Kraje UE zgodziły się we wtorek na to, by częściowo zawiesić umowę o ułatwieniach wizowych między Unią Europejską a Białorusią dla dygnitarzy reżimu Łukaszenki. Jednak zdaniem ekspertów to za mało. Reperkusje muszą być dotkliwe, żeby były skuteczne.
Poseł Marek Biernacki, były szef MSWiA, zaznacza, że kryzys musi być rozwiązany metodami politycznymi, dlatego Polska powinna zaangażować całą UE i NATO do jego rozwiązania. – Dobrze, że będzie mur, ale on sam nie wystarczy – wskazuje. Według niego sankcje to właściwy kierunek. – Dobrze, że zamknięto konsulaty białoruskie w Iraku, wprowadzono sankcje wizowe dla białoruskich władz, ale to za mało, trzeba wprowadzić też np. sankcje gospodarcze – uważa były szef MSWiA.
Także Bruksela jest przekonana, że trzeba zaostrzyć kurs wobec białoruskiego prezydenta. Istotną częścią działań KE ma być próba ograniczenia lotów na Białoruś. Ma się to odbywać dwoma ścieżkami. Pierwsza to ewentualne sankcje wobec przewoźników, którzy świadomie uczestniczą w planie Łukaszenki. Taką opcję wymieniła już oficjalnie przewodnicząca KE Ursula von der Leyen. Drugi instrument to ograniczenie możliwości działania Belavii, czyli przewoźnika białoruskiego. Miałoby to się odbyć poprzez uniemożliwienie mu leasingu samolotów, wynajmowanych głównie od firm irlandzkich.
Czytaj więcej
Bruksela rozważa ukaranie linii lotniczych przewożących imigrantów do Mińska. I wprowadzi kolejne...
KE podtrzymuje też gotowość do pomocy Polsce w radzeniu sobie z kryzysem na granicy. – Możemy zaoferować pomoc operacyjną i finansową – mówi Dana Spinant, rzeczniczka KE. Na razie jednak Warszawa o takie wsparcie nie wystąpiła. Komisja przyznaje też, że w związku z brakiem zaproszenia dla przedstawicieli unijnych instytucji cała wiedza o tym, co dzieje się na granicy, pochodzi od polskich władz, a także mediów i organizacji.