Migalski: SLD przespało szansę

Wyobraźcie sobie Państwo partię balansującą na granicy progu wyborczego, której zdarza się taka gratka, że w przestrzeni publicznej pojawia się kwestia, gdzie prawie połowa elektoratu ma podobne poglądy na nią jak owa formacja.

Aktualizacja: 13.12.2016 19:31 Publikacja: 13.12.2016 18:54

Migalski: SLD przespało szansę

Foto: Fotorzepa/Marian Zubrzycki

Przedstawcie sobie w dodatku, że żadne inne ugrupowanie nie chce poprzeć owego postulatu tak powszechnie akceptowanego. A na koniec imaginujecie sobie Państwo, że owa partia... milczy w tej kwestii i nie zabiera głosu, by opinia publiczna mogła zidentyfikować ją jako jedyną siłę opowiadającą się za pomysłem, który ma poparcie co drugiego wyborcy. Co można by sobie pomyśleć o takiej formacji? Że traci niepowtarzalną okazję do zaistnienia. Że marnuje ogromną okazję na zwiększenie swej popularności. Że, wreszcie, nie zasługuje na to, by wejść na powrót do parlamentu i walczyć o sympatię społeczną.

Dokładnie coś takiego zdarzyło się w ostatnim czasie Sojuszowi Lewicy Demokratycznej. Gdy wszyscy prześcigali się w swym antykomunizmie, potępianiu stanu wojennego, wskazywaniu w szeregach swych przeciwników ludzi związanych z poprzednim ustrojem, SLD uparcie milczał w materii obchodów 35. rocznicy 13 grudnia 1981 roku. Robił to w sytuacji, gdy badania opinii publicznej pokazywały, że 41 proc. Polaków uważa decyzję generała Jaruzelskiego z tamtego czasu za słuszną i uzasadnioną. Sojusz trwał w swej uporczywej bierności, podczas gdy mógł być jedyną siłą polityczną zdolną wyrazić poglądy na tamte historyczne wydarzenia podzielane przez prawie połowę rodaków.

Nie da się racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego Włodzimierz Czarzasty i jego ludzie udawali przez ostatni tydzień, że ich nie ma. Zamiast politycznie obsłużyć tych, którzy w materii zasadności stanu wojennego mają takie same poglądy jak oni, pozwalali, by w przestrzeni publicznej całkowicie dominował dyskurs prawicowy, potępiający Wojciecha Jaruzelskiego i jego ekipę. Zamiast stanąć odważnie i bronić swoich życiorysów, ale także wyborów ideowych i politycznych kilkudziesięciu procent naszego społeczeństwa, SLD-owcy poukrywali się po kątach i pozwolili na to, by politycy prawicy ich (oraz co gorsza – ich wyborców) mieszali z błotem i opluwali. Zamiast stać na straży godności i wyborów życiowych swojego zaplecza politycznego, tchórzliwie oddali pole i zrejterowali z przestrzeni publicznej. Jestem przekonany, że ich elektorat im tego nie zapomni. Tak jak nie zapomniał, że lewicowe postulaty socjalne zostały zrealizowane przez PiS. Partia, która nie broni swoich wyborców, która nie dba o ich dobrostan duchowy i materialny, o ich interesy i dobre samopoczucie, nie ma sensu trwać. Jest niepotrzebna. Zbędna.

Żeby było jasne – w ocenie stanu wojennego, PRL i generała Jaruzelskiego mam poglądy prawie identyczne jak polska prawica, a nie spadkobiercy PZPR, ale zauważam jako politolog, że SLD, który był, jest i zawsze będzie kojarzony z ancien regime'em, zmarnotrawił szansę na przypomnienie się swoim wyborcom i na zyskanie ich sympatii. Ze strachu przed reakcją przeciwników politycznych czmychnął z pola walki i całkowicie oddał debatę publiczną w ręce swych ideowych i politycznych przeciwników.

Właśnie – ze strachu. Bo dyskusja o stanie wojennym udowodniła po raz kolejny, że prawica panuje dziś niepodzielnie w naszym życiu publicznym i w języku debaty publicznej, a ci, którzy mają nieco inne poglądy, mogą mieć powody do strachu. Panowie Piotrowicz czy Mazguła byli przerzucani jak gorące kartofle z rąk do rąk i nikt nie chciał się do nich przyznać. Miało się wrażenie, że 35 lat temu do walki z oddziałami SB ruszył cały naród i, by użyć cytatu z Jarosława Kaczyńskiego, nikt nie stał tam, gdzie stało ZOMO. A to przecież nieprawda – opór był mizerny, ofiary (choć tragiczne i pomordowane w haniebny sposób) nieliczne, a poparcie dla podziemnej Solidarności niknące z każdym miesiącem. Znakomita większość narodu wybrała, by przywołać Zbigniewa Herberta, „handel i kopulację" – chciała jakoś przeżyć, jakoś robić karierę i jakoś ułożyć się z rzeczywistością. Stąd te 41 proc. zwolenników stanu wojennego i stąd także wysokie oceny Jaruzelskiego, jakimi były dyktator cieszył się u schyłku swego życia.

Śledząc jednak zeszłotygodniową debatę nad wydarzeniami sprzed 35 lat, miało się wrażenie, że obecni są w niej tylko dawni opozycjoniści, a cały naród stoi za nimi murem. W studiach telewizyjnych i radiowych panował skrajny antykomunizm, odważny radykalizm, historyczny rewanżyzm. Jakby nagle objawił się nam naród bojowników – żadnego kolaboranta, co to w latach 80. normalnie by żył i robił karierę. Tylko tabuny dzielnych solidarnościowych ekstremistów, którzy właśnie wychynęli z kanałów. Wszyscy w czambuł potępiający stan wojenny i jego twórców.

Nikt nawet nie zwrócił uwagi na zapowiedź, która padła z ust niezawodnego Bartłomieja Misiewicza, jakoby MON miał skierować wniosek do prokuratury o ściganie płk. Adama Mazguły za pochwalę stanu wojennego – wszyscy przyjęli ze zrozumieniem, że oto mamy w Polsce nową formę „kłamstwa oświęcimskiego" i za negowanie potępienia działań WRON będzie się szło do więzienia. Nikt nie zareagował na tę oficjalną wypowiedź rzecznika oburzeniem czy choćby śmiechem – nie, każdy przyjął ten fakt ze zrozumieniem. Inny niż Macierewiczowski ogląd historii, poparcie dla stanu wojennego, szacunek dla generała mają być odtąd ściganie prawnie. Rzecz niebywała – a jednak przeszła niezauważona. Bardzo to charakterystyczne.

To doskonała egzemplifikacja owej dominacji języka prawicy w debacie publicznej, o której pisałem. I to także tłumaczy bierność czy nawet dezercję w wykonaniu działaczy SLD w materii dla tej formacji konstytutywnej. To nie przez przypadek w polskim parlamencie nie ma żadnej partii stricte lewicowej, a każda z zasiadających w nim formacji odwołuje się do takiej czy innej formy prawicowości. Dyskusja o stanie wojennym świetnie to udowodniła. Witajcie w prawicowej Polsce.

Autor jest politologiem, był europosłem PiS, PJN i Polski Razem

Polityka
Donald Tusk podsumował pierwszy rok rządu. „Wiemy, jakie są priorytety”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sondaż: Jak wielu Polaków jest rozczarowanych Donaldem Tuskiem?
Polityka
Piotr Serafin dla „Rzeczpospolitej”: Unijny budżet to polityka zapisana w cyfrach
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Hołownia w Helsinkach, czyli cała naprzód na północ