Kto nakręca ten konflikt? – To pytanie podobne do tego, kto zaczął – Arabowie czy Żydzi – uważa socjolog Marek Migalski. – Raz konflikt napędza otoczenie premiera, a innym razem prezydenta. Ale pojawiają się też fazy przyjaźni, jak spotkanie w Juracie – dodaje. Zdaniem Migalskiego prezydent musi dokonać większej korekty swoich zachowań, bo na konflikcie na razie więcej zyskuje premier. I są sygnały, że Lech Kaczyński taką korektę zaczyna wprowadzać. Ostatnio powiedział nawet, że uważa Tuska za patriotę równie wielkiego jak on sam.– Prezydent w ostatnich dniach bierze kurs na złagodzenie swojego wizerunku, ma być osobą łagodzącą konflikty, dobrotliwym mężem stanu, który nie zużywa się w politycznych sporach – opowiada polityk z otoczenia Kaczyńskiego.
Jak przewiduje polityk związany z PiS, teraz atakującym rząd będzie Jarosław Kaczyński. Prezydent zaś będzie się starał wejść w rolę męża stanu i arbitra
W kursie na umiarkowaną koncyliacyjność umocniło zapewne prezydenta ostatnie spotkanie z premierem w ubiegły piątek. Mówili przede wszystkim o polityce zagranicznej, ponieważ obaj planują liczne wizyty międzynarodowe. Ale z ust Tuska padło też znamienne zdanie: „W stosunku do mediów my jesteśmy cwańsi niż wy”. Ta wypowiedź musiała prezydentowi dać sporo do myślenia. – Sytuacja braku konfliktu premierowi nie służy. Nie ma więc sensu wdawać się w potyczki słowne, tym bardziej że Tusk i PO są teraz zbyt silni– mówi Adam Bielan, rzecznik PiS i współpracownik braci Kaczyńskich.
Jednak pokazywanie dwubiegunowego układu w polskiej polityce jest dla obu stron koniecznością. Na rywalizujących politykach koncentruje się cała uwaga mediów, pozostali nie przebijają się do opinii publicznej. Teraz, jak przewiduje polityk związany z PiS, rozpocznie się w obozie braci Kaczyńskich gra na dwa fortepiany: atakującymi rząd Tuska będą Jarosław Kaczyński i różni huzarzy, a w rolę męża stanu, arbitra starał się będzie wejść prezydent.
Dotychczas w konfliktach personalnych w strukturach władzy częściej przegrywali obaj adwersarze