Rocznica szturmu na Kapitol. Biden zarzuca Trumpowi stworzenie "sieci kłamstw"

W przemówieniu wygłoszonym w rocznicę szturmu zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden zarzucił swemu poprzednikowi podważanie demokracji i szerzenie kłamstw o wyborach z 2020 r.

Publikacja: 06.01.2022 16:57

Prezydent USA Joe Biden

Prezydent USA Joe Biden

Foto: PAP/EPA/JIM LO SCALZO

Przed rokiem zgromadzony w Waszyngtonie tłum zwolenników ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa wdarł się na Kapitol. Wcześniej ustępujący prezydent wygłosił przed Białym Domem przemówienie, w którym kolejny raz podważał rezultat wyborów prezydenckich z listopada 2020 r., w których przegrał z kandydatem Partii Demokratycznej Joe Bidenem. Trump twierdził, że to on wygrał i że Demokraci próbują mu odebrać zwycięstwo. Po zakończeniu wystąpienia prezydenta jego zwolennicy przeszli pod Kapitol, gdzie trwało posiedzenie obu izb Kongresu w sprawie zatwierdzenia Bidena jako prezydenta-elekta, a następnie wtargnęli do budynku Kapitolu. Po kilku godzinach uczestnicy wydarzeń zostali usunięci z terenu kompleksu przez siły policyjne. W wyniku wydarzeń śmierć poniosło 5 osób, ponad 100 funkcjonariuszy zostało rannych. Do tej pory zarzuty w sprawie usłyszało ponad 700 osób, a ponad 70 skazano.

W rocznicę szturmu na Kapitol przemówienia w Waszyngtonie wygłosili prezydent i wiceprezydent Stanów Zjednoczonych.

Harris: Bez obrony demokracja nie przetrwa

Kamala Harris stwierdziła, że 6 stycznia 2021 r. amerykańska demokracja padła ofiarą ataku. Mówiła o datach, które zapisały się w zbiorowej pamięci Amerykanów. W tym kontekście wspomniała o ataku na Pearl Harbor, zamachach z 11 września i wydarzeniach z 6 stycznia 2021 r. - Tego dnia byłam nie tylko wiceprezydentem-elektem, ale też senatorem. Rano byłam wtedy na Kapitolu - zaznaczyła.

Oto prawda: były prezydent USA stworzył i rozpowszechnił sieć kłamstw o wyborach z 2020 r.

Joe Biden

- Celem ekstremistów, którzy przemierzali te korytarze, były nie tylko życia wybranych liderów. To, co chcieli upodlić i zniszczyć, to nie tylko budynek, zresztą uświęcony. Atakowali instytucje, wartości, ideały, stworzone i bronione przez pokolenia Amerykanów, które za nie maszerowały, pikietowały i przelewały krew - powiedziała.

Według wiceprezydent USA, zamieszki na Kapitolu oddają "dwoistą naturę demokracji - jej kruchość i siłę". Harris dodała, że siła demokracji opiera się na praworządności i zasadzie, że wszyscy powinni być traktowani jednakowo, a wybory powinny być wolne i uczciwe.

Czytaj więcej

Oskarżony o szturm na Kapitol uciekł na Białoruś. "USA nie są państwem prawa"

- Kruchość demokracji polega na tym, że jeśli nie będziemy czujni, jeśli nie będziemy jej bronić, demokracja po prostu nie przetrwa - mówiła wiceprezydent.

Biden: Demokracja została zaatakowana

Następnie głos zabrał prezydent Joe Biden. - Rok temu w tym uświęconym miejscu demokracja została zaatakowana, po prostu zaatakowana - powiedział. - Wola narodu padła ofiarą ataku - dodał. Pochwalił "dzielnych funkcjonariuszy" sił porządkowych, którzy "obronili zasadę praworządności". - Nasza demokracja przetrwała. My, naród, przetrwaliśmy. My, naród, zwyciężyliśmy - oświadczył.

Joe Biden odniósł się do swojego poprzednika, Donalda Trumpa. - Po raz pierwszy w naszej historii prezydent nie tylko przegrał wybory, ale próbował udaremnić pokojowe przekazanie władzy, gdy agresywny tłum wdzierał się na Kapitol. Ale nie udało się to (tłumowi), przegrał. W rocznicę tych wydarzeń musimy upewnić się, że taki atak nigdy więcej się nie powtórzy - mówił prezydent.

Amerykański przywódca stwierdził, że uczestnicy zamieszek nie byli turystami. - To była zbrojna insurekcja - ocenił. Według niego, ludzie, którzy wtargnęli na Kapitol chcieli zaprzeczyć woli narodu, wyrażonej w wyborach. Biden podkreślił, że do takich wydarzeń nie doszło nawet podczas wojny secesyjnej z lat 60. XIX wieku.

