Europa wyrywa własne korzenie

Lewica opanowała w Europie sferę języka, większość mediów jej sprzyja, wspierają ją intelektualiści. Musimy jednak pamiętać, że społeczeństwa nie składają się wyłącznie z intelektualnych elit – mówi Marcello Pera, włoski polityk i filozof, w rozmowie z Markiem Magierowskim

Aktualizacja: 20.10.2007 02:35 Publikacja: 20.10.2007 02:34

Europa wyrywa własne korzenie

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Jak się pan czuje jako konserwatysta w Europie opanowanej przez polityczną poprawność?

MARCELLO PERA:

Polityczna poprawność ma jeden cel: ukryć realne problemy społeczne. A dąży do tego poprzez cenzurę, poprzez wymazywanie pewnych rzeczy ze wspólnej pamięci.

Konserwatysta, który żyje w takiej Europie, nie może się w niej czuć dobrze. Konserwatysta to bowiem ktoś taki, kto wie i przypomina o tym, skąd pochodzimy, jakie są nasze tradycje, jakie korzenie. Dzisiejsza Europa nie robi nic innego, jak tylko stara się o korzeniach zapomnieć, wyrwać je z naszej świadomości. Chce być kontynentem otwartym, tolerancyjnym, liberalnym, ale jednocześnie nie chce pamiętać, czym była do tej pory.

Czy to oznacza, że Europa staje się kontynentem bez tożsamości?

Europa usiłuje zbudować nową tożsamość, opartą m.in. na teorii patriotyzmu konstytucyjnego, o którym mówił swego czasu niemiecki filozof Jürgen Habermas. Patriotyzmu, w którym wszelkie oznaki nacjonalizmu są tępione, wypalane żelazem. Dlatego uważam, że bycie konserwatystą w Europie nie jest dzisiaj łatwe. Poza tym samo określenie „konserwatysta“ w niektórych krajach stało się niemal słowem tabu.

Tak jak „prawica“ stała się słowem tabu w Niemczech. To słowo jest zarezerwowane dla neonazistów.

Dlatego mówię w tym wypadku o cenzurze. Pewnych słów już się w polityce nie używa, słów, które jeszcze niedawno uznawano za określenia dopuszczalne czy wręcz mające odcień pozytywny. Dzisiaj są one uznawane za niepoprawne. Podobnie jest z niektórymi symbolami…

Jak np. z krucyfiksem czy z krzyżykiem zawieszonym na szyi, który jest źle widziany np. w Wielkiej Brytanii.

Ten rodzaj cenzury nie tylko powoduje zubożenie społeczeństw. Moim zdaniem można wręcz mówić o pewnego rodzaju psychologicznej przemocy. Ale należy się spodziewać, że w takich krajach, jak Holandia, Włochy, Niemcy wywoła to w najbliższym czasie kontrreakcję.

Czy wyobraża pan sobie sytuację, że w przyszłości, powiedzmy w roku 2050, całe życie religijne zostanie wepchnięte do sfery prywatnej?

Sięgnijmy do historii Europy, przypomnijmy sobie, jak wiele było ideologii, nurtów politycznych i społecznych, które za cel obrały sobie zniszczenie religii. Od oświecenia po komunizm. Nigdy się nie udało, nie uda się także teraz. Wiara jest jednym z wymiarów ludzkiego doświadczenia, ludzkiej historii, którego nie da się tak łatwo usunąć. Ponadto, w momencie gdy Europa stała się frontem rywalizacji kultur, obiektem agresji wszelkiej maści fanatyków, gdy nie radzi sobie z gigantycznymi falami migracji z krajów muzułmańskich, religia znów staje się ważnym wyróżnikiem tożsamości Europejczyków. Jestem przekonany, że próba jej wykorzenienia spotka się z gwałtownym sprzeciwem ludzi, dla których jest ważnym składnikiem życia.

Czy istotnie głównym zagrożeniem dla Europy jest rosnący w siłę islam? A może sami stworzyliśmy sobie to zagrożenie, odchodząc od wartości chrześcijańskich i zostawiając pewną lukę, w którą wchodzą muzułmanie?

Stworzyliśmy to zagrożenie w dwójnasób. Po pierwsze, rzeczywiście odchodząc od naszych tradycji i budując nową religię państwową: laickość, która stała się właściwie przewodnią ideologią współczesnej Europy. Po drugie zaś, otworzyliśmy szeroko granice dla przybyszy spoza kontynentu. Przeżywamy dziś kryzys demograficzny. Nie potrzeba ani fanatyzmu, ani terroryzmu, by Europa powoli wpadała w objęcia islamu.

Czy społeczeństwo wielokulturowe to według pana niebezpieczny eksperyment, a może po prostu nieuchronny, konieczny proces?

To proces, który trwa i już go nie zatrzymamy. Społeczeństwo wieloetniczne w Europie istnieje. Problem w tym, że wspólnoty imigrantów nie są wciągane w obszar kultury europejskiej. Albowiem proces integracji może być skuteczny tylko wtedy, gdy oferuje się przybyszom własny system wartości. Co możemy zaoferować muzułmanom, skoro odwracamy się do naszych wartości plecami? Skoro muzułmanie nie mają innego wyboru, pozostają w swoim świecie zasad. Tak tworzą się getta. A to najgorsze rozwiązanie ze wszystkich. Rośnie mur niezrozumienia, a kończy się to wzajemną wrogością.

Benedykt XVI chciałby rechrystianizować Europę. Czy widzi pan takie siły polityczne czy społeczne, które mogłyby podjąć to wyzwanie papieża?

To dziś najważniejsze zadanie dla Kościoła, lecz tego celu nie osiągnie się poprzez działalność partii politycznych. Sam Kościół powinien być bardziej aktywny w sferze publicznej, nieustannie przypominać, jakie są fundamentalne wartości, zasady, którymi każdy człowiek powinien się kierować w życiu. I podkreślać, że większość tych zasad i wartości wynika bezpośrednio z chrześcijaństwa. Bez chrześcijaństwa nie mielibyśmy przecież nawet tych wartości, które podkreślają na każdym kroku państwa laickie. Kościół musi wzmocnić głos wszystkich tych, którzy podzielają jego zdanie. To Kościół będzie odgrywał w tym procesie najważniejszą rolę.

Moim zdaniem zarówno obecny papież, jak i jego poprzednik świetnie to rozumieli. W mniejszym stopniu interesowali się polityką poszczególnych państw, nie wspierali otwarcie partii czy ruchów politycznych, które same siebie określały jako katolickie czy chrześcijańskie. Benedykt XVI, podobnie jak czynił to Jan Paweł II, zwraca się ze swoim przesłaniem nie do polityków, lecz do społeczeństw.

Prawicowi politycy w Europie nie powinni zatem zbytnio ingerować w ten proces?

Sami powinni się raczej zastanowić, czy realizują wskazania Kościoła, czy trzymają się tych samych zasad, które powinny być oczywiste dla każdego polityka prawicy. W tym sensie, poprzez wyraźny zwrot ku wartościom chrześcijańskim, politycy mogą się przyczynić do procesu reewangelizacji Europy. To powinien być dzisiaj główny element tożsamości prawicy. Dziś w wielu obszarach życia społecznego trudno dostrzec różnice między prawicą a lewicą, ale akurat na tym polu te różnice są bardzo wyraźne: prawica dba o przeszłość, tradycje i wartości; lewica je wymazuje z przestrzeni publicznej.

Spójrzmy na gospodarkę: tutaj wolnorynkowa prawica zdecydowanie wygrała batalię, istnieje pewien konsensus, choćby w odniesieniu do ograniczonej roli państwa w gospodarce. Właściwie nikt na lewicy nie mówi już o konieczności nacjonalizacji przemysłu. Ale powstało nowe pole bitwy, bitwy o tożsamość. Prawica musi sobie zdać sprawę z tego, że potyczki z lewicą o wysokość podatków nie mają już większego sensu, bo w dzisiejszej rywalizacji nie chodzi już o ekonomię, lecz o ideologię.

I kto wygrywa dziś tę batalię?

