Prośby, by prezydent elekt Andrzej Duda trzymał dzieci w kościele podczas chrztu, pojawiały się w kampanii wyborczej podczas spotkań z Polakami.
– Mógłby pan zostać chrzestnym mojej wnuczki lub wnuka, który się niedługo narodzi – prosił jeden z wyborców w obecności kamer, gdy Andrzej Duda spotkał się z wyborcami przy stacji metra Centrum w Warszawie. Prezydent elekt nie udzielił mu wówczas odpowiedzi.
Czy Andrzej Duda będzie chciał być chrzestnym jak przed wojną prezydent II RP Ignacy Mościcki, który wydał nawet specjalne rozporządzenie w tej sprawie? Mościcki zostawał ojcem chrzestnym każdego siódmego syna w rodzinie. W sumie „nazbierał" blisko 900 chrześniaków. Najstarszy urodził się w 1926 r., najmłodszy – tuż przed wojną w 1939 r. Dziś żyje ich około 300. Prezydent osobiście podawał do chrztu jedynie kilku chrześniaków. Zazwyczaj robili to wyznaczeni przez niego urzędnicy. Ale wszystkie dzieci albo na pierwsze, albo na drugie imię otrzymali imię prezydenta.
Jak będzie z Andrzejem Dudą?
– Trudno w tej chwili powiedzieć. Pan prezydent jest do poniedziałku na urlopie i nie mogę go o to zapytać – mówi nam poseł Krzysztof Szczerski, jeden z najbliższych współpracowników Andrzeja Dudy.
Zauważa przy tym, że dziś są nieco inne realia niż przed II wojną światową i pewnie wywołałoby to sporą dyskusję. – Sprawa jest zbyt świeża – podsumowuje Szczerski.
– Na pewno byłoby to dobrze przyjęte przez tradycyjną część obywateli. Z kolei liberałowie na pewno nie patrzyliby na to przychylnym okiem. Dla nich byłby to anachronizm, gest z poprzedniej epoki – stwierdza dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.