W Platformie trwa żałoba po wyborach prezydenckich. Władze partii analizują przyczyny porażki – w poniedziałek wieczorem dyskutował o tym zarząd PO. Część polityków partii samokrytycznie zauważa, że wynik Komorowskiego to recenzja ośmiu lat rządów PO – niezrealizowanych obietnic, niepopularnych decyzji czy zamiatania afer pod dywan. Większość jednak sprawia wrażenie obrażonych na wyborców.
PO jest w trudnej sytuacji, bo wygrana Andrzeja Dudy automatycznie rozpoczęła kampanię wyborczą przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Według naszych rozmówców w PO możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy to radykalna zmiana polityki rządu i stylu działania partii. – To musiałoby oznaczać uderzenie się w piersi i widowiskowe pozbycie się tych polityków Platformy, którzy są uwikłani w afery. Tylko taka polityka da szansę na wygranie wyborów parlamentarnych – twierdzi jeden z naszych rozmówców z kierownictwa PO. Według naszych informacji minister w Kancelarii Premiera Michał Kamiński doradza Ewie Kopacz taką ekspiację wobec wyborców. Ale chodzi głównie o słowa, bo w partii nie ma woli ani do rzeczywistej zmiany polityki, ani do przeprowadzenia wewnętrznych rozliczeń.
– Bardziej realny jest inny wariant, że we władzach PO zwyciężą zwolennicy zaostrzenia konfliktu z PiS, którzy liczą, że dzięki temu uda się osiągnąć dobry wynik jesienią – mówi wpływowy działacz Platformy.
Tyle tylko że rezultaty wyborów prezydenckich pokazują, iż po raz pierwszy Platformie straszenie PiS-em nie pomogło. Jeden ze sztabowców Komorowskiego: – W tej kampanii chwyty, które przez osiem lat były pewnikami, przestały działać. Wynik Pawła Kukiza to dowód, że skończył się prosty podział Polski na PO i PiS. Tylko Platforma jeszcze tego nie zauważyła.
Inny nasz rozmówca, współpracownik przegranego prezydenta: – Te wybory to była „rewolucja wściekłych i głodnych". Przeciwko Komorowskiemu głosowali ludzie młodzi niezadowoleni z sytuacji w kraju oraz wyborcy ubożsi i słabiej wykształceni. Po raz pierwszy nie pomogła nam wysoka frekwencja, okazało się, że sytych i zadowolonych z rządów PO nie wystarcza do zwycięstwa.