Lewica odniosła kilka spektakularnych, symbolicznych zwycięstw. Jak choćby w przypadku preambuły do unijnego traktatu konstytucyjnego, w której nie znalazło się odniesienie do Boga. W niektórych krajach – jak np. w Hiszpanii – triumfuje dziś ideologia laickości i permisywizmu, doprowadzona do skrajności, wedle której dopuszczalne są nawet małżeństwa homoseksualistów.

Jestem przekonany, że ta indoktrynacja w końcu doprowadzi do gwałtownej reakcji społecznej. Wywołuje bowiem zdumienie, niepokój, a nawet strach. Odrzuca z jednej strony chrześcijaństwo jako źródło podstawowych wartości, a z drugiej strony przyjmuje z otwartymi ramionami wartości wyznawane i propagowane przez muzułmanów. Jednak największe obawy wśród Europejczyków budzą wszelkiego rodzaju eksperymenty na ludzkim życiu: aborcja, eutanazja, badania nad komórkami macierzystymi. Lewica na razie odnosi pewne sukcesy, lecz wkrótce mogą się one obrócić przeciwko niej.

Jaką rolę w tym starciu odgrywają media i kultura popularna?

Lewica opanowała w Europie sferę języka, większość mediów jej sprzyja, wspierają ją intelektualiści. Niemniej powinniśmy pamiętać, że społeczeństwa nie składają się wyłącznie z intelektualnych elit. Jest wręcz przeciwnie: głoszący lewicowe tezy intelektualiści są zazwyczaj w mniejszości.

Ale zwykły lud uwielbia gwiazdy, godzinami ogląda telewizję, a tam propaganda lewicy aż huczy: duchowni, jeżeli w ogóle pojawiają się jeszcze w kulturze popularnej, są moralnie skorumpowani, ludzie wierzący są przedstawiani niemal jako prehistoryczne skamieliny, za to homoseksualiści – jako osoby inteligentne, ciepłe, sympatyczne.

Przesuwane są kolejne granice, padają kolejne bariery. Jednak gdy człowiek wychodzi na ulicę, zatrzymuje się i zaczyna zastanawiać: przecież żyję w zupełnie innym świecie. Ta rzeczywistość, którą karmią mnie media, nie istnieje. W mediach rewolucja już się dokonała, w rzeczywistym świecie – nie. Dlaczego? Bo ludzie odczuwają strach, boją się rewolucji, którą proponuje nam lewica. Pomimo że są nieustannie bombardowani rewolucyjnymi tezami przez dzienniki, stacje telewizyjne, elity uniwersyteckie.

Panie senatorze, deklaruje pan publicznie, że jest osobą niewierzącą. Jak to możliwe, by człowiek niewierzący tak bardzo zaangażował się w obronę wartości chrześcijańskich w Europie?

Nie trzeba wierzyć w Boga, by bronić wartości chrześcijańskich, które są uniwersalne dla wszystkich ludzi. To chrześcijaństwo dało Europie i całemu światu równość, godność człowieka, szacunek dla życia. Mój stosunek do religii nie wpływa na mój stosunek do tych wartości. Bronię ich szczególnie mocno w ostatnich latach: zauważam bowiem, że wszystkie te zasady, które wydawały nam się oczywiste, wyssane z mlekiem matki, stają się obiektem zmasowanego ataku i stoją przed bardzo poważnym zagrożeniem. To zagrożenie dla całej naszej cywilizacji. Niestety, Europa najwyraźniej nie chce już być cywilizacją.

Ur. 1943 r., włoski polityk i profesor filozofii. W latach 2001 – 2006 przewodniczący Senatu Republiki Włoch. W swej karierze akademickiej poświęcił się głównie badaniu dzieł Karla Poppera, filozofa austriackiego, ideologa i promotora „społeczeństwa otwartego”. Jest współautorem (wraz z kardynałem Josephem Ratzingerem, późniejszym papieżem Benedyktem XVI) książki „Bez korzeni”, traktującej o postępującym upadku moralnym Europy, odwracającej się od chrześcijańskich źródeł swojej tożsamości. Związany z centroprawicowym ruchem Forza Italia założonym przez Silvio Berlusconiego.

Rz: Jak się pan czuje jako konserwatysta w Europie opanowanej przez polityczną poprawność?

MARCELLO PERA:

Pozostało 99% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą