Zanim wokół wywiadu Radosława Sikorskiego dla „Politico" na dobre wybuchła polityczna awantura, sprawa wywołała spory szum w internecie. I nie tylko z powodu kwestii merytorycznych zawartych w rozmowie amerykańskiego dziennikarza i byłego szefa polskiego MSZ.
Serwis „Politico" i jego część poświęcona dłuższym formom, czyli „Politico Magazine", to jedna z najbardziej prestiżowych amerykańskich redakcji poświęconych polityce. Słowa Sikorskiego o propozycji podziału Ukrainy między Polskę a Rosję, jaką miał złożyć Donaldowi Tuskowi Władimir Putin, szybko podchwyciły polskie portale. Jeden z nich, publikując w poniedziałek na Twitterze link do artykułu na ten temat, zapytał Sikorskiego, czy jego wywiad był autoryzowany. Pytanie powtarzali inni użytkownicy Twittera.
W końcu do sprawy odniósł się sam marszałek. „Rozmowa z »Politico« nie była autoryzowana i niektóre moje słowa zostały nadinterpretowane. Potwierdzam, że Polska nie bierze udziału w aneksjach" – napisał w poniedziałek wieczorem na Twitterze.
Szybko zareagował na to autor tekstu Ben Judah. „Niestety, Sikorski powiedział, że nasz wywiad nie był »autoryzowany«. Nigdy wcześniej nie słyszałem o tym pomyśle, aż do dzisiaj. Moja prośba o wywiad była jasna" – odpowiedział też na Twitterze. „Jak rozumiem, »autoryzacja« wywiadu to polski system sprawdzania przez rozmówcę tekstu przed opublikowaniem. Nie działam w ten sposób. Jeśli chodzi o stwierdzenie, że jego słowa zostały »nadinterpretowane«. Nie jestem pewien, co pan Sikorski przez to rozumie. Ale to były słowa, których użył" – tłumaczył w kolejnych wpisach.
Próba obrony marszałka okazała się chybiona. Internauci przekazywali sobie wpisy Judaha, a na Sikorskiego spadła fala krytyki. – Zachował się kompletnie niezgodnie z zasadami reagowania kryzysowego – ocenia dziennikarz zajmujący się nowymi mediami Michał Kolanko. – Swoimi wpisami podtrzymał tylko aferę.