– Pretendujące do roli gwarantów pokoju w Europie NATO i UE nieźle wyszlifowały mechanizm współpracy. Ale w koła zamachowe tej maszyny wpada coraz więcej piasku i kamieni – stwierdził, nie ukrywając radości, moskiewski ekspert Siergiej Utkin.
Czytaj także: Jak zaszkodzić swoim priorytetom
W niedzielnym głosowaniu Macedończycy odpowiadali na pytanie „Czy jesteś za członkostwem w UE i NATO, przyjmując porozumienie między Macedonią i Grecją". 17 czerwca oba kraje podpisały umowę, dzięki której Ateny przestały się sprzeciwiać członkostwu Skopje w obu organizacjach. W zamian jednak Macedonia powinna zmienić swą nazwę na Macedonia Północna.
Porozumienie wywołało w kraju gwałtowne protesty. Dość szybko rosła liczba jego przeciwników – z 22 proc. w lipcu do 35 proc. w sierpniu. Kilkadziesiąt mniejszych i większych opozycyjnych partii politycznych – ale też prezydent kraju George Iwanow – wezwało do bojkotu głosowania. „W ciągu ostatniego miesiąca codziennie na Facebooku pojawiało się do 40 (!) grup wzywających do bojkotu" – powiedział jeden z zachodnich dyplomatów gazecie „New York Times", sugerując, że akcję opłacała Moskwa. Za to amerykański sekretarz obrony James Mattis mówił wprost: – Nie mam wątpliwości, że Moskwa wydzieliła pieniądze na szeroką kampanię – powiedział.
– Stronników integracji euroatlantyckiej martwi tylko dalsze rozszerzanie NATO, a nie los niewielkiego państwa bałkańskiego – powiedział Utkin, dobrze oddając nastroje panujące na Kremlu. Ale w Skopje liczą, że wstąpienie do UE i NATO pomoże rozwiązać problem znacznej mniejszości albańskiej w kraju, której obawiają się Macedończycy.