W tym tygodniu posłowie mają rozstrzygać, jakie będą dalsze losy ośmiu ustaw zawetowanych przez prezydenta. Jak już pisaliśmy w „Rz”, jest praktycznie przesądzone, że koalicji uda się odrzucić najwyżej trzy z nich. Dwie ustawy zdrowotne, nowe przepisy o rentach i emeryturach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, nowelizacja przepisów o wynagradzaniu sędziów oraz zmiana ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji dotycząca bonów towarowych wylądują prawdopodobnie w koszu. Lewica nie jest skłonna, by wspierać w tych sprawach pomysły PO i PSL.
– Jeśli rzeczywiście nie będziemy w stanie porozumieć się z SLD, by przynajmniej w najważniejszych sprawach móc odrzucać weta Lecha Kaczyńskiego, powinniśmy się zastanowić, czy nie zwrócić się do wyborców o silniejszy mandat – mówi „Rz” Eugeniusz Kłopotek z PSL.
O pomyśle ewentualnego skrócenia kadencji, by PO i PSL były w stanie po wyborach samodzielnie odrzucać weta, Kłopotek mówił już kilka miesięcy temu. Ale do tej pory był jednym z nielicznych ludowców, którzy tak uważali. Okazuje się jednak, że jego dość kontrowersyjny pogląd zyskuje w stronnictwie coraz więcej zwolenników.
– Można oczywiście czekać w marazmie do wyborów prezydenckich, gdy prawdopodobnie dojdzie do zmiany w pałacu, ale w ten sposób tracimy tylko cenny czas, a na to nas nie stać – mówi Stanisław Żelichowski, szef Klubu PSL.
Zmianę nastawienia do przyspieszonych wyborów można też zauważyć na stronie internetowej partii. PSL umieściło tam sondę na temat wyborów. Wynika z niej, że aż 71 proc. zwolenników stronnictwa uważa, że wybory parlamentarne odbędą się przed terminem.