Zarówno dilerzy samochodów, jak i znawcy prawa podatkowego są zaskoczeni. Obowiązujące od 19 lipca przepisy umożliwiające urzędom celnym podważanie wartości sprowadzonego do kraju samochodu osobowego miały być batem na nieuczciwe osoby fizyczne, które sprowadzają do kraju używane auta, zaniżając specjalnie ich wartość, by zapłacić niższą akcyzę. W praktyce jednak stały się instrumentem do kwestionowania cen między podmiotami gospodarczymi.
[srodtytul]Zapomniane obietnice [/srodtytul]
Wszystko przez ustawę, która określiła zasady zwrotu akcyzy nadpłaconej przez osoby, które po wejściu Polski do Unii płaciły akcyzę nie od pojemności silnika, jak w wypadku sprzedaży samochodów krajowych, lecz m.in. od wieku pojazdu. Celnicy nie kwestionowali jednak wtedy deklarowanej wartości takich aut, nawet jeśli na umowie widniało np. 10 euro.
Patologię miały więc ukrócić nowe przepisy. Przy ich okazji zmieniono też ustawę akcyzową i zaczęły się kłopoty. Bo [b]przepis mówi wprawdzie o wartości rynkowej auta, ale nie ma w nim słowa o tym, że szacowanie tej wartości ma dotyczyć jedynie samochodów używanych sprowadzanych przez indywidualne osoby, co deklarowało Ministerstwo Finansów, uzasadniając konieczność wprowadzenia tych przepisów.[/b]
Celnicy zaczęli je jednak stosować także do nowych samochodów, dlatego kwestionują ceny podane na fakturach VAT. Ustalając nową, prawidłową w ich mniemaniu wartość auta, posługują się katalogami Eurotax, choć żaden przepis prawa im na to nie pozwala.