Dorn: Chciałem zrezygnować z funkcji marszałka Sejmu już jakiś czas temu

Parę miesięcy temu dwa razy rozmawiałem z prezesem. Powiedziałem mu wtedy, że całkowicie nie zgadzam się ze sposobem, w jaki kieruje on partią. To były rozmowy w cztery oczy - mówi Ludwik Dorn.

Aktualizacja: 08.11.2007 02:54 Publikacja: 07.11.2007 19:35

Dorn: Chciałem zrezygnować z funkcji marszałka Sejmu już jakiś czas temu

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Do niedawna był pan postrzegany jako trzeci bliźniak braci Kaczyńskich. Co się z wami stało, że z obu stron padają tak mocne słowa? Jakaś kłótnia w rodzinie?

Ludwik Dorn, poseł PiS: W partiach, szczególnie takich, gdzie szef ma mocną pozycję, pojawia się niekiedy tendencja, by wymieniać starych na młodych. By wymieniać na adiutantów współpracowników, którzy mają dorobek polityczno-historyczny i własne zdanie, o które potrafią się wykłócać.

Adiutanci okazali się cenniejsi niż doświadczeni druhowie?

Z ludźmi pokroju adiutanckiego – młodszymi wiekiem, bez dorobku politycznego – współpraca jest psychologicznie łatwiejsza i wygodniejsza.

Czym się skończy ten konflikt?

Nie wiadomo. Chciałbym, aby publiczny konflikt jak najszybciej wygasł i sytuacja przeszła w fazę wewnątrzpartyjnej dyskusji. Mam nadzieję, że w jej wyniku przynajmniej część naszych postulatów zostanie przyjęta przez prezesa partii. Być może zdarzy się nawet tak, że nie będą one realizowane przez nas, tylko przez innych ludzi.

Zamiast wyciszania konfliktu dolewana jest oliwa do ognia. Wczoraj premier mówił, że gdybyście byli ludźmi honoru, tobyście oddali mandaty.

Te słowa nie powinny paść. Sądzę, że prezes miał gorszy dzień. Jarosław Kaczyński jest najwybitniejszym polskim politykiem, ale nawet ludziom niesłychanie wybitnym zdarzają się gorsze dni. Gdyby nie padły te słowa o honorze, to nie byłoby mojej konferencji prasowej. Są granice powściągliwości, ale honor i dobre imię są poza nią. Tak uważałem, gdy składałem dymisję z funkcji ministra spraw wewnętrznych i administracji, i tak też uważam dziś.

Premier pana obraził?

Nie chcę o tym mówić publicznie. Ktoś musi przerwać tę nakręcającą się spiralę wkraczania w sfery pozapolityczne. Tym kimś będę w tym wypadku ja.

Kaczyński grozi konsekwencjami. Czego się pan spodziewa?

To jest pytanie do prezesa. Po naszej rezygnacji, gdy jesteśmy już tylko zwykłymi członkami klubu i działaczami partii, jedyne konsekwencje, jakie mogą nas spotkać, są natury dyscyplinarnej. Prezes ma statutowe prawo odwołać się do tego narzędzia, a my mamy prawo do obrony przed sądem partyjnym.

Kiedy zaczęły się psuć mechanizmy zarządzania partią?

Szwankowanie mechanizmów wewnętrznych nigdy nie rozpoczyna się w jakimś konkretnym momencie. To zawsze jest proces. Przy przeciążeniu i w napiętej sytuacji politycznej błędne decyzje się zdarzają. Jakie, poruszę to na posiedzeniach gremiów partyjnych. O ile będę miał taką okazję. Przecież od dawna widzieliśmy, że mechanizmy źle działają. Milczeliśmy, bo uznaliśmy, że wtedy, kiedy chwieje się koalicja, odbywa się gra o rozwiązanie Sejmu, a następnie rozpoczyna się kampania wyborcza, nie można mówić głośno o głębokiej różnicy zdań między prezesem a wiceprezesem. Tym bardziej gdy jeden jest premierem, a drugi marszałkiem Sejmu. Nie mogłem przecież zrezygnować z funkcji marszałka, to byłby cios dla partii.

