W MON trwają prace nad przygotowaniem programu rozwoju sił zbrojnych na lata 2009 – 2018. Jeden z punktów tego dokumentu ma określać zasady powoływania szefa obrony. Podlegałby on bezpośrednio ministrowi i miałby dowodzić w jego imieniu siłami zbrojnymi. Za organ doradczy służyłoby mu kolegium dowódców złożone z dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych.
Jednak, jak mówią nasi informatorzy z resortu obrony i politycy Platformy, punkt dotyczący szefa obrony może zniknąć z programu. – Minister pospieszył się trochę z ujawnieniem tego pomysłu. Teraz ma problem, jak się z niego wycofać – uważa rozmówca „Rz”.
Oficjalnie resort nie potwierdza odejścia od tego pomysłu. „Program jest w dalszym ciągu poddawany konsultacjom, dlatego wypowiadanie się o zapisach w nim zawartych jest przedwczesne” – odpowiedział „Rz” Robert Rochowicz, rzecznik MON.
Utworzenie stanowiska szefa obrony miało wyeliminować nakładanie się kompetencji oraz oddzielić planowanie od dowodzenia. Propozycja, która wymagałaby zmiany konstytucji, od początku budzi ogromne emocje. Gdy minister pod koniec roku poinformował media o pomyśle utworzenia stanowiska szefa obrony, natychmiast spotkał się z krytyką.
– Posłowie Sejmowej Komisji Obrony zastanawiali się od początku, czy będzie to miało umocowanie konstytucyjne – mówi Jadwiga Zakrzewska z Platformy Obywatelskiej, wiceprzewodnicząca tej komisji.