Restauracje, w których bywają politycy

Rząd Marcinkiewicza budowano w Tradycji. Politycy SLD spotykali się najczęściej Pod Żubrem

Publikacja: 07.12.2010 19:38

Pod Żubrem w stolicy doszło do skandalu z poturbowaniem fotoreportera "Newsweeka"

Pod Żubrem w stolicy doszło do skandalu z poturbowaniem fotoreportera "Newsweeka"

Foto: Newsweek Polska/REPORTER, Adam Tuchliński, a.tu. Adam Tuchliński,

– Naprawdę, zamknęli Tradycję? – martwi się szczerze były premier Kazimierz Marcinkiewicz. To w tej restauracji na rogu ul. Belwederskiej i Gagarina w Warszawie, jak wieść niesie, odbywało się z jego udziałem wiele kluczowych dla polskiej polityki spotkań. – To tu z udziałem m.in. Bielana i Kamińskiego był formowany skład rządu Marcinkiewicza – zdradza "Rz" polityk PiS.

Co tak podobało się byłemu premierowi w tej restauracji? – Smaczna polska kuchnia. Dobrych restauracji tego typu nie było wtedy w stolicy aż tak wiele jak dziś. No i te zamykane pokoje pozwalały na dyskrecję. Tradycja była też blisko hotelu rządowego przy Parkowej i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – podkreśla Marcinkiewicz.

Były premier nie przypomina sobie szczegółów nieoficjalnych spotkań. – Ale pamiętam jedno bardzo ważne spotkanie – kolację z Angelą Merkel. Opowiadała mi o swoim wschodnioniemieckim pochodzeniu, o tym, jak bardzo ją to odróżnia od innych niemieckich polityków. Ja mówiłem, że chcemy współpracować w UE. To było bardzo ważne dla stosunków polsko-niemieckich spotkanie – mówi Marcinkiewicz.

Karol Karski (PiS), były wiceminister spraw zagranicznych, wspomina z kolei, że w Tradycji spotykał się z ambasadorem Słowacji. – Dobra polska kuchnia i wygodne miejsce – niemal w centrum – sprawiały, że była popularna wśród polityków – opowiada Karski.

Restaurację zamknięto, ponieważ budynek, który wynajmowała, został sprzedany. – Niestety, musieli się wyprowadzić, choć w restauracji tętniło życie do końca – mówi Arkadiusz Bożek, menedżer Tradycji. Obecnie pracuje w Różanej, innej restauracji tej samej właścicielki Katarzyny Lendzioszek. W tej restauracji też bywają politycy z pierwszych stron gazet. Zdaniem Bożka sekretem sukcesu jest podejście do klienta – dbałość o wystrój i najlepszą jakość potraw.

[srodtytul]Nasiadówki, skandal i świński łeb[/srodtytul]

Tradycja to niejedyne miejsce, które politycy wspominają z rozrzewnieniem. Wśród nich są takie, które mają zapewnione miejsce w historii polskiej polityki. Tak jak gdański Cotton Club, legendarny lokal trójmiejskich liberałów. To tu w latach 90. spotkali się politycy Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Bywali tu m.in. Donald Tusk, Jan Krzysztof Bielecki, ale także Hanna Suchocka, Leszek Balcerowicz czy Tadeusz Mazowiecki. W 2006 r. odbyła się ostatnia impreza. Jak tłumaczył właściciel Jaśko Pawłowski, wyczerpała się formuła.

Z gastronomicznej mapy zniknęły i inne lokale, które kiedyś odgrywały rolę w życiu politycznym. – W latach 90. ludowcy spotykali się w Karczmie Warszawskiej. Była to taka obdrapana kamienica niedaleko Sejmu. Były tam dwie zadymione salki, kuchnia typowa dla PRL , czyli wódka i jakaś zagryzka – opowiada dziennikarz pracujący w tamtym czasie w Sejmie.

Dziś nie ma po niej śladu. Podobnie jak po restauracji Pod Żubrem na ulicy Rozbrat. W niej spotykała się czołówka SLD w latach 90. Mieściła się w tym samym lokalu co siedziba partii. – W okolicy nie było zbyt wielu miejsc, gdzie można było coś zjeść. Dlatego Pod Żubrem była użyteczna. Była też tania – wspomina były wicepremier Józef Oleksy. – Spotykaliśmy się tam przed różnymi posiedzeniami. Służyła trochę za stołówkę. Kiedyś w siedzibie partii pracowało się bowiem od rana do nocy.

Inny bywalec tego miejsca wspomina: – Był tam taki luksus późnego PRL: wykładziny, boazerie itp.

Pod Żubrem doszło też do skandalu z poturbowaniem fotoreportera "Newsweeka". Robił tam zdjęcia bohaterom tekstów "Rzeczpospolitej" o nieprawidłowościach w resorcie zdrowia. Przy stoliku siedzieli były minister i lider SLD na Mazowszu Mariusz Łapiński, były szef jego gabinetu politycznego Waldemar Deszczyński, były prezes NFZ Aleksander Nauman oraz jego konkubina Małgorzata Kazubowska, wówczas szefowa rady nadzorczej firmy Deszczyńskiego. Nie spodobało się im zainteresowanie fotoreportera. Doszło do szarpaniny z udziałem działaczy młodzieżówki SLD. Prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie. Ale sąd partyjny Sojuszu wyraził "głębokie przekonanie, że zajście nastąpiło za przyzwoleniem obu panów", i wyrzucił ich z partii.

I dziś reporterzy przyłapują polityków na nieformalnych spotkaniach. "Fakt" wykrył "tajne" spotkania premiera Donalda Tuska z Januszem Palikotem, Bronisławem Komorowskim i Radosławem Sikorskim tuż przed wyborami prezydenckimi w czerwcu tego roku w restauracji Lemongrass. "Jako pierwszy wyszedł Bronisław Komorowski – zasłaniany przez ochroniarzy parasolkami. Pełna konspiracja…" – pisał "Fakt".

Wcześniej w tej restauracji odbywało się wiele spotkań działaczy Platformy. To tu w 2008 r. Janusz Palikot rozpoczął poszukiwanie świńskiego łba, który potem zaniósł do telewizji. W poszukiwaniach mieli mu pomagać kelnerzy.

Ostatnio śmietanka PO miała się przenieść do restauracji w Pałacu Sobańskich. Tam także bywał Palikot, który często stawiał kolegom wino. W tym lokalu miał być namawiany do pozostania w partii.

[srodtytul]Zmienny Kraków [/srodtytul]

Sympatie kawiarniane konserwatywnego zwykle Krakowa są raczej nietrwałe.

Szef krakowskiego SLD Grzegorz Gondek twierdzi, że właściwie wszystkie opcje lubią elegancką i nastrojową Kawiarnię Europejską na Rynku Głównym. – To taki tygiel. Kiedy coś ważnego się dzieje, wystarczy pojawić się tam w sobotę ok. 10 rano, by spotkać wszystkich polityków, z którymi akurat chce się porozmawiać – mówi. – Stosunkowo najrzadziej bywali tu kiedyś członkowie PiS, ale ostatnio kilku z nich także tu widziałem. Działacze dawnej lewicy, m.in. ZSP w Krakowie, związani są sentymentem ze studenckim klubem Pod Jaszczurami. Tam spotykało się kiedyś pokolenie Marka Siwca, który studiował w krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej.

Klub był niegdyś legendą akademickiego ruchu kulturalnego, ale dziś kolejne generacje studentów coraz chętniej wybierają bardziej przytulne wnętrza. Nawet jeśli nie ma tam – jak w Jaszczurach – debat w ramach Salonów Polityki, Turniejów Jednego Wiersza i innych imprez.

Zbigniew Fijak (w PRL działacz opozycji, potem m.in. w Unii Demokratycznej, Unii Wolności i Platformie, z której wystąpił we wrześniu 2010 r.) zawsze lubił kawiarnię Boogie przy ul. Szpitalnej.

– Jeszcze trzy – cztery lata temu chętnie przychodzili tu ludzie Platformy. Kiedyś nazywała się Boogie Woogie – mówi.

Za czasów Unii Demokratycznej mającej siedzibę przy ul. Mikołajskiej, obok Małego Rynku, działacze ugrupowania zwykle przesiadywali w knajpce, która istniała wówczas obok biura UD, w podziemiach kamienicy.

Według Zbigniewa Fijaka wiele politycznych narad Platformy odbywa się w niewielkim Młynie przy ul. Siennej. Przez lata za bastion zwolenników UW i Platformy uważany był jednak Loch Camelot znanego biznesmena Jacka Łodzińskiego. Sympatycy PO nadal chętnie się pojawiają w lokalu przy ul. św. Tomasza – co potwierdza Urszula Podraza, szefowa sztabu wyborczego Stanisława Kracika, kandydata Platformy na prezydenta Krakowa.

[srodtytul]Samoobrona u Witaszka[/srodtytul]

Słynną "polityczną" restaurację miał też niewielki podwarszawski Czosnów. Tam mieści się restauracja U Witaszka. Spotykali się w niej często politycy Samoobrony – w czasach świetności tej partii.

– Świętowaliśmy zwycięstwo w wyborach w 2001 roku – przyznaje Zbigniew Witaszek, były polityk partii Andrzeja Leppera.

W 2003 roku jednak, kiedy Witaszek wypisał się z Samoobrony, politycy z kręgu Leppera przestali się pokazywać w lokalu. A zdarzało się, że ktoś rezygnował z organizacji spotkania u niego, bo uświadomił sobie, że to "ta restauracja Samoobrony".

Dziś czasem zajeżdżają tam politycy z innych partii. – Rozmawiamy o dawnych czasach, kiedy byłem w Sejmie – mówi Witaszek. – Ale też nie tak często, bo teraz każdy się woli chować i spotykać tam, gdzie nie będzie rozpoznany.

Zbyt duża sława knajp jako tych, w których odbywają się polityczne spotkania, odstręcza od nich najważniejszych parlamentarzystów.

Wcześniej w słynnej Szparce na placu Trzech Krzyży redaktor naczelny "Krytyki Politycznej" Sławomir Sierakowski miał przekonać Wojciecha Olejniczaka do likwidacji szyldu LiD.

Teraz politycy przestali się pojawiać w Szpilce, Szparce i Szpulce. – Są blisko Sejmu, więc jeszcze czasem tam zaglądamy. Ale wolimy się spotkać w mniej oczywistym miejscu – tłumaczy polityk PO.

Lokale na brak klientów narzekać jednak nie mogą. Ludzi przyciąga wieść, że właśnie w tych miejscach pojawiała się polityczna śmietanka.

[i]ww[/i]

– Naprawdę, zamknęli Tradycję? – martwi się szczerze były premier Kazimierz Marcinkiewicz. To w tej restauracji na rogu ul. Belwederskiej i Gagarina w Warszawie, jak wieść niesie, odbywało się z jego udziałem wiele kluczowych dla polskiej polityki spotkań. – To tu z udziałem m.in. Bielana i Kamińskiego był formowany skład rządu Marcinkiewicza – zdradza "Rz" polityk PiS.

Co tak podobało się byłemu premierowi w tej restauracji? – Smaczna polska kuchnia. Dobrych restauracji tego typu nie było wtedy w stolicy aż tak wiele jak dziś. No i te zamykane pokoje pozwalały na dyskrecję. Tradycja była też blisko hotelu rządowego przy Parkowej i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – podkreśla Marcinkiewicz.

Pozostało 91% artykułu
Polityka
Magdalena Biejat kandydatką Lewicy. „Dziewczyna z sąsiedztwa”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Lewica wybrała swoją kandydatkę na prezydenta
Polityka
Czarne chmury nad ministrem Wieczorkiem. Nawet wniosek PiS niewiele może już zmienić
Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni