PO–PSL. Program kosztował 244 mln zł, wzięło w nim udział ok. 20 tys. par i urodziło się ponad 22 tys. dzieci.

W zamian rząd PiS uruchomił „Program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce”, mający pomagać zachodzić w ciąże bez zastosowania in vitro, którego efekty – mówiąc najdelikatniej – nie zachwycają.

Do końca pierwszego półrocza 2022 roku zgłosiło się do niego 10 tys. par, kosztował 41 mln zł, a poczęło się... 413 dzieci. Ta ostatnia liczba jest niepełna, bo – jak tłumaczy Ministerstwo Zdrowia – początkowo pary nie miały obowiązku informować, że zaszły w ciążę. Potem odsetek stwierdzonych ciąż skasowano jako wskaźnik efektywności programu, a następnie go przywrócono. Nawet mimo tych wyjaśnień opozycja uważa program za totalną klapę.

– Chcemy powrotu do tego, co zabrał PiS – mówi Agnieszka Pomaska, jednak publiczne zbieranie podpisów pod projektem ma też jeszcze jeden cel: pokazanie, że PO nie boi się postulatów, które kojarzą się z lewicowością.

Rywalizacja z lewicą

Za taki wciąż uchodzi finansowanie in vitro, choć procedura ta budzi zdecydowanie mniej kontrowersji w prawicowym elektoracie niż równie zdecydowanie potępiana przez Kościół aborcja. – Zbieranie podpisów w sprawie in vitro ma dwa aspekty. Po pierwsze, społeczeństwo się laicyzuje. Zachodzą dokładnie te same zjawiska, jakie miały miejsce na Zachodzie, a partia, która chce walczyć o władzę, musi podążać za społecznym centrum – zauważa politolog z UW prof. Rafał Chwedoruk. – Drugi czynnik wiąże się z rywalizacją wewnątrz opozycji. PO konkuruje o wyborców z Lewicą, doszedł do tego ruch Szymona Hołowni, więc nie może być partią tak konserwatywną, jak jeszcze kilka lat temu – mówi.

Czy PO uda się poszerzyć poparcie, zbierając podpisy? Monika Wielichowska mówi, że ustawa o in vitro to tylko początek. Jest elementem Pakietu Praw Kobiet, w skład którego wchodzą też m.in. zapewnienie bezpłatnych badań prenatalnych i antykoncepcji, edukacja seksualna w szkołach i możliwość aborcji do 12. tygodnia ciąży dla kobiet znajdujących się w wyjątkowo trudnej sytuacji osobistej.

– Obecnie w Polsce rodzi się najmniej dzieci od czasów II wojny światowej. Mamy demograficzną zapaść. W tym samym czasie problemy z zajściem w ciążę ma ponad 1,5 mln par, a często jedyną dla nich szansą na rodzicielstwo jest skorzystanie z in vitro – mówi Monika Wielichowska, posłanka PO i sekretarz komitetu inicjatywy ustawodawczej „TAK dla in vitro”. W ten sposób uzasadnia pomysł skierowania do Sejmu projektu zakładającego, że rokrocznie z budżetu państwa będą finansowane zabiegi in vitro w łącznej kwocie 500 mln zł.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Nieoficjalnie: Znamy "jedynki" KO w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Są ministrowie
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Polityka
Śmiszek: Hyc z rządu do PE? W Brukseli też się ciężko pracuje
Polityka
Szymon Hołownia kontra Julia Przyłębska. "Nie wykonam postanowienia TK"
Polityka
Marta Lempart: Trzecia Droga nie jest demokratycznym ugrupowaniem
Polityka
Sławomir Mentzen: Broń atomowa w Polsce? Nic nie daje. Mamy inny problem