Marcin Horała wypowiedział się na temat zmian w ordynacji wyborczej oraz o projekcie dotyczącym samorządów. - Burza, która miała wybuchnąć nie wybuchła. Ci co zazwyczaj nas krytykują, dostrzegają w naszym pomyśle pozytywy. To nie jest projekt osłabiający samorządność - jest zupełnie odwrotnie. My ten chaos ujednolicamy i wprowadzamy prostą zasadę w samorządach. Po naszych zmianach będzie więcej okręgów, a pewne widełki sięgać będą od trzech do siedmiu okręgów w regionie. Wprowadziliśmy przepisy zabezpieczające przed złym "gerrymanderingiem" [manipulowanie przebiegiem granic okręgów wyborczych red.]. Chcemy, żeby samorządy nie decydowały o sobie, idziemy w kierunku logiki niezależnej, wielopartyjnej administracji państwowej. Powołujemy więcej komisarzy, ponieważ budujemy nową administrację wyborczą. W składzie PKW powinny zasiadać osoby o różnych poglądach politycznych, ułatwi to pracę w komisjach. Uważamy, że ukrócenie kadencyjności także pozytywnie wpłynie na dobrą zmianę w Polsce. Na przykład w Trójmieście dobrą rolę pełnią partie uogólnione politycznie, gorzej jest w mniejszych miastach – ocenił.
- Opozycja twierdzi, że nasze działanie jest zawłaszczaniem okręgów wyborczych, ale według nas to tylko szermierka argumentów i słów. Paweł Kukiz nie ma racji krytykując i równając nasze pomysły z bolszewizmem, uważam to za śmieszne – powiedział polityk.
Na pytanie prowadzącego, czy po wprowadzonych zmianach będziemy dłużej czekać na wyniki wyborów, polityk odparł, że tak może się zdarzyć. - Jest to możliwe, ale ta procedura gwarantuje, że przedstawiciele wszystkich komitetów będą weryfikowali działalność komisji, co pozytywnie wpłynie na jej pracę – ocenił.