Ziemkiewicz w rozmowie z "Faktem" poinformował, że miał być kandydatem Ruchu Narodowego na prezydenta. Odmówił ze względów osobistych. Wpolityce.pl donosi zaś, że negocjacje z Ziemkiewiczem prowadziła również partia Korwin-Mikkego.
On sam miał bardzo liczyć na Ziemkiewicza, bo sam woli nie stawać po raz kolejny w wyścigu prezydenckim. - Przyczyny mają charakter osobisty. Korwin nie ma specjalnej ochoty na grzebanie w jego życiu osobistym, co w przypadku kandydatury prezydenckiej jest niestety trudne do uniknięcia - mówi osoba z jego otoczenia, a on sam potwierdza: - Przeżyłem to już kilka razy w życiu, różne rzeczy wyciągali mi dziennikarze, więc trudno, przeżyję to jeszcze raz. Nie mam nic do ukrycia, ale nie lubię wyciągać spraw prywatnych w działalności politycznej. Nie nazywam się Kalisz i jako prawicowiec oddzielam sprawy prywatne od publicznych.
Decyzja Ziemkiewicza ma jeszcze jeden aspekt. Z naszych informacji wynika, że miał on być pomostem między środowiskiem Ruchu Narodowego i KNP. Obie partie są antyestablishmentowe i ich liderzy mają świadomość, że wzajemnie odbierają sobie elektorat. To KNP ma jednak większe szanse na sukces w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Mimo to liderzy Ruchu Narodowego chcą zachować tożsamość ideową nowej formacji.
Stąd ogłoszenie jako ich kandydata Mariana Kowalskiego było próbą zablokowania takiego połączenia. W partii są jednak środowiska, którym brak współpracy z KNP się nie podoba. Z naszych informacji wynika, że te osoby dostaną propozycję startu z list partii Korwin-Mikkego, co może podzielić to środowisko.