Do wczoraj eurodeputowani mieli czas na zgłaszanie składów grup politycznych. Ich liczebność zdecyduje teraz o przydzielonych każdej frakcji stanowiskach i pieniądzach.
Na ostatniej prostej okazało się, że nie wystarczyło eurodeputowanych do stworzenia grupy skrajnej prawicy, na której czele miała stanąć Marine Le Pen, liderka francuskiego Frontu Narodowego. Partie zachodnioeuropejskie nie chciały współpracować z Januszem Korwin-Mikkem ?i jego Kongresem Nowej Prawicy (KNP).
– Nie chcieliśmy zdecydować się na współpracę z polskim KNP, gdy prześledziliśmy jego drogę i wypowiedzi jego przewodniczącego – powiedziała Le Pen francuskiemu dziennikowi „Le Figaro".
Motorem nowej grupy miały być Front Narodowy oraz holenderska Partia Wolności. Jeszcze przed wyborami Marine Le Pen ?i Geert Wilders uzgodnili, że stworzą paneuropejską grupę skrajnej prawicy, której celem ma być destabilizacja Unii Europejskiej.
W poprzedniej kadencji działacze tych dwóch ugrupowań nie zdecydowali się na sojusz i zasilili szeregi posłów niezrzeszonych. Zdali sobie jednak sprawę, że grupa polityczna daje widoczność (możliwość wygłaszania wystąpień na początku sesji plenarnej), wpływ na obsadę stanowisk w europarlamencie oraz pieniądze z unijnego budżetu.