A myślał pan o takiej rezygnacji?

Myślałem i uznałem, że nie mogę tego zrobić. Parę miesięcy temu dwa razy rozmawiałem z prezesem. Powiedziałem mu wtedy, że całkowicie nie zgadzam się ze sposobem, w jaki kieruje on partią. To były rozmowy w cztery oczy. Uznałem, że jeśli ktoś jest wiceprezesem i marszałkiem, to nawet na posiedzeniu Komitetu Politycznego PiS nie może stawiać zarzutów, bo mogłoby to trafić do prasy. Tego chciałem uniknąć, bo przyniosłoby to zarówno rządowi, jak i partii nieoszacowane straty.

Nie kwestionujecie silnego przywództwa Kaczyńskiego, ale krytykujecie sposób, w jaki kieruje on PiS. Jak to pogodzić?

W eklezjologii czy prawie kanonicznym można się odwołać od papieża do papieża lepiej poinformowanego.

Czyli?

Otóż chcielibyśmy przekonać Jarosława Kaczyńskiego, a jak się to nie uda, to partię, by skłoniła prezesa do skuteczniejszego kierowania ugrupowaniem.

Padają zarzuty, że dążycie do rozbicia PiS.

Na jakiej podstawie?

W PiS można usłyszeć, że Kazimierz Ujazdowski był w kilku partiach, które upadły. To doświadczenie przeniósł do PiS.

I to nasi koledzy z PiS mówią takie rzeczy? Cóż, powiem krótko: nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.

Skoro chcieliście reformować PiS, to może zdziałalibyście więcej jako wiceprezesi, a nie szeregowi działacze partii?

Prezes postawił sprawę uczciwie, jasno i twardo: ma być tak jak dotąd, tylko bardziej.

To pachnie zamordyzmem...

To, co powiedział prezes, było jasne. Co więcej, oświadczył, że nad naszymi postulatami nie będzie żadnej dyskusji. W związku z tym też postąpiliśmy uczciwie i zrezygnowaliśmy z funkcji partyjnych. Nie chcemy odsuwać Jarosława Kaczyńskiego z funkcji prezesa PiS. Nie stawiamy takiego postulatu. Ktoś musiałby być mocno słaby na umyśle, by o coś takiego nas podejrzewać.

„Tak jak dotąd, tylko bardziej” oznacza, że nie będzie żadnej swobody wewnątrzpartyjnej? Bo to był jeden z waszych postulatów.

To nie tyle chodzi o swobodę głoszenia poglądów, ile o sens ich wyrażania. Chcielibyśmy, aby Komitet Polityczny mógł się wypowiadać we wszystkich istotnych dla partii sprawach, a nie tylko niektórych. To należy do kompetencji prezesa, który ustala, czym się będzie zajmować komitet. A po drugie, chcielibyśmy, aby opinie wyrażane przez różnych polityków były traktowane poważnie. Tego typu mechanizm ogranicza ryzyko podejmowania błędnych decyzji. Jednym słowem: prezes powinien się liczyć z Komitetem Politycznym. Tylko o to i aż o to nam chodzi.

Rz: Do niedawna był pan postrzegany jako trzeci bliźniak braci Kaczyńskich. Co się z wami stało, że z obu stron padają tak mocne słowa? Jakaś kłótnia w rodzinie?

Ludwik Dorn, poseł PiS: W partiach, szczególnie takich, gdzie szef ma mocną pozycję, pojawia się niekiedy tendencja, by wymieniać starych na młodych. By wymieniać na adiutantów współpracowników, którzy mają dorobek polityczno-historyczny i własne zdanie, o które potrafią się wykłócać.

Pozostało 91% artykułu
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"