Reklama

Rosną szanse Angeli Merkel na czwartą kadencję

Notowania partii rządzących spadają na łeb na szyję. Cementuje to koalicję i może zapewnić szefowej rządu fotel kanclerski jeszcze na lata.

Aktualizacja: 25.04.2016 15:16 Publikacja: 24.04.2016 18:27

Rosną szanse Angeli Merkel na czwartą kadencję

Foto: AFP

Przyszłoroczne wybory we Francji i Niemczech zadecydują o dalszym kursie UE, zwłaszcza gdyby po czerwcowym referendum zabraknąć w niej miało Wielkiej Brytanii. We Francji wiadomo już, że socjaliści mają marne szanse.

W Niemczech natomiast nic nie wskazuje na zmianę władzy mimo wizerunkowych kłopotów CDU i pani kanclerz. „Spadek popularności SPD oraz CDU ożywił spekulacje na temat tektonicznych przetasowań w pejzażu politycznym" – pisał niedawno „Frankfurter Allgemeine Zeitung" w obszernej analizie niemieckiej sceny politycznej. Jest to rezultat napływu do Niemiec ponad miliona imigrantów w roku ubiegłym i zapewne kilkuset tysięcy w tym roku. Rząd czyni wszelkie wysiłki, aby wielu ze znajdujących się obecnie w Niemczech imigrantów zmusić do wyjazdu lub deportować, ale to wszystko nie wpłynie już zasadniczo na rozkład sił partyjnych. Wydarzenia ostatnich miesięcy ukształtowały na nowo scenę polityczną. I nic nie wskazuje na to, aby taki układ miał się znacząco zmienić do przyszłorocznych wyborów do Bundestagu.

Nic nie już w stanie powstrzymać zwycięskiego pochodu ksenofobicznej Alternatywy dla Niemiec (AfD), która wdziera się do parlamentów lokalnych land za landem. Ma trwałe zaplecze w postaci Pegidy, czyli ugrupowania Patriotycznych Europejczyków przeciwko Islamizacji Zachodu. Jej twórca Lutz Bachmann stoi obecnie przed sądem oskarżony o nawoływanie do nienawiści rasowej takimi obelgami pod adresem imigrantów jak: „bydło" czy „flejtuchy". Na Facebooku ma jednak nadal 150 tys. znajomych. Samą  AfD popiera co najmniej 10,5 proc. wyborców (Allensbach). Według innych źródeł może liczyć na 14 proc.

Niemal połowa obywateli (46 proc.) twierdzi, że nie ma nic wspólnego z AfD, ale uważa, że dobrze, iż partia ta odnosi sukcesy w wyborach landowych. Przeciwnego zdania jest jedna trzecia pytanych.

W takiej sytuacji nie dziwi, że kierowana przez Angelę Merkel CDU jest na dnie. Ma najniższe notowania od pięciu lat i jak wynika z najnowszych danych, mogłaby liczyć na 33,5 proc. głosów, gdyby wybory odbyły się dzisiaj. W jeszcze gorszej sytuacji jest SPD, która może liczyć jedynie na 23 proc. To według renomowanego instytutu Allensbach. Wyniki innych sondaży są jeszcze gorsze.

Reklama
Reklama

A to oznacza, że najstarsze niemieckie ugrupowanie polityczne, jakim są socjaldemokraci, nigdy w czasach RFN nie upadło tak nisko.

Katastrofa jest tym większa, że do przyszłego Bundestagu wejdą najprawdopodobniej dwie nieobecne w nim dzisiaj partie: AfD oraz liberałowie z FDP. Wszystko wskazuje na to, że parlament składać się będzie z sześciu, a nie czterech jak dotychczas, ugrupowań. Prócz już wymienionych miejsca w Bundestagu mają w zasadzie zapewnione postkomuniści z partii Lewica oraz Zieloni.

A im więcej ugrupowań w parlamencie federalnym, tym mniej miejsc przypadnie partiom tam dzisiaj obecnym. Ocenia się, że SPD może stracić jedną trzecią z posiadanych obecnie mandatów. Ugrupowaniu grozi marginalizacja.

Paradoksalnie może przy tym nie stracić wpływu na kurs niemieckiej polityki. – Jest bardzo prawdopodobne, że w warunkach spadku notowań zarówno SPD, jak i CDU/CSU zdecydują się na kontynuację obecnej koalicji rządowej – zapewnia „Rzeczpospolitą" jeden z liderów SPD. A to oznacza kolejną, czwartą kadencję na stanowisku kanclerza dla Angeli Merkel.

– Jest to scenariusz prawdopodobny, ale nie jedyny – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Steven Bastos, politolog z polsko-niemiecko-francuskiej Fundacji Genshagen. Jego zdaniem nie ma najmniejszych przesłanek, by sądzić, że CDU miałaby utracić status lidera i po wygranych wyborach to od niej zależeć będzie wybór partnera koalicyjnego. A tym może być sprawdzona już SPD, odradzająca się FDP lub Zieloni. Jednak CDU/CSU i zaufany w przeszłości partner, FDP, mogą nie mieć większości. Prócz SPD pozostają więc Zieloni.

Tak jak w Badenii-Wirtembergii  po niedawnych wyborach przy odwróconym podziale ról.

Reklama
Reklama

To w tym landzie, który przez dziesięciolecia był bastionem ugrupowania od 15 lat kierowanego przez Angelę Merkel, CDU będzie mniejszościowym partnerem w koalicji rządowej pod egidą Zielonych.

To kolejny dowód upadku chadecji. I siły Zielonych. Zwłaszcza premiera Badenii -Wirtembergii Winfrieda Kretschmanna, który jest obecnie najbardziej popularnym politykiem. Na skali barometru politycznego telewizji ZDF od -5 do +5 ma ma 2,2 punktu i zajmuje pierwsze miejsce. Z 0,3 punktu jest walczący jak lew o ograniczenie liczby imigrantów premier Bawarii Horst Seehofer. Merkel ma 0,9 punktu, jeszcze kilka tygodni temu było to 1,8.

Polityka
Czy dojdzie do spotkania Władimir Putin - Wołodymyr Zełenski? Donald Trump zabrał głos
Polityka
USA oferują 50 mln dolarów za pomoc w aresztowaniu prezydenta Wenezueli
Polityka
Rząd Niemiec chce oszczędzić na Ukraińcach
Polityka
Kreml podkrada się do Mołdawii. Jak daleko posunie się Putin?
Polityka
Co się dzieje u Joe Bidena? Były prezydent USA w cieniu
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama