Irena Pannenkowa. Zapomniana bohaterka „Rzeczpospolitej”

Irena Pannenkowa. Była gwiazdą polskiej publicystyki. Pracowała w najważniejszych przedwojennych redakcjach prasowych. W okresie okupacji niemieckiej prowadziła działalność konspiracyjną, której nie zaprzestała, nawet gdy trafiła do obozu koncentracyjnego.

Publikacja: 31.01.2020 17:00

Irena Pannenkowa (1879–1969)

Irena Pannenkowa (1879–1969)

Foto: materiały prasowe

Tekstem o Irenie Pannenkowej rozpoczynamy na łamach „Plusa Minusa" publikację cyklu materiałów poświęconych zasłużonym Polkom żyjącym i działającym przez ostatnie 100 lat. W 2020 r., kiedy obchodzimy stulecie ukazywania się dziennika „Rzeczpospolita", chcemy przedstawić sylwetki niezwykłych kobiet, szczególnych życiorysów wplatających się w powikłane losy Polski w tym okresie. Często nie będą to postaci powszechnie znane i rozpoznawalne, zawsze jednak zasłużone dla naszego kraju – dzięki patriotyzmowi, odwadze i ofiarności, dzięki działalności społecznej czy aktywności politycznej, ale także osiągnięciom naukowym, artystycznym i biznesowym. Nasza lista nie jest zamknięta. Zapraszamy Czytelników „Plusa Minusa" do jej współtworzenia. Kandydatury wybitnych Polek, których losy zasługują na przypomnienie na naszych łamach, prosimy zgłaszać na adres 100kobietRP@rp.pl.

Ostatnie miesiące życia Irena Pannenkowa spędziła w przytułku prowadzonym przez siostry zakonne w Górze Kalwarii. Pół roku przed śmiercią oddała ją tam rodzina, która nie mogła poradzić sobie z opieką nad 90-letnią staruszką, niegdyś sławną dziennikarką. Pannenkowa zmarła 10 października 1969 r. Fakt ten odnotowała jedynie redakcja „Życia Warszawy", która pożegnała publicystkę krótkim nekrologiem.

Bohaterka o rozległych zainteresowaniach

Dopiero dwa lata później na łamach katolickiego czasopisma „Więź" ukazał się artykuł „Dwugłos o Irenie Pannenkowej" autorstwa Ludwika Hassa i Ludwika Tyborowskiego. „Ten brak oddźwięku na wiadomość o jej śmierci dziwnie kontrastuje z dużym i dość może specyficznym rozgłosem, jaki towarzyszył tej osobie w latach drugiej niepodległości" – pisał wówczas Hass.

Ów rozgłos przyniosła Pannenkowej przede wszystkim książka „Legenda Piłsudskiego", którą napisała w 1922 r. Upłynęło zaledwie kilka lat od odzyskania przez Polskę niepodległości i rok od zawarcia traktatu ryskiego, kończącego wojnę polsko-bolszewicką. W tym momencie Irena Pannenkowa, pisząca pod pseudonimem Jan Lipecki, zdecydowała się na ostrą krytykę Marszałka, w którym większość Polaków widziała ojca odradzającego się państwa. – Książka ta dla całych pokoleń, a zwłaszcza dla przedstawicieli Narodowej Demokracji, stała się amunicją w sporach z piłsudczykami – tłumaczy dr Mariusz Patelski, historyk z Uniwersytetu Opolskiego. – Oczywiście ze względu na to, że portretowaną tam osobą był sam naczelnik państwa, książka zrobiła wówczas oszałamiającą karierę, aczkolwiek uważam, że obecnie bardziej aktualne są pionierskie wręcz publikacje Pannenkowej np. z zakresu pedagogiki – komentuje badacz.

Pannenkowa miała bowiem rozległe zainteresowania. Pisała o wydarzeniach politycznych w kraju, o historii Polski czy niepodległościowych dążeniach Irlandii, które popierała. Zajmowała się także kwestiami Górnego Śląska i Kresów Wschodnich, by w kolejnych artykułach pisać już o kulturze czy polskim społeczeństwie. Tłumaczyła z angielskiego książki o tematyce filozoficznej i politycznej. Aktywnie angażowała się w ruch kobiecy. W 1921 r. w magazynie „Bluszcz" pisała: „Idąc w życie publiczne pod hasłem raczej łagodzenia przeciwieństw niż ich podkreślania, pod hasłem raczej miłości do tego, co nas łączy, niż nienawiści do tego, co nas dzieli (...) kobieta znajdzie się na drodze rozumnej, dobrej i pewnej".

To wezwanie było o tyle znaczące, że pochodziło od działaczki niepodległościowej. Jako studentka Uniwersytetu Lwowskiego współpracowała m.in. z Władysławem Sikorskim. Była też członkiem Związku Walki Czynnej – organizacji przygotowującej kadry dla przyszłego Wojska Polskiego. – Całą sobą angażowała się w to odrodzenie. W ruchu niepodległościowym poznała też swojego przyszłego męża Tadeusza, nauczyciela, a jednocześnie kierownika jednej z grup wojskowych w Galicji. Podczas pierwszej wojny światowej ściśle współpracowała z Legionami. Tutaj zawierała znajomości z najważniejszymi postaciami epoki. Nie tylko z Sikorskim, ale także z samym Piłsudskim – mówi dr Patelski.

W trakcie studiów filozoficznych rozpoczęła karierę dziennikarską. Zaczynała od socjalistycznego „Promienia", później swoje teksty publikowała także w „Kurierze Lwowskim". W międzywojniu była związana z najważniejszymi redakcjami tamtych czasów. Stała się jedną z czołowych publicystek „Rzeczpospolitej" w czasach, gdy redaktorem naczelnym pisma był Stanisław Stroński. Zresztą to za jego namową zdecydowała się na napisanie i opublikowanie „Legendy Piłsudskiego".

Redakcję „Rzeczpospolitej" opuściła w 1924 r., gdy dziennik przejął Wojciech Korfanty. Przeszła wówczas do nowo powstałej „Warszawianki". Jej artykuły ukazywały się również w „Tygodniku Ilustrowanym", „ABC", „Bluszczu" czy „Kurierze Warszawskim". To właśnie dziennikarstwu poświęciła większą część swojego życia, odkładając na bok pracę naukową, czego podobno pod koniec życia miała żałować.

Sokrates w Ravensbrück

Pannenkowa nie porzuciła zawodu dziennikarki także w czasie okupacji niemieckiej. Już na przełomie października i listopada 1939 r. zaangażowała się w konspirację. Objęła kierownictwo tygodnika „Głos Warszawy". Był to organ chadeckiego Stronnictwa Pracy. Pismo wychodziło regularnie aż do 1941 r., kiedy to na trop konspiracyjnej redakcji wpadło gestapo. Wkrótce nastąpiła seria aresztowań, a 62-letnia wówczas Irena Pannenkowa trafiła na Pawiak. – Niemcy analizowali artykuły gazety i szukali autorów. Pannenkowa oczywiście publikowała tam pod pseudonimem, ale w jakiś sposób skojarzyli ją z redakcją „Głosu Warszawy". Była przesłuchiwana dwa razy, ale do niczego się nie przyznała. Ostatecznie wywieziono ją do obozu koncentracyjnego – tłumaczy dr Patelski.

W maju 1942 r. trafiła do Ravensbrück. Tam ponownie włączyła się w działalność konspiracyjną. Została jedną z nauczycielek obozowych, które w każdą niedzielę prowadziły wykłady na tematy z różnych dziedzin. Pannenkową zajęła się nauczaniem filozofii, a jej wykład o Sokratesie był powtarzany aż pięciokrotnie.

Pisała też wiersze. Po wojnie wraz z Wandą Kiedrzyńską i Elizą Sulińską zebrała twórczość współwięźniarek w jednym tomiku zatytułowanym „Ravensbrück. Wiersze obozowe. Wciąż stoję w ogniu". Opracowała również dla obozowych słuchaczek kursy historii filozofii i ustrojów politycznych, których jednak nie dane jej było dokończyć. Po dwuletnim pobycie w Ravensbrück przewieziono ją do Majdanka, a później do Auschwitz, gdzie doczekała wyzwolenia obozu przez Armię Czerwoną 27 stycznia 1945 r.

W pierwszych latach komunistycznej Polski Pannenkowa znów zaangażowała się w działalność Stronnictwa Pracy. Współpracowała z wydawaną pod szyldem tego ugrupowania „Odnową", pisywała także w katolickim „Tygodniku Warszawskim". W 1946 r. wycofała się z życia publicznego. – Odrodzone Stronnictwo Pracy było obiektem zainteresowania Urzędu Bezpieczeństwa. Doszło do jego rozbicia. Część pracowników poszła wówczas na współpracę z nową władzą. Część, jak Karol Popiel, odcięła się od rzeczywistości komunistycznej w Polsce. Jakie było stanowisko Pannenkowej, nie wiadomo. Ale właściwie aż do odwilży 1956 r. zamilkła – mówi dr Patelski.

Kiedy wróciła do pisania, miała już 77 lat. Jej artykuły pojawiały się sporadycznie, a i tak skupiała się w nich głównie na społeczeństwie i literaturze. Sama była przecież pisarką, choć jej przedwojenna powieść „Więzy" nie przyniosła jej takiej sławy jak „Legenda Piłsudskiego".

Do dziś niewiele wiadomo o jej życiu prywatnym. Ze strzępów informacji rozsianych w archiwach i różnego rodzaju publikacjach dowiadujemy się, że pochodziła z rodziny żydowskiej, co czasem było wykorzystywane przeciwko niej w publikacjach prasowych dwudziestolecia międzywojennego. Z małżeństwa z Tadeuszem miała córkę Bożenę, która z kolei w 1941 r. opiekowała się 3,5-letnim synkiem – wnuczkiem Pannenkowej.

Oprócz ogromnej ilości materiałów publicystycznych i książek zostawiła po sobie zaledwie kilkustronicowe wspomnienie z działalności konspiracyjnej w okupowanej Warszawie oraz pobytu na Pawiaku. Zgodnie z relacją Ludwika Tyborowskiego przez lata była namawiana przez przyjaciół do spisania pamiętników. Zaczęła to robić dopiero cztery lata przed śmiercią. 

Przy pisaniu korzystałam z publikacji „Dwugłos o Irenie Pannenkowej" L. Hassa i L. Tyborowskiego, która ukazała się w 1971 r. w czasopiśmie „Więź", a także z książek „Wojna i konspiracja. Wspomnienie dziennikarzy polskich" Eugeniusza Rudzińskiego oraz „Ravensbrück, kobiecy obóz koncentracyjny" Wandy Kiedrzyńskiej

Tekstem o Irenie Pannenkowej rozpoczynamy na łamach „Plusa Minusa" publikację cyklu materiałów poświęconych zasłużonym Polkom żyjącym i działającym przez ostatnie 100 lat. W 2020 r., kiedy obchodzimy stulecie ukazywania się dziennika „Rzeczpospolita", chcemy przedstawić sylwetki niezwykłych kobiet, szczególnych życiorysów wplatających się w powikłane losy Polski w tym okresie. Często nie będą to postaci powszechnie znane i rozpoznawalne, zawsze jednak zasłużone dla naszego kraju – dzięki patriotyzmowi, odwadze i ofiarności, dzięki działalności społecznej czy aktywności politycznej, ale także osiągnięciom naukowym, artystycznym i biznesowym. Nasza lista nie jest zamknięta. Zapraszamy Czytelników „Plusa Minusa" do jej współtworzenia. Kandydatury wybitnych Polek, których losy zasługują na przypomnienie na naszych łamach, prosimy zgłaszać na adres 100kobietRP@rp.pl.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał