Sprawa Emi: Tylko hejterka lub jej rozmówcy mogli usunąć czat

Wiadomości z szyfrowanych komunikatorów nie mogą samoistnie wyparować - rozmowa z Przemysławem Krejzą, dyrektorem ds. badań i rozwoju w Laboratorium Informatyki Śledczej Mediarecovery.

Aktualizacja: 05.09.2019 08:57 Publikacja: 04.09.2019 21:16

Sprawa Emi: Tylko hejterka lub jej rozmówcy mogli usunąć czat

Foto: materiały prasowe

Czy to jest możliwe by ktokolwiek poza użytkownikiem dostał się do zapisów czatów na zaszyfrowanych komunikatorach jak WhatsApp czy Signal? Sędziowska hejerka MałaEmil twierdzi, że z tzw. chmury, gdzie trzymała zapisy swoich czatów zniknęły m.in. te z wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem. Katowicka prokuratura która w marcu przejęła jej laptop, tablet, dwa telefony komórkowe do sprawy o stalking wobec sędziego Arkadiusza Cichockiego stanowczo dementuje by coś usuwała z kont i czatów kobiety - biegłym nie udało się bowiem złamać zabezpieczeń w urządzeniach. Kto ma rację?


Czytaj także: Emi się prezesowi urwała

Rozmowy na komunikatorach są przechowywane pomiędzy osobami, które ze sobą rozmawiają. Nikt z zewnątrz nie ma do nich dostępu. To nie jest tak, że ktoś inny może się zalogować i skasować bez wiedzy użytkowników. Natomiast w przypadku Signala nie można w ogóle skasować wiadomości po obu stronach - tylko u siebie. Ten komunikator dopuszcza także tzw. znikające wiadomości - wtedy znikają po obu stronach np. po godzinie od wysłania.  Ale taką opcję trzeba ustawić wcześniej.
 
A jak to wygląda w przypadku WhatsApp?

W ciągu jednej godziny - można usunąć zapis wiadomości po obu stronach - może to jednak zrobić tylko nadawca, ale nie odbiorca. Po tym czasie odbiorca czyjejś wiadomości może ją skasować tylko u siebie - ale u nadawcy ta wiadomość zostaje. W Signalu możemy zainstalować opcję, że wiadomość automatycznie znika po czasie. W WhatsAppie nie ma takiej możliwości.

Czyli jeśli MałaEmi twierdzi, że coś zniknęło z ich wspólnych czatów to mogli to zrobić jedynie użytkownicy - ona lub jej rozmówcy.

Tak to wygląda. Tylko użytkownicy panują nad swoimi czatami. A więc jeśli coś zniknęło to musiał to zrobić użytkownik.

Prokuratura twierdzi, że nie udało jej się wejść do tych czatów ze względu na zabezpieczenia sprzętu m.in. w laptopie i telefonach. To możliwe?

Tak, z takim problemem borykamy się także w naszym laboratorium. Wynika to stąd, że współczesne telefony są dobrze zabezpieczone. Oczywiście nie wszystkie, ale pod uwagę trzeba brać model telefonu, jego wersję oprogramowania - im nowsza wersja, nowszy model tym zabezpieczenia są silniejsze i trudniej je przełamać. Np. najnowsze modele Apple i jego iOS są w tej chwili nie do złamania. Oczywiście to się zmienia w czasie. Swego czasu głośna była sprawa FBI, która chciała obejść zabezpieczenie iPhone wymuszając to na producencie, który odmówił. Telefony są dziś bardzo dobrze zabezpieczone. Jeśli ktoś nie poda kodu dostępu to służby mogą być bezsilne.

Czy z laptopami, komputerami jest podobnie?

Jeśli laptop jest zaszyfrowany to rozszyfrowanie go graniczy z niemożliwością. Nowoczesne telefony są domyślnie zaszyfrowane, a laptop musimy sami zaszyfrować jeśli nie chcemy by ktokolwiek miał do niego dostęp poza nami. Jednak jeśli laptop nie jest zaszyfrowany, potrafimy jako specjaliści się do niego „dostać” bez większego problemu.

Kobieta nie odzyskała sprzętu na którym czatowała - ma je prokuratura. Co to oznacza? Czy można zapisy jako archiwum przenieść do innego telefonu czy tabletu?

Aplikacja posługuje się własnym archiwum. Jeśli będziemy mieli nowy telefon to aby to archiwum ze starego telefonu odtworzyć to musimy po nie sięgnąć - to zależy gdzie ono jest. Archiwum zapisów np. z czatów może być w chmurze, pod warunkiem, że zostało tam zapisane. Czyli  osoba wykonała operację archiwizacji czatu lub miała włączoną opcję autoarchiwizacji. Ja na przykład taką opcję mam wyłączoną.

Reasumując sprawę MałejEmi. Czy możemy postawić taką tezę że nie było żadnej ingerencji z zewnątrz?

W WhatsAppie druga strona mogła  skasować wiadomości przed upływem godziny. Po tym czasie mógł to zrobić tylko nadawca. Wiadomości nie mogą samoistnie wyparować - musiało być to działanie użytkownika telefonu. A więc jeśli na jej telefonie nie ma już tych wiadomości i upłynęła godzina - to usunięcie wiadomości mogło być wykonane tylko z użyciem jej telefonu - mogła udostępnić komuś swój telefon, tego nie wiemy. Nikt inny nie mógł się po prostu włamać do jej komunikatora i tego usunąć.

Czy dostawca WhatsAppa nie może udostępnić dojścia do komunikatora np. organom ścigania?

Dostawca WhatsAppa nie ma dostępu do komunikatorów. Są one tak zabezpieczone że dostęp do nich mają tylko użytkownicy - producent nie posiada takich możliwości.

Czy to jest możliwe by ktokolwiek poza użytkownikiem dostał się do zapisów czatów na zaszyfrowanych komunikatorach jak WhatsApp czy Signal? Sędziowska hejerka MałaEmil twierdzi, że z tzw. chmury, gdzie trzymała zapisy swoich czatów zniknęły m.in. te z wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem. Katowicka prokuratura która w marcu przejęła jej laptop, tablet, dwa telefony komórkowe do sprawy o stalking wobec sędziego Arkadiusza Cichockiego stanowczo dementuje by coś usuwała z kont i czatów kobiety - biegłym nie udało się bowiem złamać zabezpieczeń w urządzeniach. Kto ma rację?

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Konwencja PiS. Znamy liderów list w wyborach do PE. Są Wąsik, Kamiński, Obajtek
Polityka
Orlen, stracone 1,6 mld zł i związki z Hezbollahem. Samer A. przerywa milczenie
Polityka
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia w orędziu: Idzie czas flagi
Polityka
Nie chcą sponsorować projektu powołanego za premier Szydło. Czy to koniec PFN?
Polityka
Morawiecki na plakatach w Budapeszcie. Tusk: Kiedyś mówiono "pożyteczny idiota"
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił