Trzy z czterech północnokoreańskich rakiet wystrzelonych 6 marca wpadły do morza znajdującego się w granicach japońskich wód terytorialnych. To - zdaniem przedstawicieli południowokoreańskiej armii - jest dowód na to, iż celem ćwiczenia było sprawdzenie gotowości do ataku na znajdujące się w Japonii bazy USA, skąd - w przypadku konfliktu między Koreami - miałaby przyjść pierwsza pomoc dla armii Korei Południowej.
Wszystkie cztery rakiety były prawdopodobnie pociskami średniego zasięgu, które nie byłyby w stanie osiągnąć terytorium USA - informuje południowokoreański dziennik "Kukmin Ilbo".
Korea Południowa podejrzewa, że były to rakiety Rodong, Scud-ER lub Pukguksong-2. Nie wyklucza się przy tym jednak, że przynajmniej jedna rakieta była pociskiem międzykontynentalnym, ponieważ dotychczas na poligonie Tongchang-ri przeprowadzano testy tego rodzaju broni.
Jak wynika z informacji podanych przez media Korei Południowej jedna po drugiej w ciągu 10 minut.
Każda z rakiet została wystrzelona pod innym kątem.