Poseł PiS wszedł wczoraj na mównicę o 13.30, a skończył o 19.20. Nie uważa swojego wystąpienia za nadzwyczajne. - Mamy zespół, który monitoruje resort - przyznaje "Rz" były minister rolnictwa i rozwoju wsi w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. - Wymieniłem te wszystkie zastrzeżenia, które mamy. W mojej ocenie Sejm to miejsce, o których mówi się się o takich zastrzeżeniach dokładnie - dodaje.
Wyjawia, że nawet posłowie opozycji nie zgłaszali mu uwag do formy przemówienia. - Raczej wyrażają uznani, że tak szczegółowo omówiłem - przekonuje. Jednak, gdy wczoraj skończył Romuald Ajchler z SLD zgłosił wniosek o ograniczenie regulaminowego czasu uzasadniania wniosku o wotum nieufności do godziny.
Sprawa była komentowana również w mediach społecznościowych. Artur Dębski z Ruchu Palikota doszukiwał się drugiego dna wystąpienia polityka PiS.
Z kolei Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski kibicował koledze, z którym do 2011 r. był w jednej partii. Pozwolił sobie również na porównanie do słynącego z długich, płomiennych wystąpień kubańskiego dyktatora.