PO na wieś, PSL do miast

Rywalizacja koalicyjnych partii. Przed wyborami obie partie zmieniają taktykę. Czy nowe strategie im się opłacą?

Aktualizacja: 30.09.2009 09:56 Publikacja: 30.09.2009 04:57

PSL pod wodzą Waldemara Pawlaka zamierza przekonywać do siebie mieszkańców miast. Na zdjęciu w marcu

PSL pod wodzą Waldemara Pawlaka zamierza przekonywać do siebie mieszkańców miast. Na zdjęciu w marcu tego roku w Krakowie

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

W połowie listopada ministrowie, eurodeputowani i posłowie Platformy ruszą poza miasta, by rozmawiać z wyborcami. Pod hasłem 729 spotkań na 729 dni rządu partia Donald Tuska chce nie tylko uczcić rocznicę, ale też rozpocząć nieformalną kampanię przed wyborami samorządowymi i prezydenckimi w 2010 r.

– To absolutnie nie jest kampania przeciw PSL – zastrzega Leszek Korzeniowski z PO, szef Sejmowej Komisji Rolnictwa.

A Jarosław Gowin, poseł PO z Krakowa, zapowiada: – Będę odwiedzał w pierwszej kolejności gminy rządzone przez PiS i kandydatów niezależnych, a potem przez koalicyjne PSL. I swoich kolegów też do tego namawiam.

Skąd taka kolejność? – Ze względu na chęć utrzymania dobrych relacji koalicyjnych – wyjaśnia Gowin.

Ale czy uda się je utrzymać? – Z PSL już dostaliśmy sygnały, że nie są zadowoleni – tak o planach ekspansji na wieś mówi polityk z otoczenia premiera. – Staraliśmy się im wytłumaczyć, że Platforma nie może zrezygnować z walki o wyborców na wsiach.

Ludowcy szykują więc swoją ofensywę – na miasta, czyli wyborców tradycyjnie popierających PO. – Platforma atakuje tereny, które należały do nas, więc dlaczego my nie mamy próbować swoich sił na ich terytorium – odpowiada jeden z polityków Stronnictwa.

Są już pierwsze konkrety. Platforma chce mieć swojego kandydata na wójta w każdej gminie. Władze PSL ustaliły, że w przyszłorocznych wyborach samorządowych ludowcy wystawią swoich kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów we wszystkich miastach.

PO zaczyna 16 listopada. PSL też mobilizuje siły na jesień.[wyimek]Na pierwszy rzut oka zmiany wydają się karkołomne, ale mają sens - Jarosław Flis politolog UJ[/wyimek]

Partia Tuska będzie się chwalić schetynówkami, Orlikami i wprowadzaniem darmowego Internetu na wsiach, ludowcy – osiągnięciami w samorządach.

Skąd taka nieoczekiwana zmiana? – Wbrew obiegowej opinii wyborcy PSL to nie tylko rolnicy i mieszkańcy wsi, ale także inteligencja mieszkająca w miastach – zaznacza Franciszek Stefaniuk, wiceszef Rady Naczelnej PSL.

A Jarosław Kalinowski, eurodeputowany i szef Rady Naczelnej PSL, wylicza: – 43 proc. naszych wyborców pochodzi z miast. Z naszych analiz wynika, że w ostatnich wyborach parlamentarnych w ośrodkach miejskich uzyskaliśmy prawie tyle samo głosów co na wsiach.

Co na to Platforma? – W ostatnich wyborach do polskiego parlamentu na terenach wiejskich wypadliśmy nawet lepiej niż PSL – przekonuje Leszek Korzeniowski. I zaznacza: – Wieś to sypialnia dla miast, z którymi kojarzona jest Platforma. Na wsi tylko 12 proc. mieszkańców utrzymuje się z rolnictwa.

PSL liczy na niezdecydowanych wyborców. – W miastach mamy szansę przekonać do siebie tych, którzy są niechętni PiS, a nie chcą głosować na PO – mówi jeden z polityków partii Waldemara Pawlaka.

Czy zmiana strategii się opłaci? – Na pierwszy rzut oka może się to wydawać karkołomne, ale ma sens – ocenia dr Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Najwyraźniej liderzy PO dostrzegli wreszcie, że ich partia w wyborach w 2007 r. dostała więcej głosów na wsi niż w miastach. Z kolei PSL w tamtych wyborach największy wzrost poparcia rzeczywiście miało w miastach. Nie przełożyło się to co prawda na mandaty, ale na pewno pomogło przekroczyć próg.

Ludowcy przekonują, że nie obawiają się utraty poparcia swojego tradycyjnego elektoratu. – Nie rezygnujemy ze wsi, ale chcemy też zaistnieć w miastach. Stare przysłowie mówi, że jeśli nie spróbujesz, to się nie dowiesz, jak to smakuje – mówi poseł Mieczysław Łuczak z władz PSL.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autorów [mail=d.kolakowska@rp.pl]d.kolakowska@rp.pl[/mail], [mail=k.manys@rp.pl]k.manys@rp.pl[/mail][/i]

W połowie listopada ministrowie, eurodeputowani i posłowie Platformy ruszą poza miasta, by rozmawiać z wyborcami. Pod hasłem 729 spotkań na 729 dni rządu partia Donald Tuska chce nie tylko uczcić rocznicę, ale też rozpocząć nieformalną kampanię przed wyborami samorządowymi i prezydenckimi w 2010 r.

– To absolutnie nie jest kampania przeciw PSL – zastrzega Leszek Korzeniowski z PO, szef Sejmowej Komisji Rolnictwa.

Pozostało 90% artykułu
Polityka
Sejmowa partia zmieniła nazwę. „Czas na powrót do korzeni”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Stanisław Tyszka: Obecny rząd to polityka pełnej kontynuacji i teatr wojny
Polityka
Polscy żołnierze na Ukrainie? Jednoznaczna deklaracja Radosława Sikorskiego
Polityka
Nie będzie kredytu 0 proc. Chaos w polityce mieszkaniowej się pogłębia
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora