Niemieccy postkomuniści chcą do rządu. Co to oznacza dla Polski?

Przetasowania na scenie politycznej w Berlinie przed wyborami do Bundestagu mogą się okazać mocno niekorzystne dla Polski.

Aktualizacja: 19.10.2016 21:13 Publikacja: 18.10.2016 19:57

Niemieccy postkomuniści chcą do rządu. Co to oznacza dla Polski?

Foto: 123RF

Niemal setka posłów Bundestagu trzech partii zapowiadała udział w pierwszym od zjednoczenia kraju spotkaniu na temat możliwości utworzenia rządu koalicyjnego socjaldemokratów z SPD, Zielonych i postkomunistów z Lewicy (Die Linke).

Oczywiście niczego na pierwszym spotkaniu nie ustalono, ale i tak stało się ono sensacją. Przede wszystkim dlatego, że taki sojusz może mieć szanse na uzyskanie większości parlamentarnej po przyszłorocznych wyborach do Bundestagu. Oznaczałoby to koniec rządów CDU/CSU i kanclerz Angeli Merkel.

W takiej sytuacji pod koniec 2017 roku kanclerzem mógłby zostać szef SPD, Sigmar Gabriel, wicekanclerzem Cem Ozdemir z Zielonych, a ministrem spraw zagranicznych Sahra Wagenknecht z Lewicy – prognozuje drugi program publicznej telewizji ZDF. Do niedawna spekulacje na taki temat pojawiały się jedynie w programach satyrycznych.

W końcu Sahra Wagenknecht jest szefową tzw. Platformy Komunistycznej w ramach Die Linke grupującej najbardziej radykalnych zwolenników zmiany systemu politycznego RFN. Z tej też przyczyny Wagenknecht i jej zwolennicy znajdowali się pod obserwacją urzędu ochrony konstytucji, czyli kontrwywiadu.

Należy dodać, że Lewica opowiada się przeciwko udziałowi Bundeswehry w misjach zagranicznych, ma mocno sceptyczny stosunek do UE oraz domaga się oficjalnie wyjścia Niemiec ze struktur wojskowych NATO.

Przy tym jedna trzecia sympatyków Lewicy (31 proc.) popiera politykę Władimira Putina. Niemiecka średnia to 12 proc., przy czym w CDU i SPD poparcie dla rosyjskiego prezydenta nie przekracza 4 proc. W ugrupowaniu Zielonych jest ono o połowę mniejsze, ale w Alternatywie dla Niemiec (AfD) sięga 30 proc. To dane instytutu Forsa z sierpnia. W dodatku delegacja postkomunistów udała się w roku ubiegłym do opanowanego przez separatystów Doniecka. Oficjalnym powodem było przekazanie 70 tys. euro na szpital dziecięcy.

– Pojawienie się Lewicy w ramach koalicji rządowej w Niemczech byłoby dla Polski poważnym wyzwaniem – mówi „Rzeczpospolitej" Manuel Sarrazin, deputowany Zielonych. Jego zdaniem, w porównaniu z Lewicą, umiarkowany kurs SPD wobec Putina można traktować w kategoriach niewinnej gry politycznej. Zwraca też uwagę na niewielkie, na razie, szanse utworzenia koalicji SPD-Lewica-Zieloni, nazywanej w Niemczech czerwono-czerwono-zieloną.

Rzecz w tym, że z ostatnich sondaży wynika, że gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę, większość parlamentarną mogłaby uzyskać jedynie rządząca obecnie koalicja CDU/CSU i SPD. Bliski większości byłby także układ CDU/CSU, Zieloni i liberałowie z FDP. Omawiana w poniedziałek wieczorem koalicja z udziałem Lewicy jest dopiero na trzecim miejscu pod względem możliwości powstania.

Jednak z punktu widzenia Lewicy nie to jest najważniejsze, lecz przełamanie swoistego ostracyzmu na scenie politycznej. Do tej pory postkomunistów traktowano jako nieodpowiedzialnych oszołomów, żyjących nadal w NRD-owskiej rzeczywistości i to mimo stałej reprezentacji w Bundestagu i udziału w koalicjach rządowych w landach wschodnich.

Ponad ćwierć wieku od zjednoczenia Niemiec Lewicę zastąpiła w jej dotychczasowej roli pariasa ksenofobiczna AfD. W tej sytuacji Lewica staje się atrakcyjnym partnerem dla SPD, gdyż przy jej pomocy może marzyć o utworzeniu rządu pod swym kierownictwem.

Polityka
Rumunia: NATO wstrzymuje oddech przed wyborami prezydenckimi
Polityka
Szczyt NATO w Hadze. „Zełenski może nie być mile widziany"
Polityka
Euforia w Syrii. Trump obiecuje znieść sankcje
Polityka
Wyścig zbrojeń: NATO zdławi Rosję
Polityka
Nawet przedstawiciele MAGA krytykują Donalda Trumpa za chęć przyjęcia samolotu od Kataru