Biden: Były prezydent stworzył sieć kłamstw

Biden mówił o wydarzeniach z 6 stycznia - wybijaniu szyb i wyważaniu drzwi przez uczestników zamieszek, "wznoszeniu szubienicy, by powiesić wiceprezydenta USA" (Mike'a Pence'a). - Czego nie widzieliśmy? Nie widzieliśmy byłego prezydenta, który wcześniej podburzył tłum do ataku, siedzącego w prywatnej jadalni przy gabinecie owalnym w Białym Domu, oglądającego to wszystko w telewizji i godzinami nic nie robiącego, gdy atakowani byli policjanci, życie ludzkie było w niebezpieczeństwie, a stolica państwa była atakowana - powiedział Joe Biden.

- W życiu jest prawda i są kłamstwa. Kłamstwa wymyślane i rozpowszechniane dla zysku i władzy. Musimy być całkowicie szczerzy na temat tego, co jest prawdą, a co jest kłamstwem. Oto prawda: były prezydent USA stworzył i rozpiął sieć kłamstw o wyborach z 2020 r. Zrobił to, ponieważ wyżej ceni władzę od zasad - oświadczył prezydent, zarzucając Trumpowi, że ten przedkłada interes prywatny nad interesy narodu, a jego "urażone ego znaczy dla niego więcej niż demokracja i konstytucja USA".

Czytaj więcej

"Szaman QAnon" skazany na 41 miesięcy więzienia

- Nie może zaakceptować, że przegrał, mimo że tak stwierdziło 93 senatorów, jego własny prokurator generalny, jego własny wiceprezydent, gubernatorzy i przedstawiciele stanów we wszystkich stanach, w których trwała zażarta walka wyborcza - mówił Biden. Dodał, że Trump nie chciał zaakceptować wyników wyborów i woli narodu. Biden zarzucał byłemu prezydentowi i wielu Republikanom "powtarzanie wielkiego kłamstwa, że powstanie w tym kraju tak naprawdę miało miejsce w dniu wyborów, 3 listopada 2020 r.". - Inne kłamstwo powtarzane przez byłego prezydenta i jego zwolenników brzmi, że wynikom wyborów z 2020 r. nie można wierzyć. Prawda jest taka, że żadne wybory w historii Stanów Zjednoczonych nie były dokładniej sprawdzone, a głosy dokładniej przeliczone - dodał.

Joe Biden zwrócił uwagę na wysoką frekwencję w ostatnich wyborach prezydenckich, nazywając ją "największym przejawem demokracji w historii państwa". - Były prezydent i jego zwolennicy uznali, że jedynym sposobem na ich zwycięstwo jest stłumienie waszych głosów i obalenie naszych wyborów. To złe. To niedemokratyczne. I szczerze - to nieamerykańskie - stwierdził.

Nazwisko "Trump" nie padło

W przemówieniu Biden nie wymienił Trumpa z nazwiska, odnosząc się do swego poprzednika jako do "byłego prezydenta". W rozmowie z dziennikarzami tłumaczył, że zrobił tak, ponieważ nie chciał, by sprawa nabrała charakteru pojedynku politycznego między nim a Trumpem. - Nie chodzi o mnie. Chodzi o system i o kogoś, kto decyduje się postawić się ponad wszystkimi - mówił.

Na pytanie o to, czy jego przemówienie bardziej dzieli niż łączy Biden odparł, że "aby uleczyć, należy poznać wielkość rany". - To poważna sprawa, trzeba się z tym zmierzyć. Tak postępują wielkie narody - mierzą się z prawdą, radzą sobie z nią i idą dalej - powiedział.

Przed rokiem zgromadzony w Waszyngtonie tłum zwolenników ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa wdarł się na Kapitol. Wcześniej ustępujący prezydent wygłosił przed Białym Domem przemówienie, w którym kolejny raz podważał rezultat wyborów prezydenckich z listopada 2020 r., w których przegrał z kandydatem Partii Demokratycznej Joe Bidenem. Trump twierdził, że to on wygrał i że Demokraci próbują mu odebrać zwycięstwo. Po zakończeniu wystąpienia prezydenta jego zwolennicy przeszli pod Kapitol, gdzie trwało posiedzenie obu izb Kongresu w sprawie zatwierdzenia Bidena jako prezydenta-elekta, a następnie wtargnęli do budynku Kapitolu. Po kilku godzinach uczestnicy wydarzeń zostali usunięci z terenu kompleksu przez siły policyjne. W wyniku wydarzeń śmierć poniosło 5 osób, ponad 100 funkcjonariuszy zostało rannych. Do tej pory zarzuty w sprawie usłyszało ponad 700 osób, a ponad 70 skazano.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Król Karol III wraca do publicznych wystąpień. Komunikat Pałacu Buckingham
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu