Jak premier z prezydentem

Personalnych konfliktów na taką skalę jeszcze nie było. Ale nie było też sytuacji, w której dwaj najważniejsi politycy w państwie są potencjalnymi rywalami w kolejnych wyborach prezydenckich. Trwa więc w najlepsze wydłużona kampania

Aktualizacja: 14.05.2008 05:24 Publikacja: 14.05.2008 04:31

Jak premier z prezydentem

Foto: Rzeczpospolita

Kto nakręca ten konflikt? – To pytanie podobne do tego, kto zaczął – Arabowie czy Żydzi – uważa socjolog Marek Migalski. – Raz konflikt napędza otoczenie premiera, a innym razem prezydenta. Ale pojawiają się też fazy przyjaźni, jak spotkanie w Juracie – dodaje. Zdaniem Migalskiego prezydent musi dokonać większej korekty swoich zachowań, bo na konflikcie na razie więcej zyskuje premier. I są sygnały, że Lech Kaczyński taką korektę zaczyna wprowadzać. Ostatnio powiedział nawet, że uważa Tuska za patriotę równie wielkiego jak on sam.– Prezydent w ostatnich dniach bierze kurs na złagodzenie swojego wizerunku, ma być osobą łagodzącą konflikty, dobrotliwym mężem stanu, który nie zużywa się w politycznych sporach – opowiada polityk z otoczenia Kaczyńskiego.

Jak przewiduje polityk związany z PiS, teraz atakującym rząd będzie Jarosław Kaczyński. Prezydent zaś będzie się starał wejść w rolę męża stanu i arbitra

W kursie na umiarkowaną koncyliacyjność umocniło zapewne prezydenta ostatnie spotkanie z premierem w ubiegły piątek. Mówili przede wszystkim o polityce zagranicznej, ponieważ obaj planują liczne wizyty międzynarodowe. Ale z ust Tuska padło też znamienne zdanie: „W stosunku do mediów my jesteśmy cwańsi niż wy”. Ta wypowiedź musiała prezydentowi dać sporo do myślenia. – Sytuacja braku konfliktu premierowi nie służy. Nie ma więc sensu wdawać się w potyczki słowne, tym bardziej że Tusk i PO są teraz zbyt silni– mówi Adam Bielan, rzecznik PiS i współpracownik braci Kaczyńskich.

Jednak pokazywanie dwubiegunowego układu w polskiej polityce jest dla obu stron koniecznością. Na rywalizujących politykach koncentruje się cała uwaga mediów, pozostali nie przebijają się do opinii publicznej. Teraz, jak przewiduje polityk związany z PiS, rozpocznie się w obozie braci Kaczyńskich gra na dwa fortepiany: atakującymi rząd Tuska będą Jarosław Kaczyński i różni huzarzy, a w rolę męża stanu, arbitra starał się będzie wejść prezydent.

Dotychczas w konfliktach personalnych w strukturach władzy częściej przegrywali obaj adwersarze

Także premier częściej będzie wypuszczał swoich zagończyków do sporów z ośrodkiem prezydenckim, sam pozostając na uboczu albo opowiadając o tym, jak to w młodości palił marihuanę. – Premier, jak każdy sprawny polityk, musi mieć punkt odniesienia, takie alter ego – mówi Sławomir Nitras z kierownictwa PO. – A prezydent jest dla Donalda Tuska łatwym punktem odniesienia – dodaje. Zastrzega jednocześnie, że obaj prowadzą spór tak, aby nie wymknął im się spod kontroli. – To konflikt kontrolowany. Nie może się on odbywać kosztem interesu państwa i obaj o tym wiedzą – uważa poseł Nitras. –Zresztą nie wpadajmy w przesadę, pomiędzy każdym premierem i prezydentem w tych wszystkich latach po 1989 roku nie było symbiozy.

Symbiozy nie było, ale konflikty personalne w strukturach władzy były zazwyczaj skrywane. Pierwszym i do dziś najsławniejszym konfliktem była wojna na górze zapoczątkowana przez przewodniczącego „Solidarności” Lecha Wałęsę. Formalnie był to konflikt Wałęsy z ówczesnym premierem Tadeuszem Mazowieckim. Obaj politycy przestali ze sobą po prostu rozmawiać. Wojna na górze była jednak czymś więcej niż konfliktem personalnym. – Wałęsa intuicyjnie dostrzegł, że monolit „Solidarności” jest zagrożeniem dla demokracji – uważa socjolog Kazimierz Kik.

W wyniku tego konfliktu wyłoniły się dwa obozy polityczne: skupiony wokół środowiska Unii Demokratycznej i wokół braci Kaczyńskich (Porozumienie Centrum). Wówczas Lech i Jarosław byli sprzymierzeńcami Wałęsy, a ich koncepcja przyspieszenia doprowadziła do wyboru przewodniczącego „S” na prezydenta. Wałęsa zrobił ich najbliższymi współpracownikami w swojej kancelarii. Tam rozpoczął się z kolei najdłuższy konflikt nowej Rzeczypospolitej, trwający do dziś: Wałęsa kontra Kaczyńscy. Przez kilka miesięcy był skrywany, do czasu pierwszych w pełni demokratycznych wyborów do Sejmu. – To jest konflikt osobowości, zresztą najczęstszy powód konfliktów politycznych w Polsce – ocenia Kik.

Najszybciej rozegranym konfliktem był spór prezydenta Wałęsy z jego wcześniejszym protegowanym – premierem Waldemarem Pawlakiem, w czasach pierwszych rządów SLD – PSL. Trwał najwyżej kilka tygodni, podczas których Mieczysław Wachowski spotykał się z liderem SLD Aleksandrem Kwaśniewskim na tajnych negocjacjach. Rozegranie finału, podczas debaty w Sejmie, zajęło prezydentowi kilkadziesiąt minut. Pawlak musiał odejść. Dysproporcja wagi politycznej Wałęsa – Pawlak była miażdżąca. Tyle że pomocnik Wałęsy w tym konflikcie, czyli Kwaśniewski, za kilka miesięcy pokonał go w wyborach prezydenckich.

Dwa lata później to Kwaśniewski jako prezydent musiał kohabitować z Jerzym Buzkiem, premierem rządu AWS – UW. – To był utajony, ale permanentny konflikt – ocenia Ryszard Czarnecki, minister w rządzie Buzka. Do opinii publicznej przedostawało się niewiele. – Kwaśniewski nie chciał zużywać się w takich konfliktach, a Buzek schodził z linii ciosu, ale i szedł do przodu – mówi Czarnecki.

Jak na dzisiejsze standardy była to całkiem spokojna kohabitacja. – Gabinet Buzka potrafił się porozumieć z prezydentem pochodzącym z innego obozu i przeprowadził cztery reformy. Więc jak się chce, to można – mówi socjolog Tadeusz Szawiel. I w tym kontekście krytykuje zachowania PO i premiera Tuska. – Najważniejsi politycy w państwie powinni się jakoś dogadywać. Próby zrzucania wszystkiego na konstytucję, jak czyni to PO, to próby bałamutne. To pokazuje słabość polityczną Platformy, po prostu rząd nie ma pomysłu na rządzenie – diagnozuje Szawiel.

Na cichym przebiegu konfliktu Kwaśniewski – rząd Buzka wygrał wtedy prezydent. Został wybrany na drugą kadencję, i to już w pierwszej turze. AWS nie weszła do następnego Sejmu. – Kwaśniewski i Miller, działając razem, pokonali AWS – twierdzi socjolog Jarosław Flis. I wyjaśnia: – Prezydent Kwaśniewski, atakując AWS, robił to miękko. Miller, wówczas jako lider opozycji, punktował brutalnie, twierdząc, że takie jest „zbójeckie prawo opozycji”. Jeden grał rolę dobrego policjanta, a drugi złego. Była to gra skuteczna.

Okazało się jednak, że kohabitacja była dla Kwaśniewskiego łatwiejsza niż współdziałanie z Leszkiem Millerem, gdy ten został premierem. – Toczyli bratobójczą grę o to, kto ma być pierwszym na lewicy – uważa prof. Kik. Pomiędzy małym i dużym pałacem rozgrywała się także walka o wpływ w gospodarce, i to nie tylko o obsadę spółek Skarbu Państwa. „Po naszym trupie, tamci tego nie dostaną” – mówiły obie strony o ewentualnych ruchach kadrowych. – Otoczenie Millera bacznie obserwowało, kogo z biznesmenów bierze na pokład prezydenckiego samolotu Kwaśniewski. I takich osób w swoje podróże zagraniczne premier Miller już nie brał – ujawnia polityk SLD. Kiedy ówczesny premier i prezydent zaczęli ze sobą walczyć, to razem pociągnęli lewicę w przepaść. Jak się okazało, przegrali obaj.

Konflikt Kaczyński – Tusk też ma cechy walki bratobójczej. Obaj mają te same solidarnościowe korzenie, znają się od 25 lat, prywatnie spotykali się w Trójmieście, kiedy razem tam przez lata mieszkali.

Dotychczas w konfliktach personalnych w strukturach władzy częściej przegrywali obydwaj adwersarze. Tak było w przypadku sporu Wiesława Walendziaka, szefa Kancelarii Premiera Buzka, z wicepremierem Januszem Tomaszewskim. Pierwszy został zdymisjonowany, drugi kilka miesięcy później musiał odejść pod pręgierzem oskarżeń lustracyjnych (inicjatorem uchwały nakazującej natychmiastowe podanie się w takiej sytuacji do dymisji był Walendziak). Przegraną obu ministrów rządu Jarosława Kaczyńskiego skończył się również konflikt Ludwika Dorna z Januszem Kaczmarkiem. Dorn znalazł się na marginesie polityki, a Kaczmarek boryka się z prokuraturą. Chyba jedynym zwycięskim sporem był spór między Hanną Gronkiewicz-Waltz, wówczas prezesem NBP, a wicepremierem Grzegorzem Kołodką. W starciach Gronkiewicz jawiła się jako osoba niesłusznie atakowana. Sympatia opinii publicznej była po jej stronie. Ten konflikt politycznie wykreował byłą prezes NBP.

Socjologowie nie są zgodni, kto wygra na konflikcie Tusk – Kaczyński. Większość uważa, że przegrają obaj. – Ich bezpardonowa walka może spowodować, że pojawią się inni silni kandydaci w wyborach prezydenckich – przewiduje Kik.

– Chyba nie mają innego wyjścia, a gdzie dwóch się bije, to trzeci na tym wcale nie musi skorzystać – twierdzi z kolei Migalski.

Kto nakręca ten konflikt? – To pytanie podobne do tego, kto zaczął – Arabowie czy Żydzi – uważa socjolog Marek Migalski. – Raz konflikt napędza otoczenie premiera, a innym razem prezydenta. Ale pojawiają się też fazy przyjaźni, jak spotkanie w Juracie – dodaje. Zdaniem Migalskiego prezydent musi dokonać większej korekty swoich zachowań, bo na konflikcie na razie więcej zyskuje premier. I są sygnały, że Lech Kaczyński taką korektę zaczyna wprowadzać. Ostatnio powiedział nawet, że uważa Tuska za patriotę równie wielkiego jak on sam.– Prezydent w ostatnich dniach bierze kurs na złagodzenie swojego wizerunku, ma być osobą łagodzącą konflikty, dobrotliwym mężem stanu, który nie zużywa się w politycznych sporach – opowiada polityk z otoczenia Kaczyńskiego.

Pozostało 91% artykułu
Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich