Korespondencja z Nowego Jorku
Przez ponad pięć dekad Joe Biden był jednym z najbardziej aktywnych polityków w Waszyngtonie. Otoczony sztabem pracowników, konsultantów i strategów, nieustannie udzielał wywiadów, brał udział w wystąpieniach, debatach i głosowaniach, nadających kształt krajowej polityce. Teraz jego życie straciło dawne tempo. Ma u boku dwóch doradców i kilku pracowników ochrony. Większość czasu spędza w swoim domu w Delaware, gdzie z ghostwriterem pracuje nad biografią. Poddawany jest też leczeniu agresywnej formy raka prostaty.
Jak donosi portal Politico, lata liniami komercyjnymi, bez luksusu i ekskluzywności, które kojarzą się z głowami państw. Biografia, nad którą pracuje, sprzedała się za 10 milionów dol. To imponująca suma, ale mniejsza o dziesiątki milionów dolarów od tej, jaką zaoferowano Barackowi Obamie. Są też doniesienia, że z trudem zbiera fundusze na swoją prezydencką bibliotekę. – Jego życie się skurczyło i to jest dość szokujące – pisze Politico, cytując osobę z otoczenia prezydenta Bidena.
Czytaj więcej
Inauguracja Karola Nawrockiego obfitowała w wyraźne sygnały ideowe: brak Ukrainy w przemówieniu,...
Książka o byłym prezydencie USA. Kto ukrywał informacje o pogarszającym się stanie zdrowia Joe Bidena?
Na ulicy serdecznie odbierany jest przez przechodniów i chętnie wita się z nimi uściskami dłoni. Gdy 19 czerwca wziął udział w obchodach Juneteenth – święta, które sam ustanowił dla upamiętnienia emancypacji zniewolonych Afroamerykanów – przez kilka godzin pozował do zdjęć i rozmawiał z członkami kościoła w Galveston w Teksasie, gdzie odbyła się uroczystość. Wielu jego przyjaciół z nostalgią go wspomina.