Od sierpnia ub. roku Prokuratura Regionalna w Białymstoku czeka na umożliwienie jej przez Sejm postawienia zarzutów Marianowi Banasiowi, byłemu ministrowi finansów, dziś prezesowi Najwyższej Izby Kontroli. Głosowanie nad jego immunitetem było wielokrotnie odkładane. Prezydium sejmowej Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich chce kontynuować sprawę immunitetu prezesa NIK. I wyznaczyło termin na 25 stycznia – na posiedzeniu ma pojawić się ponownie szefowa białostockiej prokuratury Elżbieta Pieniążek.
– Moim zdaniem powrót sprawy do Sejmu ma pokazać Banasiowi, że PiS już nie ostrzega, ale przechodzi do ofensywy. Banaś wcześniejsze sygnały płynące z partii rządzącej bagatelizował. Widać, że PiS jest teraz zdeterminowany, by sprawę doprowadzić do finału – ocenia Marek Rutka, poseł Lewicy, członek komisji.
W ostatnich dwóch miesiącach to PiS przeciągał sprawę immunitetu Banasia – zdaniem posłów nie tylko dlatego, że obawiał się o sejmową większość, ale nie chciał też otwierać kolejnego frontu walki rządu z Unią Europejską. Konflikt Banasia z PiS jest bowiem odbierany w UE jako kolejny dowód łamania praworządności, co Polska może przypłacić odebraniem środków z Funduszu Odbudowy.
Czytaj więcej
W grudniu kolegium NIK podjęło decyzję o pozostawieniu w planach na ten rok przeprowadzenie niewygodnych dla rządu kontroli. Podczas obrad wiele uwagi poświęcono tematowi przekopu Mierzei Wiślanej.
Wcześniej, pełnomocnik prezesa izby podważył tempo procedowania sprawy bez zapoznania się z materiałami, potem komisja przegłosowała kwestię dostępu do akt śledztwa, która pozwoliła posłom uzyskać większą wiedzę na temat sprawy. Pierwszy miesiąc na zapoznanie się z aktami szef komisji Kazimierz Smoliński (PiS) przedłużył o kolejne miesiące. Później poseł poprosił Biuro Analiz Sejmowych o ekspertyzy: dotyczące dostępu do materiałów w siedzibie Prokuratury Krajowej w Warszawie, a nie tajnej sali Kancelarii Sejmu. Druga opinia dotyczyła okrojenia akt – posłowie otrzymali 30 z 80 tomów.