Były wiceszef MSZ twierdzi, że był tylko nagabywany przez służby rozwiązane za rządów PiS.Jego wyjaśnienia szefostwo partii uznało za satysfakcjonujące i stanęło za nim murem. – Udzielamy mu pełnego poparcia – bronił go szef Klubu PiS Przemysław Gosiewski. Sugerował nawet, że informację celowo ujawniono dzień przed wyborami Komitetu Politycznego PiS, czyli ścisłych władz partii. Kowal był wymieniany jako kandydat na członka tego gremium, ale miał nikłe szanse wejść do niego. Nie cieszył się bowiem zaufaniem prezesa. – Ta publikacja na krótką metę poprawi jego notowania i może nawet w geście obrony wejdzie do komitetu. Ale na długą metę mu zaszkodzi: dla prezesa współpraca z WSI jest czymś wysoce nagannym – uważa współpracownik Kaczyńskiego.
Poseł twierdzi, że już wcześniej opowiadał o sprawie „wielu osobom”. Wiedzieli o niej prezes PiS i były minister ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann, który przejrzał teczkę Kowala. Mówi, że „nie zauważył w niej nic nadzwyczajnego”. A jedyne, do czego się poczuwał, to powiadomienie o sprawie „odpowiednich osób”.
Kowal sam powiedział o niej Lechowi Kaczyńskiemu – twierdzi szef gabinetu prezydenta Maciej Łopiński. Ówczesnego wiceszefa dyplomacji uważano bowiem za ministra z tzw. kręgu prezydenckiego. Łopiński nie wie, czy głowa państwa znała teczkę Kowala i była świadoma, że WSI nadały mu pseudonim. Faktem jest, że jego nazwisko nie figurowało w raporcie Antoniego Macierewicza z weryfikacji WSI, który upublicznił prezydent. – Bo nie był tajnym współpracownikiem. Jego wyjaśnienia brzmią wiarygodnie – powiedział Radiu Zet Łopiński.
Zapewnił, że nazwiska Kowala nie było wśród tych, które prezydent wykreślił z raportu przed jego opublikowaniem. Inne osoby, również zaprzeczające współpracy z WSI (np. Jarosław Szczepański, Jerzy Marek Nowakowski, Andrzej Grajewski), znalazły się w raporcie, ponieważ o nich Macierewicz miał „inne zdanie” niż o wiceministrze. – W raporcie są tylko te przypadki, które ustawa wskazuje jako konieczne do wymienienia. A komisja nie zakończyła jeszcze swoich prac – mówi sam Macierewicz.
Nowakowski nieumieszczenie Kowala w raporcie ocenia jako decyzję polityczną i towarzyską. Uważa, że ich historie są podobne. – Raport to bezwartościowa makulatura. Macierewicz przyznał w sądzie, że komisja przepisywała z dokumentów to, co było dla niej wygodne – mówi. Podobnego zdania jest Szczepański. Natomiast Grajewski współczuje Kowalowi i podkreśla, że do dziś nie wie, dlaczego się znalazł w raporcie.