Zdaniem Bartoszewskiego premier Mateusz Morawiecki powinien włączyć się w negocjacje z nauczycielami. Kandydat na europarlamentarzystę zwrócił uwagę, że strajk pracowników oświaty nie powinien być dla rządu zaskoczeniem, ponieważ od stycznia przedstawiciele związków nauczycielskich sygnalizowali, że jeśli ich postulaty płacowe nie zostaną spełnione dojdzie do strajku.
Bartoszewski ocenił, że strategia rządu wobec strajku nauczycieli polega na próbie przeczekania protestu. - Dlatego premier Morawiecki zasugerował okrągły stół po świętach wielkanocnych. Myślę, że nauczyciele mają spore poparcie rodziców - nie większości, ale spore poparcie. Rząd czeka do matur. Bo tutaj cierpliwość rodziców może się skończyć - przekonywał.
Jednocześnie polityk przypomniał, że PSL "już dawno postulował, żeby nauczycielom dać podwyżki w wysokości 1000 złotych". - Opozycja jest z nauczycielami, ale nie ma większości parlamentarnej - dodał.
W ocenie Bartoszewskiego strajk jest nie tylko skutkiem złej sytuacji finansowej nauczycieli, ale również "wynikiem absolutnej frustracji ludzi w zawodzie nauczyciela z powodu katastrofalnej pseudoreformy minister Zalewskiej". Jednocześnie kandydat na europosła przypomniał, że "kiedyś pensja nauczyciela była powyżej średniej krajowej - dziś jest poniżej". - Nauczyciele zauważyli, że pensje innych grup rosły szybciej niż ich pensje - mówił.
Pytany o kwestię brexitu, który został odłożony do 31 października, Bartoszewski stwierdził, że dziś wszystko jest możliwe. - W dalszym ciągu jest możliwy twardy brexit, jest możliwe porozumienie między konserwatystami i Partią Pracy, ale jest również możliwe, że dojdzie do drugiego referendum i Wielka Brytania pozostanie w UE - wyliczał.