Palikot stosuje chińską dietę, Kwaśniewski lewatywy, Brudziński walczy, by jego brzuch nie żył własnym życiem. Politycy, którzy zrzucają kilogramy, oficjalnie mówią, że robią to dla zdrowia. Jednak to tylko pozory - odmiana wizerunku wiąże się z chęcią zmiany politycznego miejsca. Dla jednych wiąże się to z nadzieją awansu w hierarchii partyjnej, dla innych jeszcze z marzeniami sięgnięcia po władzę.
- Smukła sylwetka daje odczuwany podświadomie efekt aureoli. Szczuplejsi ludzie są bardziej lubiani i uchodzą za większych profesjonalistów - wyjaśnia dr Norbert Maliszewski, specjalista od wizerunku politycznego.
Psychoterapeuta Andrzej Komorowski dodaje, że gdy polityk zaczyna chudnąć, to knuje. - Ta prawda jest stara jak świat - przyznaje.
Pęd do ścisłej sylwetki nie ma politycznych barw. W klubie PiS na wadze stracili Joachim Brudziński i Bolesław Piecha.
- Postanowiłem zredukować masę ciała, bo mój brzuch żył własnym życiem. Kiedy wstawałem z łóżka, on wciąż spał. Poza tym, zasiadając za stołem, obawiałem się, że mój guzik od koszuli może w dramatyczny sposób oderwać się i trafić rozmówcę w oko - żartuje Joachim Brudziński z PiS.