Wspólny list w tej sprawie skierowany do Komisji Europejskiej oraz Słowenii (kierującej obecnie UE) podpisał szef MSWiA Mariusz Kamiński i jego odpowiednicy z: Litwy, Łotwy, Estonii, Czech, Słowacji, Węgier, Danii, Grecji, Austrii, Bułgarii, Cypru. Listu nie podpisał, ale publicznie wyraził poparcie, przedstawiciel Słowenii. Ministrowie apelują przede wszystkim o unijne finansowanie na wznoszenie fizycznych przeszkód na zewnętrznych granicach UE. Według nich to najlepsze możliwe zabezpieczenie przed nielegalnymi imigrantami.

Przekonują też, że w obecnej sytuacji, gdy imigranci są elementem ataków hybrydowych, same kontrole na granicach już nie wystarczają i należy unijne prawo zmienić tak, żeby służby danego kraju mogły aktywnie działać również poza posterunkami granicznymi. List nie wymienia wprost tego słowa, ale wiadomo z kontekstu, że chodzi o legalizację zakazanych w tej chwili w unijnym prawie tzw. push backs, czyli wypychania imigrantów z powrotem na drugą stronę granicy.

Czytaj więcej

Zastępczyni RPO: Polska stosuje opresyjne metody

Bruksela nie popiera tych pomysłów. Jeśli chodzi o wznoszenie murów na granicy, nie ma nic przeciwko temu, żeby państwa to robiły, ale nie za unijne pieniądze. – W przygotowanym przez nas wcześniej pakiecie migracyjnym jest wiele innych lepszych sposobów na skuteczniejszą ochronę granic. Nie widzę powodu dyskutowania kolejnych, zanim nie zajęliśmy się tamtymi – powiedziała Ylve Johansson, komisarz spraw wewnętrznych UE. To i tak znacząca zmiana nastawienia. Bo poprzednia KE, urzędująca do jesieni 2019 r., publicznie płoty krytykowała, a ta nie chce tylko ich finansowania z budżetu UE.

Podobnie Szwedka zareagowała na postulat zalegalizowania procedury wypychania imigrantów: można skutecznie chronić granice przy jednoczesnym przestrzeganiu unijnych przepisów i międzynarodowych konwencji. Według niej dobrym przykładem tego jest Litwa, która chroni granice w sposób przejrzysty i zaprosiła do siebie przedstawicieli unijnej agencji Frontex.