- Od funkcjonariuszy CBA, którzy wiedzieli o planowanej akcji.
- Na kolacji z udziałem Przemysława Gosiewskiego, Andrzeja Leppera i Romana Giertycha. Miało na niej paść pytanie o Piotra Rybę, którego Samoobrona chciała wprowadzić do rady nadzorczej TVP. Gosiewski miał wówczas powiedzieć, że „wszystko się wyjaśni w ciągu dwóch dni”.
- Od któregoś z polityków PiS, którzy mogli rozpowszechniać informację o akcji w środowisku polityczno-biznesowym. W tym wariancie śledczy wskazują na zeznania Giertycha, w których były wicepremier twierdził, że poseł LPR Wojciech Wierzejski na trzy – cztery dni przed akcją CBA opowiadał o szykowanej „bombie na Leppera”. Innym źródłem mógł być były senator PiS Jarosław Chmielewski (zatrzymany przez CBA w lipcu 2008 r. w związku z aferą gruntową). Istnieją podejrzenia, że mógł on uprzedzać Andrzeja K. o tym, że Piotr Ryba jest podsłuchiwany, już w kwietniu 2007 r.
- Śledczy z apelacji uznają też za możliwą wersję, że nikt nie był źródłem przecieku, a Lepper mógł odwołać swoje spotkanie z Rybą z powodu np. napiętej sytuacji politycznej.
Zbigniew Ziobro te zarzuty uznaje za sprzeczne z rzeczywistością. – Jeśli prokuratura apelacyjna napisze, że na równiku żyją niedźwiedzie polarne, to znaczy, że się po prostu myli. Każdy mógł się przekonać, że Kaczmarek kłamał. Wszyscy widzieli, jak wchodził do Marriotta. Jak można zarzucać prokuraturze, że niezasadnie prowadziła postępowanie? – mówi.
Sebastian Karpiniuk, poseł PO: – To podaje w fundamentalną wątpliwość łańcuszek, który z taką pieczołowitością do tej pory przedstawiają PiS i Ziobro. Jeśli to by się potwierdziło, mielibyśmy do czynienia z ogromnym przełomem w pracach komisji śledczej i kolosalnym skandalem politycznym.