Po stronie demokratów w wyborach prezydenckich 2020 roku startuje rekordowa liczba kandydatów. Ze względu na ich ilość Krajowy Komitet Partii Demokratycznej (DNC) wprowadził pewne zasady. W rezultacie do pierwszych czerwcowych debat zakwalifikowali się kandydaci, którzy mają co najmniej 1 procent poparcia w sondażach opinii publicznej i/lub otrzymali datki od co najmniej 65 000 donorów.
Gubernator Montany Steve Bullock, kongresman z Massachusetts Seth Moulton i burmistrz z Florydy Wayne Messam nie dostali się na pierwsze debaty zaplanowane na 26 i 27 czerwca, czyli 222 dni przed pierwszym głosowaniem w prawyborach, które odbędzie się w Iowa.
– Wiedziałem, że późno rozpoczynając kampanię, ryzykowałem, iż nie załapię się na pierwszą debatę, ale nie będę się przejmował. Kampania wyborcza to maraton, a nie sprint – powiedział kongresman Moulton.
Eliminacja trójki kandydatów to niejedyna decyzja, którą musiało podjąć DNC. Druga to podział kandydatów na obie debaty, który przez kolejne kilkanaście dni będzie przedmiotem analiz i prognoz. „Były wiceprezydent z autorem książek o samopomocy. Trzy kandydatki jednego wieczoru i trzy kolejnego. 37-letni kandydat na scenie z dwoma 70-latkami" – brzmiały pierwsze analizy.
To, z kim poszczególnym kandydatom przyjdzie się zmierzyć, rzutować będzie na to, jak wypadną. – Pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Każdemu będzie zależało na tym, żeby wykorzystać tę szansę – mówi Mary Ann Walsh, strateg demokratyczny.