Po blamażu z wielodniowym oczekiwaniem na wyniki elekcji samorządowej, który doprowadził do dymisji Państwowej Komisji Wyborczej, na łamach „Rzeczpospolitej" toczy się dyskusja nad sposobem organizacji wyborów. W piątkowym wydaniu, po redakcyjnej debacie z udziałem ekspertów, wezwaliśmy do zmian w ordynacji: m.in. by umożliwić wyborcom oddawanie głosów negatywnych („nie wybieram żadnego kandydata") i rejestrować liczenie głosów.
W ubiegłym tygodniu swój projekt zmian w kodeksie wyborczym przedstawił pod ocenę Sejmu PiS, jednak koalicja PO–PSL odrzuciła go w pierwszym czytaniu. Zakładał on m.in. zmianę sposobu wyłaniania PKW i dołączenie do niej przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych (miałyby one również swoich ludzi na niższych szczeblach). Opozycja chce też m.in. zainstalowania kamer w lokalach wyborczych oraz korzystania z przezroczystych urn.
Nie głosować listownie
O te i inne pomysły zapytaliśmy Polaków. Z badania IBRiS dla „Rzeczpospolitej" wynika, że 53 proc. ankietowanych uważa, że obecne prawo wyborcze należy zmienić. 30 proc. nie widzi takiej potrzeby.
Okazuje się więc, że w sporze PO z PiS tym razem to partia Jarosława Kaczyńskiemu ma po swojej stronie poparcie społeczne (inaczej było, gdy w niedawnym badaniu zapytaliśmy, czy wybory samorządowe były sfałszowane – wtedy Polacy przyznawali rację rządzącym, wierząc w uczciwość głosowania).
Które zmiany są najpotrzebniejsze? 21 proc. badanych (z tych uznających potrzebę zmian) uważa, że należy zainstalować kamery w lokalach i transmitować liczenie głosów. 20 proc. chce kadencyjności PKW, a 16 proc. chciałoby móc głosować przez internet. Co dziesiąty badany uważa, że do kodeksu wyborczego powinien wrócić usunięty w 2011 r. obowiązek podawania przyczyny uznania głosu za nieważny.